Tępy ból uparcie rozsadzał jego
ciało. Czuł, jakby pływał w morzu cierpienia i rozpaczy. A jego
myśli były tak daleko, że sam ich nie rozumiał. Nie mógł
poruszyć żadną częścią ciała i popadł w totalne otępienie.
Ale miał to gdzieś.
W sumie to nie chce się nawet budzić.
Bo po co? By wrócić do tego
pieprzonego świata? Do gówniary i jej kota? Powinien być zupełnie
gdzie indziej... Ta myśl uderzyła w niego niczym cios zatrutym
ostrzem...
Nie udało mu się. Nie udało...
Poświecił tyle magii, całego siebie, ale... Bramy do Krainy
Czarów wciąż pozostają zamknięte, a on jest... zbyt słaby...
żeby je otworzyć...
Po policzku mimowolnie spłynęła mu
pojedyncza łza.
"Ja chcę tylko... wrócić do
domu".
- Aaa – jęknął przez zęby.
Z trudem otworzył oczy, a pierwsze co
zobaczył to dwoje ludzi gapiących się na niego.
- Czego...? - wycharczał.
- E... no bo... niby byłeś
nieprzytomny, ale zacząłeś płakać... Pomyślałam, że to
jakaś histeria i... - zaczęła dziewczyna.
- Mimo wszystko nie był to powód,
żeby go policzkować – zganił ją jej wysoki, czarnowłosy
towarzysz. - Chociaż za wcześniej rzeczywiście mu się należało.
Kot nie słuchał ich. Z frustracją
przetarł mokre od łez oczy. "Pierdole... co ja odwalam?!"
Spróbował usiąść i natychmiast
poczuł w klatce piersiowej ostry ból. Jęknął.
- Nie wstawaj jeszcze!
Riuuk posunęła się, żeby go
powstrzymać. On jednak zatrzymał ją gestem dłoni i wypuścił
powoli powietrze.
- W porządku... - mruknął jakby
bardziej do siebie niż do dziewczyny.
Zauważył, że nie ma żadnych ran i z
trudem, bo z trudem, ale może się poruszać. A sądząc po tym co
odwalił już dawno powinien zdechnąć. Spojrzał spode łba na
dwójkę siedzącą przy nim.
- Dzięki – stęknął
zrezygnowany. - Choć nie wiem po jaką cholerę mi pomagaliście.
- Widzisz – zaczął dostojny
mężczyzna podtrzymujący ramieniem wciąż wyczerpaną i lekko
ranną Riuuk. - zapewne tego nie wiesz, ale nie jestem pierwszym
lepszym zmiennokształtnym, nazywam się...
- Amon. Idzie się zorientować –
przerwał mu Kot.
Zignorował zdziwione spojrzenie
rozmówcy. Oddychał ciężko.
- Amon... - spytała Riuuk. - Czekaj, w ogóle wy się znacie czy jak?
Dziewczyna była wyraźnie zmieszana.
Jej towarzysze spojrzeli najpierw na nią, potem na siebie.
- To... Długa historia. Opowiem ci
ją później - zaczął Amon. - Bo teraz chciałbym się
dowiedzieć... Co tam słychać w Krainie Czarów?
Patrzył na Kota zuchwałymi,
ciekawskimi, żółtymi oczami. Spojrzenie to było przenikliwe i
miało za zadanie uderzyć w czuły punkt. Jego rozmówca parsknął.
- Skąd mam wiedzieć? Przecież
mnie tam nie ma.
Ostatnie słowa wycedził przez zęby
ze złością i rezygnacją. Wspomnienie próby powrotu do Krainy
paraliżowało go i doprowadzało do szewskiej pasji.
- Ale chciałbyś być, prawda? -
mężczyzna uśmiechnął się szyderczo. - Dlaczego wiec jesteś
tutaj? Dlaczego opuściłeś Krainę?
Dreszcz poirytowania przeszedł Kotu
po plecach. "Ooo, prosisz się..."
- Wypieprzyli mnie – wysyczał, a
jego oczy zabłysły złością.
- Naprawdę? Dałeś się? A
wydawałeś się być całkiem silny – Amon zaśmiał się, jakby
Kot opowiedział dobry żart.
Ten jednak tylko parzył, a jego oczy
zaczynały błyszczeć coraz bardziej złowieszczym błyskiem.
Przekręcił głowę i ignorując ból, uśmiechnął się.
- Od ciebie nie chcę tego słyszeć
– powiedział spokojnie.
Mężczyzna momentalnie przestał się
śmiać. Słowa kota rozbrzmiały w ciszy. Oboje mierzyli się teraz
spojrzeniami. W końcu Amon westchnął głęboko.
- Dobra. Za co? I jak, bo domyślam
się, że łatwo się nie dałeś.
- Długa historia – kot podniósł
się powoli i z trudem wyprostował. - Trafiła się nam wyjątkowo
upierdliwa władczyni, ale zawsze wiedziałem, że ma się pojawić
ktoś, kto wyzwoli Krainę. No i się pojawił. Tylko był kompletnym
nieogarem. Nie było szans, żeby pokonał królową... - przerwał
na wspomnienie Alicji. - więc musiałem mu pomóc. Zrobiłem z
niego wojownika, jednego z najsilniejszych w Krainie Czarów. Ale
kiedy przyszła pora zgładzenia królowej... Ona... Alicja...
Głos załamał mu się na chwilę.
Nie mówił już do nich lecz do siebie. Kolejne wydarzenie
przelatywały mu przed oczami. Jego ręce drżały. "Cholera".
- Nie mogłem pozwolić, żeby ją
zabiła. Ona była zbyt niewinna. Nie chciałem, żeby splamiła
swoje ręce czyjąkolwiek krwią. - odwrócił spojrzenie. - Więc
użyłem magii, by Królowa zniknęła. Alicji się to nie
spodobało. Ale skąd mogłem wiedzieć? Ufałem jej. A ona to
wykorzystała. Podstępem uwięziła moją magię i zamknęła mnie
w lochach. A potem... - odwrócił się do nich. Przez chwile
widzieli w jego oczach prawdziwe, ludzkie uczucie. Rozpacz. - Osoba,
której nie chciałem pozwolić kogokolwiek zranić, zabiła mnie. I
wygnała z miejsca, które kochałem nad życie.
Riuuk westchnęła cicho. Amon patrzył
na niego. Był poważny i skupiony.
- I co zamierzasz teraz zrobić?
- I co zamierzasz teraz zrobić?
- Wrócę tam. I pokażę im
wszystkim jaka jest cena oszukiwania Kota z Cheshire - wysyczał
przez zęby.
W tym samym momencie ziemia zadrżała,
a jej powierzchnia popękała. Drobinki piachu uniosły się. Riuuk
podskoczyła przestraszona.
- Jego magia już wróciła...?
Amon nie odpowiedział. Wbijał w kota
kamienne, pełne powagi spojrzenie.
- A co stało sie z królową? -
zapytał po chwili.
- Hmm? Alicja nie miała oporów
przed zabijaniem, bo uczyła się od człowieka, który nigdy ich
nie miał. - powiedział takim tonem, jakby to co mówił było
oczywiste. Magia całą swoją mocą zabłysła teraz w jego oczach,
przywracając im ich morderczy charakter. - Sam zabiłem Królową
Kier.
<Riuuk?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz