Dzieciak miał całkiem inteligentną
mordę. I dobrze. Miał już dość idiotów w tej szkole. Jeśli
chodzi o siłę, to się zobaczy, ale Kot wiązał z nim całkiem
spore nadzieje i pod tym względem. Przyjrzał się uważniej
wlepionym w niego brązowym oczom. Zobaczył w nich pewność siebie
i odwagę oraz... Kot skrzywił się. Ufność. Ohyda. Miał
nadzieję, że chłopak nie będzie naiwny. Chociaż musiałby być
totalnym idiotą, żeby ufać komu popadnie. Szczególnie po tym, jak stracił
kończyny w jakimś napadzie.
Tigrevurmud Virtalia.
Szesnaście lat.
Wydział kruka.
Pewnie rozpieszczony, bo jak inaczej
wytłumaczyć fakt, że nie lubi słodyczy. W tyłku mu się
przewraca.
Ma zabójce na usługach.
I przede wszystkim potrzebuje pomocy.
Kot wyszczerzył się.
O tak. Młody szuka zamachowców, a on
akurat ma czas i ochotę, żeby mu pomóc. Ma dość życia na
strychu Akademii. Za długo siedział nic nie robiąc. To nie jest
prawdziwy on. To nie jest prawdziwy Kot z Cheshire. Najwyższy czas
zbudować i tutaj swoją legendę. A potem... Cóż, wie o tym świecie
już wystarczająco dużo, by w miarę bezpiecznie się po nim
poruszać. Przeczytał wiele książek ze szkolnej biblioteki na
temat otaczających go krain i obserwował tutejszych mieszkańców. Trzeba
ruszyć tyłek i pozwiedzać. A nuż trafi się miejsce o magii
wystarczająco dużej, by mógł otworzyć portal do domu.
- Kim jesteś?- zapytał w końcu Tigr,
podnosząc się powoli z łóżka i spoglądając w cień, w którym
ukrywał się jego rozmówca.
Dziewczyna, która z nim była, również wstała. Chłopak naglącym gestem, kazał jej stanąć za
swoimi plecami. Odruchowo zrobiła to, zapewne przyzwyczajona to takich
zachowań mężczyzn. Szybko jednak wychyliła głowę zza jego
ramienia, a w jej oczach błyszczała ciekawość.
-Nie myślisz chyba, że pójdę z tobą
na jakikolwiek układ, nie wiedząc, kim jesteś - dodał chłopak.
Oczy znowu błysnęły w ciemności, a
uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.
"Nie jest naiwny" pomyślał
Kot zadowolony "na głupiego nie trafiło".
- A masz jakiś inny pomysł na
dokonanie swojej zemsty?
Tigr zagryzł wargi i na chwilę
opuścił wzrok. Gdy znowu podniósł oczy, błyszczała w nich
determinacja.
- Gdyby chodziło tylko o mnie, nie
zastanawiałbym się ani chwili - powiedział zdecydowany. - Ale
jeśli, tak jak mówisz, zależy od tego życie Clarie... – kątem
oka spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się prawie
niezauważalnie. - to nie mogę ryzykować.
"Ooo... dżentelmen" kot
zachichotał " z takimi zawsze jest ciekawie. Dobrze więc...
Patrz, skoro musisz."
Nagle strumień chłodnego powietrza z
wnętrza cienia buchnął w ich stronę i zmusił do zamknięcia
oczu. Clarie cofnęła się przez siłę uderzenia, mimo że Tigr
zasłonił ją ramieniem. Nie wiedzieli, co się stało. Oboje wyczuli
nagły wzrost magii w pokoju i coś w rodzaju destrukcyjnej siły,
której pochodzenia nie znali.
Tigr położył
rękę na pochwie miecza, gotowy użyć go w każdej chwili.
Jednak zamieszanie ustało równie
szybko, jak się pojawiło. Gdy otworzyli oczy zobaczyli, że
wszystko w pokoju jest porozrzucane. Kartki z materiałami i książki
spadły z półek, walając się po ziemi, krzesła przewróciły
się, a zasłony zerwały i leżały teraz zwinięte gdzieś w kącie. Na
środku pokoju stał teraz kot, który początkowo nie zwrócił ich
uwagi. Był to futrzak, którego oboje dobrze znali. Nienaturalne
fioletowe futerko, różnobarwne oczy i wyszczerbione ucho... Maskotka
szkoły.
Gdy minął pierwszy szok, Vi zerwała
się.
- To jakiś słaby żart! Ktokolwiek...
- zaczęła oburzona i wychyliła się zza pleców Tigra.
Ten jednak wyciągnął rękę i
zatrzymał ją w pół ruchu.
- To wszystko? - Zapytał, patrząc na kota.
Zwierzak przechylił łebek w prawo i
spojrzał na nich. Vi wstrzymała oddech. Oczy, które widzieli w
cieniu... Jej oczy wyrażały nagłe zrozumienie. Zrozumiała, dlaczego wydały się jej wcześniej
znajome. W końcu widziała je często, gdy jako pierwszoroczna
pieściła fioletowe futerko, lub częstowała sieściucha resztkami ze
śniadania. Spojrzała na Tigra. Musiał zorientować się
wcześniej.
Wydało im się, że na sekundę, na
mordce kota pojawił się diabelski uśmiech.
A potem zniknął.
Tigr zerwał się
- Coo?!- Podbiegł do miejsca, gdzie
jeszcze przed chwilą stał zwierzak. - Wracaj tutaj!
- Ależ ciągle tu jestem. - Vi
odskoczyła z krzykiem, gdy usłyszała ten głos za swoimi plecami.
Kilka centymetrów nad nią wisiał... Czy może lewitował... Człowiek! Jednak te oczy nie pozostawiały
miejsca na wątpliwości – po raz kolejny zostali obdarzeni
spojrzeniem żółto-zielonych ślepiów.
- Hej, to nieuprzejme. Wyglądam aż tak
źle, panienko? - Udał zdziwionego. Po chwili wyszczerzył się i
dodał - zwykle w tej postaci na początku
jestem nagi. Tak byłoby lepiej? - Spytał łobuzersko. - Wiesz,
akurat to, zawsze możemy zmienić.
Clarie cofnęła się za Tigra. Ten
spojrzał na kota spode łba.
- Matko, a ja go głaskałam...- Jęknęła dziewczyna z obrzydzeniem.
- W tej chwili to nie istotne. - Powiedział chłopak. - Mów, co wiesz o zabójcach.
- Ooo, weź na wstrzymanie – kot
spoważniał. - Nie wszystko na raz. Powiedziałem ci tyle, ile
powinieneś wiedzieć na początek. Pokazałem ci również moją
prawdziwą postać. A więc teraz twoja decyzja. Idziemy, czy nie?
- My?!
Kot w powietrzu obrócił się na plecy
i przysunął do twarzy Tigra. Spojrzał mu prosto w oczy. Chłopak
poczuł paraliż w całym ciele, sztywniała mu noga i ręka, a po
plecach przebiegł dreszcz. Odwrócił oczy, choć sam nie wiedział
dlaczego.
Kot odsunął się nieco i uśmiechnął
niewinnie.
- Nie bój się, ja sobie tylko
popatrzę. Będziesz mógł pozabijać ich sam. Z tego co pamiętam,
to nie mam do nich żadnego interesu, więc rób co chcesz.
Po tych słowach zmiennokształtny
stanął wreszcie na ziemi.
- No, ale o tym później. Teraz
przygotujcie się do podróży, a ja załatwię wam jakieś
zwolnienie, czy coś.
- Zwolnienie?
- Oj, no chyba nie chcemy wagarować.
Vi i Tigr milczeli. Chłopak zaczynał
mieć powoli dość pomocnika.
- A!- Kot poderwał się nagle.- Mam do
ciebie bardzo ważne pytanie. Musisz się dobrze zastanowić, zanim dasz mi odpowiedzieć. Chcę ją poznać już jutro.
Tigr widząc, że jego rozmówca
spoważniał, wyprostował się i zacisnął pięści.
- Słucham?
Zwierzak przechylił głowę, zupełnie
tak jak wcześniej w swej kociej formie.
- Dlaczego masz takie lamerskie imię?
- Ty...! - Chłopak złapał powietrze w
płuca, gotowy rzucić się na gościa.
Ten jednak swoim zwyczajem zaśmiał
się i zniknął.
Tigr i Clarie spojrzeli po sobie. Po
chwili chłopak opadł zmęczony na łóżko, jak po długim treningu, i bez słowa patrzył w sufit.
<<Tigr?>> <<Clarie?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz