- No wiesz ty co?! Tak obserwować dziewczynę podczas snu! Co ty sobie wyobrażasz?! - mrugnęła do niego i podeszła bliżej. Chwyciła towarzysza za podbródek i przyciągnęła do siebie, by patrzył jej w oczy. Różnokolorowe tęczówki patrzyły odważnie i bez wzruszenia na zaciekawioną dziewczynę.
- Wiedziałam, że nie
jesteś zwykłym kotem - śnieżnobiały uśmiech zagościła na
jej bladej twarzy, po to, by zniknąć po chwili, gdy zauważyła,
że słońce powoli wschodzi nad doliną, zwiastując nadejście
kolejnego, gorącego dnia.
Zwinęła śpiwór i
przypięła go do dołu plecaka. Odpięła jedną z trzech części,
zarzucając na plecy tą z miejscem dla Kota i podała Drugiemu...
Chwila... to już nie jest kot, wiec raczej niestosownie byłoby
wołać na niego kocim imieniem, które nie tylko jest już chyba
nieaktualne, ale i sama mu je nadała.
- Jak się nazywasz? -
spytała zdezorientowana, nie usłyszała jednak odpowiedzi. - Jak
brzmi twoje imię?
Zamieszana wcisnęła mu
bagaż.
- Nie posiadam imienia,
księżniczko – słowa płynęły leniwie z jego ust.
Ziewnął.
- Niech zostanie Drugi.
Bez komentarza ruszyła
przed siebie, nie odwracając się, niczym żołnierz mający
wypełnić bezdyskusyjny rozkaz. Kot wskoczył tymczasem do plecaka
i ułożył się do snu.
Drugi przeciągnął się
tylko i powolnym krokiem ruszył za Riuuk.
Koło południa dostrzegli
szare smugi na bezchmurnym dotąd niebie.
- Jeszcze tylko kilka
godzin drogi. Przed zachodem powinniśmy dotrzeć do Żelaznego
Miasta – rzuciła Riuuk.
Stwierdzenie to było
beznamiętne, niczym krople deszczu spadające z zachmurzonego nieba
w burzowy, smutny dzień.
Nie odzywali się zbytnio do
siebie, przekazywali sobie tylko niezbędne informacje. Riuuk szła
zamyślona. Mało rozmawiała ostatnio z Kotem. Jego oczy zmieniły
kolor na ciemnoszary, zwiastujący ból i cierpienie...
Dlaczego?
Dotarli do miasta przed
zmierzchem. Oświetlone budynki na skalnych zboczach tworzyły
niepowtarzalne cienie i sprawiały wrażenie jeszcze większych i
wyższych, niż są w rzeczywistości. U bram jednego z domów, który
był większy i lepiej oświetlony niż pozostałe, czekała stara
kobieta. Miała pomarszczoną twarz i popielate włosy, spięte na
czubku głowy. Uśmiechnęła się szeroko, a z jej starych, szarych
oczu popłynęły łzy. "Witaj w domu".
Przeszli przez całe
miasteczko z zapaloną, niebieską lampą, oznaczającą powrót i
nadzieję. Po kolei we wszystkich oknach pojawiało się światło
na powitanie, niczym uratowane oczy stęsknionych mieszkańców.
W końcu powitano ją w
domu. Stara Shire przygotowała sutą kolacje i pokoje. Służba
zawsze wierna i gotowa, oczekiwała na przywódczynię miasta.
Staruszka rozmawiała z
Drugim, nie była przygotowana na gościa. Z rumieńcem na
pomarszczonej twarzy tarmosiła jego uszy i drapała po głowie. Była
zachwycona jego kocio-ludzką postacią. Riuuk uśmiechnęła się
pod nosem, widząc zmieszanie chłopaka i rozejrzała tęsknie po
pokoju. Wszystko było prawie tak, jak pamiętała. Zalała ją fala
wspomnień.
- To twój dom?-
zapytał w końcu Drugi, wyswobodzony z objęć Shire, która poszła
napalić w kominku. Rozejrzał się po starych portretach,
zdobiących korytarz.- To dom mojej rodziny – powiedziała, dotykając ramy jednego z obrazów, przedstawiającego dwoje dorosłych ludzi – kobietę i mężczyznę – oraz dwójkę dzieci. Mężczyzna był wysokim, postawnym człowiekiem z brodą i wąsami. Ubrany był w skórzane odzienie, jak wszyscy, oprócz dziewczynki, wyglądał naprawdę imponująco. Jego żona była smukła, tajemnicza, z ciemnymi lokami opadającymi ku biodrom. Dzieci, uderzająco podobne do rodziców, parzyły uśmiechnięte i pełne zaufania. Tylko dziewczynka nie była ubrana w skórę. Miała na sobie niebieską sukienkę i siedziała na zdobionym krześle. "Klejnot rodziny..." Riuuk stała wpatrując się w obraz i głaszcząc ramę z ciemnego drewna. Na każdym rogu znajdował się jeden smok. Tylko tron zdobiony klejnotami sprawiał wrażenie emanującego nieznanym światłem.
- To moja rodzina – szepnęła, odpowiadając na jeszcze nie zadane pytanie.
- Eh? W takim razie gdzie oni są? - zapytał, rozglądając się dookoła.
- Nie żyją – zamknęła oczy, odwróciła się i zniknęła za rogiem korytarza.
("Nie pytaj o coś, co samemu możesz wywnioskować", mój drogi towarzyszu)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz