poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Superstar cz. 4 (Lily)

Na całe szczęście dotarli na miejsce zanim upłynął umówiony z chłopakiem czas. Martwiła się strasznie po drodze i kilka raz chciała biec, ale Dante skutecznie ją powstrzymywał. - Hej Jonah! - Zawołała, starając się wyglądać jak najspokojniej. Bo prawdę mówiąc na sam jego widok miała ochotę zwyczajnie rzucić się na niego i pobić go do nieprzytomności. Ale bądźmy cywilizowani. Należy najpierw wysłuchać, co sprawca (Um, to znaczy podejrzany.) ma na swoją obronę.
- Um, hej Lily! Hej Dante! - Odpowiedział wyraźnie speszony. Lily zmarszczyła brwi widząc jego postawę. Serio, czasem ciężko uwierzyć, że tak strachliwi ludzie potrafią spowodować tyle problemów.
- Przejdę od razu do rzeczy, bo chcę to już mieć z głowy. - Podała mu kartkę, którą wyczarowała ze swojej przestrzeni. Przez chwilę wpatrywała się w nią, jakby w swoim świecie. ,,Po co miałabym mieć torebkę, skoro wystarczy zwyczajnie schować rzeczy za pomocą magii? I dlaczego wszystkie inne rzeczy zostawiłam w rzekomej torebce, a jedynie notkę zaczarowała...?"
- Lily? - Usłyszała swoje imię i rozejrzała się dookoła, mrugając oczami.
- Przepraszam, zdaje się, że na moment się wyłączyłam. Coś mówiliście? - Spojrzała na ich twarze, które wyrażały jedynie ciekawość i lekką dezorientację. Dziewczyna westchnęła i podała Jonahowi notkę, już spokojniejsza. Miała wrażenie, że cała złość ulatuje w świetle całej sprawy z torebką, która wciąż ciążyła jej na sercu.
- Co?! - Skupiła swoją uwagę na Jonahu, którego twarz znacznie pociemniała, co było najwidoczniej jego wersją poczerwienienia ze złości. - Ja tego nie napisałem! To nie moje pismo! Lily musisz mi uwierzyć, nie mam z tym nic wspólnego, przysięgam! - Chłopak wyglądał jakby przez jego ciało przebiegł prawdziwy terror.
- Prawdę mówiąc z każdą mijającą chwilą coraz mniej wierzyłam, że to możliwe. - Powiedziała, wzruszając ramionami.
- ...Mogę ci to udowodnić, napiszę coś na kartce i porównamy pismo! Ma ktoś kartkę? Zaraz coś znajdę. Albo napiszę na... Eh?! - Spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami.
- To, co powiedziałam. Jesteś zbyt słodki by narobić mi tylu problemów dla zabawy.
- Słodki... - Usłyszała jak coś mruczy, ale nie potrafiła rozróżnić słów. Zauważyła jednak, że jego twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej i przypominała dorodnego buraka.
- Skoro sprawa rozwiązana... Cóż, nie do końca. - Zaczął Dante, spoglądając z zaciekawieniem na notkę w jej dłoni. - Na razie chodźmy do gospody. Mamy artykuł do napisania. Cóż, właściwie to dwa. - Uśmiechnął się szeroko, ale szybko odwrócił głowę, po spotkaniu się wzrokiem z piorunującym spojrzeniem Lily.
- Ile artykułów do napisania? - Zapytała przesadnie przesłodzonym tonem.
- Jeden! Jeden na główną! - Szybko się od niej odsunął i wziął pod ramię wciąż pogrążonego w swoim świecie Jonaha. - Bracie, więc zacznijmy już teraz. Jak to było kiedy spotkałeś brata po raz pierwszy po tylu latach? Jak się z tym czułeś? - I szybko odeszli dróżką, prowadzącą do wioski z gospodą. Lily pokręciła głową, by na razie pozbyć się myśli o torebce i tajemniczej notatce.
- Nie zostawiajcie mnie samej! - Zawołała za nimi i podbiegła do chłopaków. W końcu lepiej nie zostawiać Jonaha samego na pastwę reportera...
[Jonah?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz