„Trzeba przyznać, że w tym roku sala wygląda lepiej niż
kiedykolwiek. Te wszystkie kwiaty… Istne cudo. Później należałoby skoczyć z
Aratą do ogrodników…” Lilian w głowie odznaczała kolejne punkty na liście
rzeczy do zrobienia. „Catering, jest. Dekoracje, są. Stoły i krzesła,
ustawione. Uff, zdążymy na czas.” Obejrzała się jeszcze za przewodniczącym i
dyrektorem. Ta dwójka miała niezłą tendencję do uciekania od swoich obowiązków,
ale na szczęście oboje wciąż byli na miejscu. Dziewczyna z uśmiechem na twarzy wyszła
z jadalni. „To się nie może nie udać.”
Uczniowie coraz tłumniej zmierzali do sali, dlatego Lily
cieszyła się, że udało jej się wyjść wcześniej, a nie wtedy, kiedy już wszyscy
będą się przepychać, by zdążyć na ostatni dzwonek. Nawet jej ciężko byłoby
wtedy przedrzeć się przez rozszalały tłum. Szła dość szybko w stronę akademika,
jednak przystanęła na chwilę, by pomóc zagubionej dziewczynie. Rozglądała się
nieporadnie dookoła, ale nie było nikogo, kto by ją odprowadził. „Pewnie
pierwszoklasistka.” Powtórzyła jej wyuczoną na pamięć formułkę, wskazują drogę
do szkoły i tłumacząc, jak dostać się do jadalni. Przy okazji rzuciła na nią również
łagodne zaklęcie uspokajające, którego nauczyła się w zeszłym roku na zajęciach
z uzdrawiania.
„Jak zwykle gdzieś po drodze musiała trafić się zagubiona
owieczka…” Lilian pokręciła głową. ,,Przecież nowi mają co roku wycieczkę po
szkole. Odbyła się nie dalej jak tydzień temu.” Uśmiechnęła się jednak lekko. W
końcu od czego są członkowie samorządu, jeśli nie od tego, by pomagać innym?
Pchnęła drzwi od swojego pokoju w skrzydle mrocznych i ze
zgrozą spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. „No pięknie, mam dziesięć
minut.” Na szczęście już wcześniej przygotowała sobie apelowe ubranie, więc
przebranie się nie zabrało jej dużo czasu. Ubrania w kolorach typowych dla wydziału
Kruka, czarnym i granatowym. Czarna spódniczka z licznymi falbankami, granatowa
koszula, pasujący krawat i czarna marynarka. Do tego naciągnęła na nogi czarne
podkolanówki i balerinki. W sumie nic wielkiego, typowy, szkolny mundurek, ale
Lily wiedziała, że świetnie się w nim prezentuje.
Rzuciła ponownie okiem na zegarek. Trzy minuty, mogło być
gorzej. Zatrzasnęła za sobą drzwi do pokoju i wybiegła przed bramę akademika. W
głowie wciąż słyszała denerwujące odliczanie. Dwie minuty czterdzieści dziewięć
sekund, dwie minuty czterdzieści osiem sekund, dwie minuty czterdzieści siedem
sekund… W końcu komu jak komu, ale jej nie wypadało się spóźnić. Zresztą Arata
naśmiewałby się z niej do końca życia, więc nie ma mowy, by dała mu tą
satysfakcję!
Z tą determinacją udało jej się dotrzeć na miejsce niecałą minutę przed
rozpoczęciem apelu. Usiadła na wolnym miejscu w pobliżu sceny i odetchnęła z
ulgą. „No i po co te nerwy?” Rozejrzała się dookoła. W tym roku doszło wielu
nowych uczniów. Zdaje się, że co roku ilość przyjmowanych do Akademii się zwiększa.
No cóż, więcej rąk do pracy. Trzeba tylko wyłonić tych pracowitych i
inteligentnych, którzy dołączą do Rady Uczniowskiej.
- Drodzy uczniowie! Niestety z pewnych przyczyn dyrektor
musiał wyjechać. –Głos sekretarki niósł się echem po sali. Ta kobieta nie
potrzebowała nawet mikrofonu, a i tak w pomieszczeniu zrobiło się cicho.
Przerażająca osoba… - Zamiast niego przemówi przewodniczący Rady Uczniowskiej,
Arata Silvermoon. – Lilian zaczęła klaskać, wpatrując się w podium z
politowaniem. „Dyrektor jak zwykle zwiał, bo boi się nowych uczniów. Dobrze
przynajmniej, że w ważnych sprawach jest niezawodny.” Natomiast Arata… Cóż, nie
na darmo Lilian wciąż nie zajęła jego miejsca.
I tym razem nie myliła się co do niego. Przewodniczący
zrobił swoim wejściem piorunujące wrażenie. Smoki, które kontroluje? No cóż, to
chyba nie mogłoby być bardziej efektowne. Na sto procent zaimponował nowym.
Zresztą robi tak co roku, a nawet starsi uczniowie wciąż są pod nie lada
wrażeniem. Ona też, choć nigdy mu się do tego nie przyzna. No cóż,
najważniejsze, że jego charyzma podkreśla rangę Rady Uczniowskiej.
Standardowa przemowa, tylko najważniejsze informacje i
przede wszystkim łagodna reprymenda i przypomnienie, że mają dawać z siebie
wszystko. Taaak, ten element przemów, gdzie trzeba na kimś wywrzeć presję
wychodzi mu najlepiej.
- … Resztę opowie wam mój zastępca, Lilian Mortis. –
Oczywiście, już się znudził. Pokazał im, kto tu jest najlepszy i już zwiewa. Pfff… Wstała i z szerokim
uśmiechem weszła na podium, witana gromkimi brawami. „Miejmy to już za sobą…” –
Zabiję cię. – Mruknęła, biorąc od niego mikrofon. Ten w odpowiedzi jedynie się
zaśmiał i z ukłonem, który wszystkim innym zapewne wydał się po prostu
czarujący, ulotnił się na resztę dnia. Lub wieczora, zależy jak na to spojrzeć.
„Dobra, przede wszystkim uśmiech. Reszta wyjdzie sama, jak
zwykle… Dobra, może poczekajmy z tym uśmiechem do momentu, kiedy się pogubię.” –
Dziękuję bardzo przewodniczącemu Aracie za ten pokrzepiający wstęp. Nazywam się
Lilian Mortis i mam zaszczyt przywitać was w nowym roku szkolnym. Cieszę się,
że wszystkim wam udało się dotrzeć do Akademii bezpiecznie. Mam nadzieję, że
podróż wasza przebiegła bez większych przeszkód, a te, które napotkaliście,
zahartowały waszego ducha. – Odetchnęła, po czym uśmiechnęła się oszałamiająco.
Jej pozostała już tylko ta nudna część organizacyjna.– Jak już zostało
wspomniane, wszelkie informacje odnośnie planu zajęć, mapa szkoły czy też lista
nauczycieli i zapisanych na zajęcia dodatkowe, wywieszone zostaną po prawej
stronie, na tablicy w Holu Głównym budynku szkoły. Możecie liczyć na pomoc
nauczycieli, pracowników szkoły oraz członków Samorządu Uczniowskiego i proszę,
byście do nich zwracali się z wszystkimi pytaniami. Wyjazd do Żelaznego Miasta
nie został jeszcze ustalony, ale informacje o tym podamy w ciągu najbliższego
tygodnia, podobnie informacje o rekrutacji nowych członków Rady Uczniowskiej… -
Urwała na moment, by wszystko dotarło do jej rówieśników. – Przypominam, że
uczniowie pierwszego i drugiego roku nie mają możliwości korzystania z
teleportera, a pozostali powinni wracać przed północą. Jako, że jutro mamy
piątek, w kawiarence odbędzie się koncert szkolnego zespołu muzycznego. W
kawiarence między głównymi posiłkami spożywanymi w jadalni, możecie zamawiać
jedzenie za darmo. Uwaga, przypominam że wstęp na teren Lasu Wiecznego Cienia
jest zabroniony. – Odetchnęła. „Jeszcze chwilę, wytrzymasz.” – To wszystko na
teraz, proszę o pozostanie na miejscach pierwszoklasistów, których nauczyciele
przydzielą do odpowiednich wydziałów. Pozostali mogą wykorzystać resztę dnia
wedle uznania, ale nie zapomnijcie, że już jutro zaczynają się lekcje. Możecie
się rozejść. - Zeszła z podium w podłym nastroju.
- Hej Lilian! Jest sprawa. - Usłyszała znajomy głos. Odwróciła się powoli z uśmiechem przyklejonym do twarzy. ,,Do licha, jeszcze chwila, a naprawdę połamię komuś kości."
- O co chodzi Milo? – Zapytała ze zdziwieniem, wciąż się uśmiechając. W sumie nie bardzo się zakolegowali, więc nie sądziła, że tak szybko z nią porozmawia.
- Zgłaszam się na chętnego do opieki nad pierwszakami podczas wycieczki do Żelaznego Miasta. Na odpowiedź czekam do podania terminu wycieczki... I jeszcze jedno – Sięgnął po coś do kieszeni i po chwili wyjął z niej shurikena. Podał go Lily z zadziornym uśmiechem. – Niech zacznie się zabawa! – Szybko wmieszał się w tłum uczniów i tyle go widziała. Sama Lily stała jeszcze chwilę oszołomiona z miną w stylu: „Ale o co właściwie chodzi?” Schowała broń do kieszeni marynarki.
„Ufff, koniec. Zabiję
Aratę. Zamorduję powoli i będę się śmiać, patrząc jak się drań wykrwawia.”
Dotarła do końca sali, która zdawała się nie mieć końca i za pomocą magicznych drzwi przeniosła się do
kawiarenki. Zamówiła herbatę z cytryną i opadła wyczerpana na krzesło. Twarz ją bolała od tych dzisiejszych uśmiechów. „No cóż, witamy z powrotem w Akademii. Wszystko
pójdzie jak z płatka huh? Zapamiętać: Zapomnieć o słowach, nie może się nie
udać…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz