niedziela, 10 maja 2015

Od Riuuk do Jonah

- Kot.
- Co kot? Wiem, że kot, pytałem się o imię. – Widać, że w niezbyt dobrym humorze, obrócił się gwałtownie.
- On ma na imię Kot. Po prostu Kot. – Poirytowana wywróciła oczami. Nie czekając na jego reakcję. czmychnęła przed nim do teleportera. Wolała sama załatwiać swoje sprawy zwłaszcza, że chłopak mógłby się przerazić niektórymi rzeczami, które widzi w swoich ulubionych sklepach z rzadkimi przedmiotami.
Zamyśliła się do tego stopnia, że nie zauważyła nawet, kiedy znalazła się po drugiej stronie. Trochę kręciło jej się w głowie, lecz to normalnie. Można przywyknąć. W jednej chwili obok niej znalazł się mały tłum wyrzuconych przez teleporter uczniów i nie tylko. Szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Nie zamierzała czekać na Jonaha. Mijała dziesiątki wszelkiego rodzaju straganów, stawiając kroki w rytm wesołej muzyki. Brnęła bocznymi uliczkami, na których można było raz na jakiś czas natknąć się na obeznanych kupców, trwających w swoim fachu kilkanaście ładnych lat. Przemieszczała się szybko i zwinnie, znając każdy kąt tego kolorowego miasta. Skręciła w wąską uliczkę z tylko jednym widocznym szyldem ,,Rzadkie i dziwne rzeczy u Goldiego". Otworzyła lekkie drzwi. Po sporym pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwonka. Łagodny, lecz donośny, wypełnił lokal. Z zaplecza wyłonił się młody mężczyzna.
- O, dzień dobry. Proszę o chwilkę, wujek już idzie. – Uśmiechnął się do niej promiennie. Widać, że nie był do końca człowiekiem. Zadziwiająco przystojny i najwyraźniej w jej wieku, lecz niezbyt interesujący jak dla niej.
- Nie ma sprawy. Poczekam, nigdzie mi się nie spieszy. -  Odpowiedziała, oglądając półki i wystawki. Odchyliła klapę plecaka, wyjmując listę zakupów. Miała całą noc przed sobą.
- Pomóc w czymś? Może coś podać? – Spoglądał na wyciągniętą listę z zaciekawieniem.
- Nie, dziękuję. Poczekam na pana Goldiego. – Odparła stanowczo, gwałtownie obracając się w jego kierunku i  miażdżąc chłopaka wzrokiem. Ten natychmiast schował się na zapleczu.
Kot wskoczył na półkę z marynowanymi łapkami i płodami irracjonalnych stworzeń, oglądając nowy towar. Ona skierowała się w kierunku oszklonych szafek z eliksirami i różnego rodzaju wyciągami. Nagle zaskrzypiały drzwi zaplecza i dało się słychać ciche głosy.
- Witaj Riuuk! Co cię do mnie sprowadza tym razem? – Obróciła się, by jej oczom ukazał się tak bardzo znany widok. O framugę opierał się niższy od niej, smukły mężczyzna o białych, długich włosach. Ubrany w długą tunikę z białego płótna i zielone spodnie. Mógłby idealnie uchodzić za jednego z mitycznych elfów, gdyby nie okrągłe uszy.
- To co zawsze. – Uśmiechnęła się podają mu listę. Goldi zniknął na zapleczu. Wrócił z niedużą siatką w ręce. Okrążył jeszcze kilka półek. Jego siostrzeniec wyjrzał zaciekawiony. Kiedy zauważył światło odbijające się od jej broni, schował się pośpiesznie.
- Ostatnio miałem sporą dostawę kwiatów mgielnych i trujących ropuch. – Wskazał główną ladę. – Znieśli zakaz wnoszenia żywego towaru przez miasto przy przełęczy, więc dostałem dużo nowych ofert. Nie są tanie, ale przy odpowiedniej pielęgnacji przez wiele nawet lat mogą dostarczać ci trucizny. A uwierz mi, jest wyjątkowo mocna. Mam jeszcze nowy gatunek, na którego nie odnaleziono odtrutki. Ta fioletowa w żółte plamki. – Podszedł razem z nią do drugiego pomieszczenia. Można było nazwać je kanciapą. Stały w nim dwa szklane pojemniki, wypełnione trawą i wodą z bagien. Dało się wyczuć dziwny zapach, wręcz odpychający. W środku pojemniki były podzielone na cztery mniejsze. W każdym znajdowała się inna żabka i dwie jaszczurki o jaskrawych kolorach.
- Nie mam zamiaru zabijać i nie widzę takiej potrzeby jak na razie, ale jakąś, która wywołuje nie trwałe efekty… - W jej oczach zapłonęły figlarne, złote żyłki, kiedy przypomniała sobie o Milo.
- Ta jaskrawoniebieska powoduje halucynacje. Z tego co wiem, trwają około dwóch godzin. Ta różowa w granatowe paski wydziela śluz, który po zmieszaniu z wodą strasznie śmierdzi i nie idzie tego zmyć. Widzisz tą białą? Ona jest najgorsza. Wystarczy kropla, a całą rękę pokrywają ropne pryszcze – podniósł rękaw – widzisz? Wystarczy chwila nieuwagi. – Zaśmiał się donośnie. Przeszły ją dreszcze na samą myśl. Widok nie był przyjemny. Całe przedramię było pokryte czerwono białymi  chrostami. ,,No nieźle."
- Co powiesz na tą? – Kot zasyczał jej do ucha. Nie wiedziała nawet kiedy z powrotem znalazł się na jej ramieniu. – Milo z chrostami. Haha- miau.
- Jak ja lubię tą twoją okropność. Zło jedne – połaskotała go po brzuchu. – Dobra, wezmę tą białą. Proszę spakować ja z całym potrzebnym ekwipunkiem do niej i tym akwarium przy okazji. Ale nie za dużym. Podeszła do kasy. Goldi szybko się uwinął, podając jej pakunki.
- Ile to razem będzie?
- Dwie złote i czterdzieści dwa miedziaki.
- Co tak dużo? – Skrzywiła się. ,,Siedemnaście miedziaków to srebrnik, a dwadzieścia jeden srebrników to złoty..."
- Żagiewnica podrożała. Wiesz, że ona występuje tylko zimą.
- Dwie złote i dziesięć miedziaków – na jej twarzy pojawił się wyraz doświadczonego kupca.
- Hmn… Jeszcze zamierzasz się targować? – Uśmiechnął się. – Dwie złote i dwadzieścia miedziaków.
- Dobra, może być – wyraz triumfu, który tak lubiła, ozdobił jej twarz. – Będę miała na wypad do cukierni. – Puściła sprzedającemu oczko.
Wyszła zadowolona z pełną torbą i jak to nazwała? Akwarium? Dla nowego zwierzątka ze wszystkimi akcesoriami w środku. Kot szedł koło niej z małą paczuszką na grzbiecie, w której znajdowała się żaba.
- No nie! Tak mnie wykorzystać! Miau!
- A co ty myślałeś? Kto ci jedzenie kupuje i daje dwa razy dzienne? Wymienia wodę…
- Dobra skończ, wygrałaś. – Przerwał jej wyliczankę. – Dla tego tuńczyka, którego przynosisz mi ze stołówki, mogę się poświęcić  - zamruczał i zamachał ogonem. Nagle skręciła gwałtownie. Wpadł na nią jakiś chłopak. Z jej ust wydał się krzyk kiedy obydwoje rzucili się by złapać szklaną paczkę. Zderzyli się głowami. Jonah... tego się nie spodziewała. Lecz czemu jej to nie zdziwiło? Podniosła się masując czoło i potykając się o Kota. Chłopak złapał ją pochylając się przy tym znalazł się niebezpiecznie blisko niej, a raczej jej twarzy.
- Ehem... Yyyy,.. Dzięki za ratunek. Nie wiem jak mam podziękować...Chodź do cukierni. Co powiesz na gorącą czekoladę z bitą śmietaną? Ja stawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz