sobota, 9 maja 2015

Od Lily do Araty/Milo

- Freya, Freya skarbie zbudź się… - Ktoś przemawiał do niej łagodnym tonem, przeczesując palcami jej rozpuszczone włosy. Dziewczyna przewróciła się na drugą stronę łóżka i otworzyła powoli zaspane oczy. Poranne promienie słońca miękko opadały na jej twarz. Słyszała w oddali kojący szum morza i fal rozbijających się o brzegi. Już dawno nikt nie nazywał jej Freyą…
Dlaczego jednak ten ktoś musiał ją obudzić?! Przetarła oczy i spróbowała rozpoznać mówcę, ale ten tylko się zaśmiał gardłowo i wyszedł z pokoju, udaremniając jej to. – Wstawaj śpiochu, wystygną nam naleśniki! – Głos bez twarzy krzyknął jeszcze i usłyszała jak chłopak zbiega po schodach. Cóż, lepiej być obudzoną przez chłopaka niż jakąś dziewczynę, zawsze to jedna pozytywna rzecz na rozpoczęcie dnia.
- Już wstaję. – Mruknęła i przeciągnęła się powoli. Zeszła z łóżka, uważnie stawiając najpierw prawą nogę. Skoro już została dzisiaj obudzona z samego rana, to przynajmniej reszta dnia może być udana. Zeszła na dół wciąż w koszuli nocnej i rozejrzała się po dużej kuchni. Nie rozpoznawała domu, w którym się znalazła, ale nie rozmyślała nad tym długo, bo poczuła słodki zapach naleśników i… Czy to dżem malinowy? Jej ulubiony!
- W końcu jesteś, usiądź przy stole i zjedz naleśniki. Pomogą ci odzyskać energię. – Nadal nie dostrzegała chłopaka, ale wzruszyła ramionami i wzięła się za jedzenie. Kiedy skończyła śniadanie z szerokim uśmiechem wstała od stołu i pozmywała naczynia. Właśnie kończyła, kiedy silne ramiona objęły ją z tyłu. Wtuliła się ochoczo w nieznajomego, który się nią zaopiekował. – Czas się obudzić Freya. I postaraj się więcej sypiać, bo mimo, że lubię ci pomagać i zawsze chętnie służę pomocą swojej pani, to wolałbym żebyś bardziej o siebie dbała. – Mruknął jej do ucha i zanim zdążyła się odwrócić, leżała już na łóżku, z powrotem w swoim pokoju. Albo w nieswoim pokoju…
Już w chwili, gdy się ocknęła wiedziała, że była w transie, gdzie opiekował się nią jeden z jej żywiołaków. Ci dwaj po prostu nie potrafili opuścić okazji by wślizgnąć się do jej głowy. Jak zawsze zresztą od kiedy zawarła z nimi pakt, pomagali jej w trudnych chwilach i za to była im wdzięczna. Spojrzała na zegarek. No tak, tym razem odzyskanie sił zajęło jej aż półtora godziny. Całe szczęście, że jej ciało nauczyło się odzyskiwać siły w krótkim czasie, bo inaczej straciłaby cały dzień. Jednak zaraz, wróćmy do kwestii jej pokoju! Co u licha?!
W pomieszczeniu znajdowały się te same meble co zwykle, jednak nie były one wykonane z różanego drewna, a w kolorze bieli i złota. W dodatku jej cudowna toaletka! O zgrozo… Cóż, przynajmniej pokój był wysprzątany. Ze zdumieniem dostrzegła również swoje ubrania. W całości, poskładane i ułożone w szafie, do której drzwi były otwarte. Spojrzała na kartkę leżącą na łóżku, którą zgniotła przypadkiem tuż po obudzeniu. Przeczytała liścik i pokręciła głową. „Co za palant z tego Araty! Jednak trzeba przyznać, że dość szybko załatwił nowe meble i identyczne ubrania… Ale to nadal nie rekompensuje tego co zrobił!”
Wstała gwałtownie z łóżka z zamiarem znalezienia go i przywalenia chłopakowi i o mały włos nie potknęłaby się o jego ciało wyłożone wzdłuż na podłodze. W pierwszej chwili miała ochotę go obudzić albo nawet wyrzucić przez okno, jednak był bardzo blady. Niemożliwe, czy on…? Nieee, przecież nikt nie byłby na tyle głupi, by stworzyć tyle rzeczy i naprawić za pomocą samej magii. A może jednak?
Postanowiła, że na razie da mu czas by odzyskać siły. Żadna przyjemność z kopania leżącego. Przy pomocy magii wiatru uniosła go z podłogi i przeniosła na łóżko, z którego właśnie zeszła. Wyprostowała się i weszła do łazienki, z którą połączony był jej pokój. Musiała ściągnąć koszulę i opatrzyć rany, zanim wda się w nie zakażenie. „No oczywiście, o tym by tutaj posprzątać nie pomyślał…” Jadowite słowa przyszły jej do głowy i nic nie mogła na to poradzić. Z westchnieniem wyciągnęła przed siebie rękę. „Chyba nie mam wyboru.”
- Lekka bryza, potężna w swej władzy, nawet słaba, rzucasz na kolana. – Jej słowa choć wymówione szeptem rozbrzmiały w pomieszczeniu co najmniej tak głośno, jak gdyby podniosła głos. - Łagodny i niszczący, usuń wietrze skryte mgłą pozory. W imieniu kontrahenta, panie czasów, ty któryś naszym wybawieniem i zniszczeniem, powierz mi wszystkie swoje duchy i działaj zgodnie z moją wolą. Tym dekretem technik zarządzam białą czystkę. Dziś me imię brzmi Asservissante - Zniewolenie.
Potężny powiew wiatru wypełnił pomieszczenie i nagle wszystkie rzeczy uniosły się w powietrze, po czym same z siebie zaczęły porządkować łazienkę i odstawiać się na miejsce. Rozmazane po ścianach kosmetyki zostały starte przez ręczniki, płyny wróciły na wannę, a perfumy ułożyły się w równym rzędzie na półce nad umywalką, która przytwierdziła się na powrót do ściany. Tylko lustro, które było w kawałkach nie nadawało się do naprawy, więc z westchnieniem Lily stworzyła w ramie identyczną szybkę. Na nowe lustro nie chciała tracić energii. Zresztą lubiła to stare. Jedyny element, który pozostał z jej pięknych, starych mebli.
Lilian zdjęła koszulę, która zdążyła już nasiąknąć krwią. Przy okazji trochę zdarła skórę, ponieważ ubranie się przykleiło do mokrego ciała. „To pewnie przez ten upadek. Do diabła z tobą Arata!” Syknęła z bólu przez zaciśnięte zęby, jednak na szczęście znalazła w kosmetyczce nieotwartą maść leczniczą, którą kupił jej brat. Ostrożnie przemyła rany ręcznikiem, po czym wsmarowała w nie ostrożnie maść. Lekarstwo szybko uśmierzyło ból i już po chwili Lily znów mogła spokojnie oddychać. Owinęła się jeszcze tylko bandażami i usiadła na podłodze z podkulonymi nogami.
Teraz, kiedy już zajęła się najważniejszym, zaczęła się zastanawiać nad tym, w jaki sposób właściwie trafiła do swojego pokoju. Jedno, że kiedy spała jej pokój został zamieniony w apartament księżniczki. Pamiętała jedynie upadek, gdy goniła Aratę i to, że wpadła na Milo. Później chyba usnęła… Ciekawe, co z nim się później stało?
„Zresztą co ja teraz zrobię?! Przecież nie wzięłam ze sobą żadnych ubrań!” Szkoda jej było używać mocy po raz kolejny na coś tak trywialnego, ale jeszcze gorsza  wydawała się alternatywa, w której wchodzi pół naga do pokoju, w którym Arata może się w każdym momencie obudzić. „Trzeba było po prostu wywalić go przez okno… Okej w takim razie pozostaje mi jedynie obudzić go i poprosić o przyniesienie mi jakiegoś ubrania. Pfff, zdurniałam do reszty!”
- Arata, obudź się śpiochu! – Wrzasnęła na cały głos. Usłyszała jak chłopak mruczy pod nosem. – Arata wstawaj! Musisz mi pomóc. – Dotarło do niej jego marudzenie i nie potrafiła się przy tym nie uśmiechnąć. – Jestem w łazience. Jako, że dzisiaj zalazłeś mi za skórę, bądź łaskaw okazać skruchę i podaj ten różowy komplet z szafy! – Nie minęła chwila, jak przez drzwi podał jej ubranie. Lily pospiesznie związała włosy w kucyka i się przebrała.


- Hej. Dzięki za wszystko, ale nadal jestem na ciebie zła. – Mruknęła, otwierając drzwi tak mocno, by niby przypadkiem uderzyć nimi w jego ramię. – Masz jakieś plany na dzisiaj? Moglibyśmy wyskoczyć gdzieś razem. – Dodała, wychodząc z pokoju. Nie interesowało jej w sumie, czy za nią pójdzie. Była zraniona jego dzisiejszym zachowaniem i nadal zmęczona, więc właściwie wszystko miała gdzieś.
- Milo? – Wyrwało jej się, kiedy przechodząc, zobaczyła chłopaka śpiącego na kanapie w Dormitorium Mrocznych. „Ale co on tu u licha robi?! Nie wspominając o…” No cóż, nikt nie powiedział, że nie może na nim spać jakaś dziewczyna, ale i tak nie powinni tego robić w miejscu publicznym. Sytuacji nie polepszał fakt, że chwilę wcześniej w jej pokoju spał Arata. Jakby chcąc sobie zreflektować własny błąd, podeszła do chłopaka. – Milo obudź się, jestem oburzona twoją postawą! I co to za dziewczyna!? – Zapytała podniesionym głosem, niemal potrząsając chłopaka za ramię.
- Lily to jest… - Arata, który zjawił się nie wiadomo kiedy i skąd, złapał ją za ramię. Odsunęła się, spoglądając na niego zaciekawiona i czekała na wyjaśnienia. ,,Ciekawe, co tym razem narozrabiał..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz