wtorek, 12 maja 2015

Od Araty do Lily

- Oj tam, oj tam. To nie było duszenie, ale muszę przyznać, że było mi naprawdę przyjemnie. - "Ledwie powstrzymałem się od śmiechu, ale co tam, pobawię się jeszcze z moją małą diablicą, całą czerwoną od wstydu i zażenowania."
- A tak w ogóle, to jak się tutaj dostałeś? - Spytała drżącym głosem.
- Było zamknąć okno. Po za tym tak przyjemnie się z tobą śpi, że po prostu nie chciało mi się wychodzić. Ciekawi mnie tylko, co ci się śniło? Mamrotałaś coś o słodyczach... Czy naprawdę tylko o nich potrafisz myśleć?
- Ej uważaj sobie, bo zaraz wezwę kogoś odpowiedzialnego za to i będziesz miał przerąbane, więc uważaj na słowa. - Dziewczyna potrafi się odgryźć, ale nie na tyle, by mnie zniechęcić. "Nie mogła mnie pokonać od naszej pierwszej sprzeczki. Hmm... W sumie nie pokonać, a raczej powstrzymać." Drżała z zimna. Jakoś nie mogłem na to patrzeć. "Czas bawić się dalej!"
- Nie zimno ci? Tu pod kołdrą jest tak ciepło i na dodatek tyle miejsca... W spokoju się oboje pomieścimy. Ewentualnie mogę nadal udawać, że jestem twoim misiem. - "Jak ja uwielbiam smak zwycięstwa" Lily bez namysłu wskoczyła pod kołdrę, ale utrzymywała cały czas dystans między nami. - Wygrałem. Widzisz, mnie nie pokonasz.
- Zaraz ci przywalę i zobaczymy, co wtedy zrobisz.
- Spokojnie, nie masz co się martwić, ale pozwól, że zostanę tu do rana.
-Możesz jeszcze co najwyżej 15 minut.
-NIE!! u siebie nie mogę usnąć a u ciebie jest jakoś tak przyjemniej, milej i w ogóle. Nie wyganiaj mnie proszę przecież nic się nie stanie jak raz się ze mną prześpisz. - Lily zmieniła nastawienie i odwróciła się do mnie plecami.
- Możesz zostać, ale spróbuj tylko czegoś dziwnego, a zginiesz.
- Dobrze, dobrze. - Pokiwałem głową. - Wietrze. Użycz swej mocy i dopomóż mnie w tej misji. - Wyszeptałem zaklęcie, by w pokoju zrobiło się bardzo zimno. Wiatr znosił do pokoju całe zimne powietrze z zewnątrz. Widziałem, jak Lily zaczyna trząść się z zimna. Mnie jakoś to nie ruszało. Pewnie ze względu na moje smocze moce. - Nie jest ci zimno?
-Nie, wcale, czemu pytasz? - Głos jednak zadrżał jej przy ostatnim słowie.
- Przecież widzę, ślepy jeszcze nie jestem. Jak chcesz, to odwrócę się plecami do ciebie i możesz się do mnie przytulić.
- A co to niby da? Przecież tobie na pewno też jest zimno. Mam wrażenie, że znalazłam się w samym centrum burzy śnieżnej!
- Nie jest mi zimno, a wręcz gorąco. Wszystko dzięki temu, że mam władzę nad ognistym smokiem. To jak będzie? Chcesz skorzystać czy wolisz zamarznąć?
- Robię to tylko dlatego, że nie mam wyboru. - "Mogła byś zamknąć okno, a czar by prysła, ale
dobra." - Odwróć się. - Powiedziała bardzo nieśmiałym tonem. "Przynęta zarzucona. Teraz tylko w odpowiednim momencie trzeba złapać za wędkę." Odwróciłem się, a Lily w jednej chwili była już obok moich pleców. Objęła mnie ostrożnie ramionami, ale nie przytuliła się tak jak poprzednio.
- I co, lepiej? - Zapytałem.
- Tak. Ale więcej tego nie powiem. I nie licz na słowa podziękowania! A teraz śpij i nie waż mi się odwracać!
- Tak, tak... - "I tak się odwrócę byś rano widziała moją twarz przy pobudce..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz