niedziela, 10 maja 2015

Od Lily do Araty/Milo

,,No i jak zwykle przy najmniejszej oznace kłopotów Arata wyskakuje przez okno. Poważnie ludzie, czy nie mógłby choć raz wyjść przez drzwi jak człowiek?! Dlaczego zawsze musi być kompletnie nieodpowiedzialny?!" Lily dziobała widelcem w swoim kawałku ciasta. Gdyby nie to, że było to jej ulubione ciasto, w tej chwili zostałoby poszatkowane przez nią na kawałeczki. A już myślała, że trochę ze sobą dogadają. Zawsze ze wszystkimi ludźmi miała dobry kontakt. Poza nim. Spojrzała ze smutkiem na jego talerz. ,,Arata swojego ciasta niemal nie tknął, co za marnotrawstwo..."
- No więc, zamierzasz się do mnie przysiąść, czy nadal będziesz wymachiwać dookoła mieczem? - Zapytała Sory, prostując się po chwili na krześle. - Chociaż muszę przyznać Sora, że jest piękny. - Dodała, z lekkim uśmieszkiem. Właściwie nic o niej nie wiedziała, a była ważnym członkiem rodziny Araty, co ją zaintrygowało. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej o tej dziewczynie, która wdarła się do zimnego serca Araty, zajmując tam stałe miejsce. ,,Mnie od początku nie lubił, więc co takiego ona w sobie ma, czego ja nie mam?"
- Tak, właściwie mogę się dosiąść. I tak nie mam nic lepszego do roboty. - Mruknęła, odsuwając dla siebie krzesło. Lily uśmiechnęła się, widząc że Sora zjada kawałek Araty i sama również dokończyła swoją porcję.
- Zawsze tak cię zostawia na lodzie? - Zapytała zaintrygowana, popijając herbatę. Wiedziała, że Sora nie jest naiwna. ,,Nikt, kto wytrzymuje z Aratą nie może być głupcem. Wystarczy, że on sam jest idiotą." Zdecydowała więc wysłuchać jedynie narzekań dziewczyny, od czasu do czasu zadając mniej osobiste pytania. Ważne, by stały się sojuszniczkami. Przy odrobinie szczęścia Sora pomoże jej wywinąć Aracie jakiś numer w akcie zemsty.
- Podobnie jak i ciebie prawda? - Sora wzruszyła ramionami. Zdaje się, że zdążyła przywyknąć do jego krzywego charakteru. No bo jak ktoś, kto potrafi rozwodzić się nad różnych rzeczach godzinami i myśleć o niebieskich migdałach, może jednocześnie tak strasznie dokuczać innym?
- Auć, zabolało. Ale trafna riposta. - Lilian udała, że w ogóle nie interesuje ją dalsza rozmowa. Odwróciła głowę w kierunku sceny i w rękach trzymała kubek z chłodną już herbatą. - Naprawdę tak strasznie wkurzyło cię to, że cię zostawił? - Spytała niby obojętnie.
- Oczywiście, że tak. Jest moim panem. - Jej oschłym słowom przeczył jednak rumieniec na twarzy. - Zresztą podobnie jest z tobą. Dlaczego wkurzasz się o każdą mniejszą rzecz, którą zrobi albo powie? Odczepiłby się, gdybyś go ignorowała. Ale nieeee, zawsze próbujesz zrobić z siebie ofiarę.
Teraz nadeszła kolej Lily, by na jej policzkach wykwitł szkarłatny rumieniec. Chociaż w jej przypadku był to raczej rumieniec gniewu. - Próbowałam. W trzeciej klasie, pamiętasz? Wtedy wparował do klasy w trakcie zajęć z transmutacji twierdząc, że wzywał mnie dyrektor w jakiejś ważnej sprawie, a tymczasem po drodze wrzucił mnie do fontanny stojącej przed budynkiem szkoły i uciekł, twierdząc że, cytuję... Jego się nie ignoruje. - Jakby dla podkreślenia swoich słów, zrobiła palcami cudzysłów w powietrzu. Sora roześmiała się i pokiwała głową.
- A wyobraź sobie, że raz zrobił okropny kawał tej siostrze zakonnej, która prowadzi zajęcia z uzdrawiania. A kiedy ona próbowała go oskarżyć, zwalił wszystko na mnie, ponieważ ja mogłam się po prostu zamienić w księgę. Od tamtej pory unikam okolic szkolnego szpitalu jak ognia. - Widać było, że ta historia dała jej nieźle w kość, kiedy grymas niezadowolenia wykrzywił jej usta.
- Nie wierzę, że zrobił coś takiego! Musiałaś być wściekła. - Lily złapała ją za rękę i poklepała po dłoni pocieszająco. Z początku planowała po prostu zemścić się na Aracie i ją wykorzystać, ale Sora okazała się być osobą tak samo dobitą przez Aratę jak ona. Jedyne, o czym Lilian była w stanie teraz myśleć było ogromne współczucie, które czuła dla Sory.
- Oczywiście, że byłam. Nadal jestem. W sumie sama nie wiem. - Pokręciła głową z zamyśleniem. - A ty wciąż jesteś zła o te wszystkie kawały, które ci zrobił?
- Szczerze? Wielu z nich nawet już nie pamiętam. - Wzruszyła ramionami. - To znaczy... Jestem zła na niego, a nawet wściekła za ostatnią akcję z chochlikiem, ale...
Siedziały przez chwilę w milczeniu, spoglądając na siebie porozumiewawczo. Taaak, Arata po prostu potrafił tak szczerze przepraszać, że dziewczyna aż pragnęła mu przebaczyć. ,,Drań. Parszywy drań, jak on w ogóle śmie ten fakt wykorzystywać przeciwko nam?!"
Długo jeszcze tak siedziały i rozmawiały ze sobą na różne tematy, często zupełnie niezwiązane z Akademią czy Aratą, a po prostu jakieś dziewczęce problemy, zakupy, hobby, czy też ich historie miłosne... Lilian czuła, że zdobyła tego dnia drogą jej przyjaciółkę. Śmiały się razem, często do łez i objadały się wszelkiego rodzaju ciastkami. W końcu Lilian spojrzała na zegarek i zrzedła jej mina.
- Tak mi przykro Sora! Bawiłam się wspaniale dzisiaj i koniecznie musimy to kiedyś powtórzyć, ale tymczasem muszę już iść do siebie. Nie ułożyłam jeszcze swojego planu lekcji na jutro, poza tym jestem padnięta i muszę się porządnie wyspać. - Przytuliła dziewczynę mocno i odwróciła się w stronę drzwi. Naprawdę nie sądziła, że tak bardzo zżyją się ze sobą.
- Do następnego! - Krzyknęła Sora i Lily przeszła przez magiczne drzwi, które przeniosły ją na szkolny dziedziniec. Szybko przebrnęła przez Plac Główny i znalazła się w akademiku. W drodze do swojego pokoju, zahaczyła o Dormitorium Mrocznych, gdzie dostrzegła wciąż śpiącego Milo. ,,Muszę go obudzić, przecież nie zostanie tutaj do rana!"
- Milo, obudź się. - Potrząsnęła go delikatnie za ramię, ale chłopak ani drgnął. Po chwili namysłu nachyliła się nad nim i... Huhnęła mu powietrzem do ucha. Ledwie zdążyła się odsunąć, kiedy chłopak gwałtownie się wyprostował. Wciąż chichocząc, Lily zawołała. - Dobry wieczór śpiochu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz