poniedziałek, 18 maja 2015

Od Lily do Araty/Milo

- I jak, uwierzył w to? - Zapytała, z ustami pełnymi płatków śniadaniowych. Siedziały wraz z Sorą w jadalni, a Lily pospiesznie kończyła śniadanie. ,,Mam nadzieję, że będziesz się kiedyś smażył w piekle za te wredne żarty Arata..." Nic nie mogła na to poradzić. Jej policzki nadal były zaczerwienione ze złości, a oczy ciskały gromy w każdego, kto się napatoczył. Na szczęście niewiele osób wciąż znajdowało się w sali.
- Tak, bez problemu. We mnie nie wierzysz? Jestem mistrzynią aktorstwa i przekonywania innych do swoich racji. Zresztą... Przecież go nie okłamałam, prawda? - Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo. Wymyśliły ten fortel już przy poprzednim spotkaniu, ale żadna z nich nawet nie podejrzewała, jak szybko zdołają wprowadzić go w życie. ,,Arata, sam się człowieku podstawiasz..." - W końcu chcesz żeby do ciebie przyszedł, bo planujesz zemstę.
- Sora gdybym kiedyś znalazła się po drugiej stronie, zdziel mnie w głowę i przypomnij, że z tobą nie warto zaczynać, masz zbyt wiele pomysłów na zemstę. - Mruknęła, obserwując jej pełną satysfakcji, uradowaną twarz. ,,Jak dziecko, jak dziecko..."
- Pewnie, nie ma sprawy. - Wzruszyła ramionami. - Jeśli dalej będziesz się żarła z Aratą jak do tej pory, to wiedz, że ci nie pomogę, ale tym razem zgadzam się, że zasługuje na małą nauczkę. - Lily wstała od stołu i wygładziła spódniczkę. - Poza tym pamiętaj...
- ...Jeśli nie będziemy ostrożne, to zgniecie nas jak mrówki. - Zerknęła kątem oka na kiwającą z aprobatą Sorę. ,,No cóż, skoro już się uspokoiłam, czas najwyższy na zajęcia..." - Wiem, nie przegapi żadnej okazji, by mi przypomnieć, kto tu jest mistrzem. Ale tym razem nie jestem sama!
Dziewczyny pożegnały się, ponieważ Sora nie uczestniczy w zajęciach i Lily wyszła na Plac Główny. Tego dnia to właśnie tam miały się odbyć jej pierwsze zajęcia, sztuki walki. ,,Normalnie pewnie ćwiczyłabym w mundurku, ale spódniczka nie wydaje się najlepszym rozwiązaniem, więc powinnam skoczyć do szatni i się przebrać w strój..."
Adrenalina już krążyła jej w żyłach. Jakby nie było od samego rana tryskała niespożytą energią i miała ogromną ochotę się zmęczyć. Dotarła do przebieralni w rekordowym tempie i odetchnęła z ulgą widząc inne przebierające się dziewczyny. ,,Gdybym miała być jedyną, to chyba zostałabym w spódniczce..."
- Hej Lily, co u ciebie? - ,,Nie, proszę, dlaczego ona?!" Nie wiadomo kiedy, została objęta szczelnie ramionami, a ogromne balony rozpłaszczyły się na jej placach.
- Cześć Sheila. Wspaniale. Widzę, że mamy wspólnie zajęcia. - Dobrze, że już za młodu nauczyła się opanowywać sarkazm, bo w tej chwili język aż się prosił by wypowiedzieć zupełnie inne słowa. - Jak się układa między tobą a Lucasem? Nadal razem? - Zapytała, udając zainteresowaną. Może jeśli Sheila zacznie paplać, to Lily się wyłączy i w miarę możliwości w spokoju przebierze.
- Och, ależ oczywiście! Bardzo się kochamy i myślę, że nasz związek rozkwita. Wyobrażasz sobie, że już to zrobiliśmy? - Lily się nie pomyliła. Sheila rozgadała się w najlepsze. - Twój brat jest wspaniały. Taki czuły... - ,,Ymhm, ta jasne." - ... To prawda, że spaliście ze sobą? Zawsze mnie to ciekawiło, ale Lucas zawsze zaprzecza no i jesteście rodzeństwem... Ale sama rozumiesz, ciężko uwierzyć, że mając w domu takie ciacho, ty...
Lily udało się ukryć salwę śmiechu pod pretekstem napadu kaszlu. No cóż, nie był to pierwszy raz kiedy zadano jej podobne pytanie. Do licha, dawniej z bratem często udawali parę. Uwielbiała nabijać się z ludzi, którzy wpatrywali się w nich ze zdumieniem i lekką zazdrością, że nie obchodzi ich opinia innych. Teraz zdarzało im się to rzadziej, ale nadal była to jedna z ich stałych rozrywek, gdy witali do jakiejś gospody.
- Tak ci współczuję, to musi być straszne. - Jakaś blondynka wcięła się w zdanie i spojrzała na nią życzliwie. A... Ap? Avr? Amber! ,,To ta szóstoklasistka z Jasnych..."
- No właśnie, prawda?! - Krzyknęła z podekscytowaniem, podejmując temat i zachichotała. Kilka dziewczyn w szatni, które przysłuchiwały się zaciekawione tematem rozmowy, zawtórowało jej. - Wyobrażasz sobie, że czasem ciężko było mi powstrzymać się przed rzuceniem się na niego? - Wszystkie zgodnie pokiwały głową. ,,Rany, czy jest tutaj choć jedna, której nie zaliczył?!"
- Czyli nigdy z nim nie byłaś? - Zapytała podejrzliwie Sheila, nie dając się tak łatwo zbić z tropu.
- Nigdy, nigdy. Bardzo go kocham i jest moim ukochanym braciszkiem, ale wiecie co? Czekam na tego jedynego, księcia na białym koniu, który uratuje mnie z opresji. Wiecie, że złożyłam śluby czystości? Pragnę TO zachować dla swojego męża. - Westchnęła teatralnie z rozmarzonym wzrokiem. Koleżanki zaczęły ją poklepywać i zgodnie przytakiwać.
- Lily jesteś cudowna! Chciałabym wytrwać w takim postanowieniu...
- Oto właśnie nasza wiceprzewodnicząca!
- Jak przystało na rodzinę Mortis, prawdziwy z ciebie wzór do naśladowania!
- Chciałabym być taka jak ty!
Lilian wyszła z szatni, żegnana gromkimi brawami. ,,Nie mogę uwierzyć, że to kupiły. Najważniejsze, że wydostałam się z tego gniazda wron. Jak to mówią? Jak wejdziesz między wrony, to kracz jak i one? Nie ma tego złego. Taka akcja szybko się rozniesie po szkole, a pełna ubarwień największych plotkar, tylko podniesie moją reputację."
Ostatecznie w szatni było tak ciasno, że Lily zrezygnowała ze stroju sportowego. W trakcie walki zmieni po prostu swój strój za pomocą magii na jeden z podarowanych jej przez żywiołaki. Przez długi czas ich nie zakładała, ale zawsze wygodnie jej się w nich walczyło. Zresztą duchowe ubrania pomagają wzmocnić łącze pomiędzy energią maga i żywiołaka, więc nikt nie powinien mieć do niej pretensji. ,,Zapewne inni również skorzystają z tej możliwości."
- Och Lily, dobrze że jesteś. Mamy pewien pomysł na dzisiaj i chcielibyśmy cię jako przedstawicielkę Samorządu Szkolnego poprosić o zdanie w tej sprawie. Pójdziesz ze mną? - Skinęła głową i ruszyła za jednym z nauczycieli od "zajęć fizycznych". ,,Ciekawe, o co może chodzić?"
- Co powiesz na małe zawody pierwszego dnia szkoły? Jakiś turniej, nie konkurencje. - Usiadła na jednym z ustawionych dla nauczycieli krzeseł i spojrzała na tłumy uczniów zebrane na placu. ,,Jeden, dwa, trzy, pięć... Zaraz, czy tutaj są wszystkie roczniki?!" - Planowaliśmy wyłonić kilku uczniów i zestawić ich ze sobą, aby walczyli...
- Beznadzieja. - Nie dała mu nawet dokończyć, bo już wiedziała, co chce powiedzieć. W zeszłym roku mieli podobny pomysł, ale wtedy dyrektor na to nie zezwolił. - Zwolnimy z zajęć wszystkich uczniów, ale jedynie trzy najwyższe roczniki wezmą w turnieju czynny udział. Pozostali poobserwują. Nie są jeszcze gotowi i może im się stać krzywda.
- Mieliśmy to na uwadze. Sprowadziliśmy nawet siostry, aby udzieliły pomocy na miejscu w razie czego... - Przewróciła oczami na jego tłumaczenia. Z uczniami dyskutowałaby trochę inaczej, ale tym trzeba wyłożyć kawę na ławę.
- W takim razie Samorząd nie popiera organizacji tej imprezy, ponieważ zbyt długo trwałyby rozgrywki i nie udałoby nam się wyłonić zwycięzcy w dniu dzisiejszym. Trzy najstarsze roczniki albo wszyscy wracamy do swoich zadań. - Uśmiechnęła się triumfalnie, widząc ich podupadającą wolę walki. - Ponadto przeniesiemy się na arenę. Tutaj nie pomieścimy wszystkich widzów.
- Zgoda. Walki zorganizujemy pomiędzy wydziałami... Albo nie. Zaczniemy od dobrania uczniów w cztery grupy czteroosobowe. W każdej będą cztery osoby z tego samego wydziału. Dwie drużyny mrocznych i dwie jasnych. Walczą techniką dowolną, dalej przejdą po dwie osoby z każdej grupy. Sędziami będą nauczyciele. Może być na razie? - Zapytał mnie z zastanawiającym wyrazem twarzy. Jakby czegoś zapomniał, ale nie wiedział czego.
- Jeśli czegoś pan nie ujął, to pomyślimy nad tym w trakcie. Podobnie jak z dalszymi etapami. Nie bardzo rozumiem, gdzie tu walka między wydziałami, ale dobra. - Wzruszyła ramionami. - A tymczasem dołączę do tłumu uczniów. - Zeskoczyła z krzesła i machając im na pożegnanie, podbiegła do zebranych. Stanęła w rzędzie. Po chwili podszedł do nich nauczyciel i wyjaśnił wszystko. Wyczytał również listę osób wybranych do wzięcia udziału w rywalizacji. Z zadowoleniem dziewczyna przyjęła fakt, że wśród jej przeciwników w pierwszej rundzie nie znajdzie się wielu trudnych przeciwników. Nawet w najcięższym dopasowaniu wciąż ma szanse przejść dalej. ,,Lucky..." Uśmiechnęła się do siebie.
- Tak więc, niech rozpocznie się turniej! - I z tymi słowami tuż przed nimi, na wolnej polanie, wzniosły się wysokie ściany amfiteatru. Profesorowie magicznych przedmiotów nie ustając w wysiłkach, tworzyli, wykorzystując całą swoją moc. Jak zwykle widowisko to było niesamowite.


-
No cóż, Drodzy Czytelnicy. Zdajemy sobie sprawę, że nasz opis turnieju i zasad jest trochę mglisty. W dodatku nie zamierzamy ujawniać wielu informacji od razu i na konkrety będziecie musieli trochę poczekać. Aby trochę umilić wam czekanie, Nekomura przygotowała dla was pewien wykres, z którego będziecie w stanie większości rzeczy domyślić się sami. Tak więc dobrej zabawy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz