Wszedłeś do biblioteki z dziedzińca i myślałeś, że tam też
wyjdziesz. To jednak byłoby zbyt oczywiste nieprawdaż? Znalazłeś się w
pomieszczeniu pełnym ludzi. To miejsce, do którego wszedłeś, podobnie jak
wszystkie inne pomieszczenia w tej szkole, jest ogromne i bogato zdobione.
Liczne, zabytkowe dekoracje, wielkie, kryształowe żyrandole, czy też spora
scena po drugiej stronie pomieszczenia, naprawdę robią wrażenie. Utrzymywany
jest tutaj antyczny styl, kojarzący się z jakąś operą, a kolory, które królują
w pomieszczeniu, to biel i złoto.
Stoliki są okrągłe, spore i rozstawione w czterech równych
rzędach. Przy każdym z nich znajduje się osiem wygodnych krzeseł. Wszystko
elegancko nakryte: serwetki, kieliszki, zastawa. No cóż, całość tutaj aż
krzyczy o wydanych na wystrój pieniądzach. Nie można jednak zaprzeczyć, że prezentuje
się to wspaniale.
W sali panuje jakieś ogólne poruszenie, a usadzeni na
miejscach uczniowie rozmawiają o czymś z zaangażowaniem. Dosłyszałeś jedynie
fragmenty: starszy, uczeń, wykład, zostać… W tym samym momencie podeszła do
ciebie kelnerka. Ładna kelnerka. – Nowy uczeń?
Kiwasz głową, a ona z uśmiechem prowadzi cię do stolika.
Siadasz na miejscu, a przed tobą ląduje karta dań i napoi. Nie masz na nic
ochoty, więc dziewczyna spogląda na ciebie ze zrozumieniem i po chwili przynosi
ci na tacy słodki, kolorowy koktajl. Wow, ciekawe ile będziesz musiał zapłacić
za taki luksus. Cukierkowy szejk nie jest tani. – Mów gdybyś czegoś jednak chciał, ponieważ
uczniowie akademii jedzą w kafejce za darmo. – Otwierasz oczy ze zdumienia.
Poważnie? Za free? No cóż, jak dają to przecież nie odmówisz prawda?
Piłeś spokojnie koktajl, rozglądając się z zaciekawieniem
dookoła. Drzwi na pewno miały swój cel w przysłaniu was wszystkich w to
miejsce. Inny niż wypromowanie darmowych słodkości. Twoja myśli błądziły gdzieś
w oddali, gdy nagle w pomieszczeniu zapadła cisza. Na scenę wyszedł jakiś
niewiele starszy od was okularnik.
- Witam wszystkich nowych – zaczął i widać było jak na
dłoni, że zapowiada się na dłuższe przemówienie. - Nazywam się Barend i jestem uczniem
czwartego roku na wydziale gołębicy. Moją pasją od małego była historia.
Później okazało się, że jestem obdarzony magią i tak uzyskałem dostęp do jednej
z największych bibliotek na świecie. Tak oto jestem tutaj, żeby opowiedzieć wam
trochę o historii świata.
Od zarania dziejów istniało coś niematerialnego. Jedni
nazywali to losem, inni istotą, ale najpopularniejszą przyjętą formą stało się
Urkir, co w wolnym tłumaczeniu oznacza magia. Ludzie na początku nie potrafili
tego okiełznać, ale ingerowało to w ich życie. Czasem pozytywnie, częściej
negatywnie. W pewnym monecie ludzkość zapragnęła okiełznać Urkir, powstawały
kościoły i specjalne szkoły. Rozważali o tym filozofowie i duchowni. Mądrzy i
głupi. Ewolucjoniści i kreacjoniści. Ogółem zrobił się taki szum i chaos, że
sama pierwotna magia nie wytrzymała.
Nastąpiła Eksplozja.
Urkir przemieniło się w czystą energię i wcieliła się ona we wszystko co miała
obok siebie. Niektóre przedmioty zebrały jej więcej i coś takiego nazwano
źródłami. Nastała era wojen i zbierania. Każdy człowiek chciał pozyskać jak
najwięcej źródeł, bo energia dawała wieczną młodość i wielką siłę. Ludzkość
popadła w taki wyścig szczurów, że nie zauważyła nawet, kiedy energia zaczęła
się buntować i niszczyć imperia. Wtedy powołano po raz pierwszy Radę Nadzorczą.
Składała się ona z przywódców pozostałych przy istnieniu państw. Zadecydowali
oni o zgromadzeniu wszystkich źródeł w jedno miejsce i pozostawienie ludzkości
bez energii. Pomysł wydawał się genialny. Wszyscy ludzie oddali swoje źródła (w
większości dobrowolnie, ale zdarzały się przypadki użycia siły). Niby plan był
doskonały, ale jednak czegoś nie przewidziano.
Energia nie wytrzymała w zamknięciu przez tak długi czas.
Nastąpiło Uwolnienie. Wszystkie pokłady ze źródeł wybiły się ze swoich więzień
i zaczęły przeczesywać świat, niszcząc i zabijając wszystko na swojej drodze.
Ludzkość była pewna swojej zguby. Wtem jednak niszczycielska siła wzbiła się w
powietrze i otuliła cały świat. Cała ta powłoka okazała się być jednak
niestabilna i wybuchła, spadając na ziemię w postaci deszczu. Ludzkość się
przeraziła i nie wychodziła z domów, lecz niektórzy zapragnęli podziwiać to z
bliska. Ci, na których spadł deszcz, zostali obdarzeni magią. Tam, gdzie
panował dzień-jasną, a gdzie noc – ciemną. Razem z nią otrzymali również wiedzę,
jak się nią posługiwać. Wtedy drugi raz powołano Radę Nadzorczą. Składała się
ona ze wszystkich ludzi obdarzonych magią. Postanowili oni założyć specjalne
szkoły dla dorosłych, gdzie będą uczyć się nawzajem, jak się posługiwać tym
darem. Uznali oni też, że jeżeli dziecko będzie także magiczne, to dostanie
zakaz używania mocy do szesnastego roku życia. Tak więc powstały pierwsze
szkoły magii. Zaczęło się ich robić więcej i wszystko funkcjonowało sprawnie.
Przez pewien czas.
Wszystko przez ten głupi zakaz dla dzieci. Nie wszystkie się
mu podporządkowały. Co ciekawsze, uczyły się na własną rękę z mizernym
skutkiem. Nie wiedzieli oni, że magia w tym wieku jest jak ich nastrój,
niestabilna. To ich zachowanie nie sprawiałoby większego problemu, gdyby nie
Qillathe. Ona wpadła na genialny pomysł stworzenia mniejszej akademii magii,
gdzie uczyliby się młodzi magowie. Szkoła ta cieszyła się wielką popularnością,
więc przyjmowała coraz więcej uczniów. Takie nagromadzenie niestabilnej energii
znowu nie wytrzymało i wywołało wielką burzę magii. Moc w ogromnej ilości
uwolniła się z ciał uczniów, aby wstąpić w biedną Qillathe. Rozpętało się
apogeum. Ciało dziewczyny rozbiło się na atomy, a każdy z nich posiadał więcej
energii niż dobre źródło. Każda taka cząsteczka zaczęła pocierać się z inną i
wyzwalać pioruny. Nie były one jednak normalne. Każdego trafionego zatrzymywały
w czasie. Do dziś stoją oni jako posągi, choć w nieco zmienionej formie, ponieważ za pomocą magii zmieniono ich wygląd, aby przypominali ozdoby, a dokładniej anioły. Mówi się, że jeżeli ktoś znajdzie sposób na to, aby
ich odczarować, zostanie spełnione jego najskrytsze marzenie.
Tak brzmi legenda i jak widzicie nikt tego nie dokonał, więc
liczę na was. Ale wracając do historii. Burza nie chciała się zatrzymać, aż w
końcu pewna wielka mistrzyni magii – Diesa – wpadła na pomysł przekierowania
energii z atomów na ziemię. Jak pomyślała tak zrobiła. Zebrała dwudziestu magów
i razem wykonali plan. Wszystko przebiegło wspaniale, ale nikt nie pomyślał o
konsekwencjach tego czynu. Moc burzy przenikła do przyrody i stworzyła magiczne
gatunki roślin i zwierząt. Tak oto powstały pegazy, smoki, ogniste pnącza i
wiele, wiele więcej. Jednak część energii pozostała w czystej formie, tak
powstały wszelkiego rodzaju duchy i zjawy. W ramach tych nowych zagrożeń
powołano trzeci raz Radę Nadzorczą. Dalszą historię już znacie.
- Dobra, zbierajcie się już, bo was tutaj noc zastanie –
powiedział Barend. – Wyjdźcie przez te drzwi koło baru i zapraszam za
tydzień.
Podczas gdy ty siedziałeś zasłuchany w opowieść starszego kolegi, kelnerka dawno już zabrała twój pusty pucharek. Potrząsnąłeś głową by uporządkować sobie wszystko i wyszedłeś za tłumem. „Pewnie na dziedziniec.” Tym razem miałeś rację. Tylko, że wyszedłeś sam, a w
kawiarence było blisko pięćdziesiąt osób. Ale bardziej od tej zagadki intrygowała
cię historia o ludziach zatrzymanych w czasie. Kolejna tajemnica. „Liczę na was.” Usłyszałeś w głowie, tylko
czy to było wspomnienie czy telepatia? Bądź co bądź musisz teraz wracać do domu.
Nie ma się co przejmować, bo już za niedługo przyjedziesz tutaj na dłużej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz