- Hahahah…
Hahahaha!!!
Splunął krwią na
ziemię.
„Przebił się!
Ktoś w tym cholernym świecie jest w stanie przebić się przez moją
osłonę!”
Nie mógł uwierzyć
w swoje szczęście. Obnażył zęby w drapieżnym uśmiechu.
-Pierdolę…
Jego przeciwnik
zbliżał się powoli. Oczy błyszczały mu gniewną, krwawą
czerwienią.
Kot nie
odpowiedział. Przeciągnął się tylko i wyprężył ciało jak
strzałę, gotowy na przyjęcie ataku.
Psychopatyczny półuśmiech nie schodził mu z twarzy.
Psychopatyczny półuśmiech nie schodził mu z twarzy.
Przeciwnik
zaatakował w mgnieniu oka. Poruszał się niesamowicie szybko.
Drzewa łamały się, gdy przebiegał obok nich, a ziemia zapadała
głęboko, gdy na nią nastąpił. Ten destrukcyjny bieg emanował
mocą i długo pielęgnowaną potęgą. Żadna żywa istota nie
byłaby w stanie…
- Za wolno.
Nagłe uderzenie
zmiotło las z powierzchni ziemi w ciągu sekundy. Jego siła była
tak duża, że w powietrzu nie pozostał nawet ślad kurzu. Naga,
świeża ziemia sięgała aż po horyzont… Dwie wielkie magie
zderzyły się w tym miejscu nie pozostawiając po sobie nic prócz
nienaturalnie płaskiej połaci gruzu. Na środku tego pobojowiska
stał z wyciągniętą ręką Kot. Kilka metrów przed nim w
powietrzu wisiał jego przeciwnik, desperacko próbujący uwolnić
się nałożonego na niego czaru. Za nim leżała pozbawiona
przytomności dziewczyna.
- Jak… -
wycharczał uwięziony.
Kot zacisnął
pięść, a jego przeciwnik krzyknął z bólu, po czym siarczyście
zakaszlał. Jego kaszlowi towarzyszył strumień kwi.
Drugi podszedł
bliżej i uśmiechnął się pogodnie, jak dziecko na widok ulubionej
zabawki. Rozejrzał się dookoła.
- Haha! Niezły
jesteś! Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem okazję rozpieprzyć z
kimś las. - obrócił głowę w jego stronę. - Aż mam ochotę cię
zabić.
- Jak… ty to.. -
jego oczy płonęły ognistą czerwienią. - Nie powinieneś mieć
takiej mocy…
- Już ty dobrze
wiesz. - przerwał mu Drugi i przyjrzał się uważniej kocim uszom
sterczącym z burzy czarnych włosów swojego przeciwnika. - Wiesz
najlepiej, prawda? Tak mi się wydawało, ze jesteś taki sam jak ja.
Ale nie sądziłem masz aż tyle mocy. Co, Pierwszy?
Uwięziony nie
odzywał się przez chwilę.
Do tej pory
przebywał ciągle w zwierzęcej postaci. Ale gdy jego pani groziło
niebezpieczeństwo, pozory traciły jakiekolwiek znaczenie.
- Co chcesz zrobić
z Riuuk? - zapytał w końcu.
- Hm? Mam ją
gdzieś. Mogliście sobie robić co wam się żywnie podoba, dopóki nie weszliście mi w drogę.
- Więc dlaczego ją
zaatakowałeś, gnojku?
- Jesteś facetem -
powiedział Kot z grymasem. - Widziałeś, gdzie mi przyłożyła?!
Odpowiedziało mu
jęknięcie zrozumienia.
Nagle kot opuścił
czar.
Jego przeciwnik
opadł głucho na ziemie i desperacko zaczerpnął powietrza.
- Co jest! Co ty…
- poderwał się z trudem, gotowy do ataku.
W tym momencie w
powietrzu rozległ się donośny ryk. Smok się zbliżał.
Kot odwrócił się
i postąpił kilka kroków do przodu.
- Nie mam na ciebie
czasu.
Zabrzmiało to
śmiertelnie poważnie. Nawet on nie mógł pozwolić sobie na
lekceważenie smoka.
Wyciągnął przed
siebie ręce, żeby rozprostować kości. Potem zamknął oczy i
zaczął szeptać słowa zaklęcia. Magia zaczęła koncentrować się
wokół niego, więcej i więcej. Półprzeźroczyste, błękitne
fale najczystszej mocy pływały w powietrzu, otaczały go i
przenikały. Pojedyncze drobinki piasku zaczęły unosić się i
tańczyć dookoła, a siła była tak ogromna, że zaczęła odpychać
wszystko, co znalazło się w jej granicach.
Otworzył oczy.
Różnokolorowe tęczówki błyszczały drapieżnie, a odbijała się
w nich cała Magia tego świata, która przybyła na wezwanie swojego
ulubieńca.
Na horyzoncie
pojawił się smok. Był ogromny, a jego łuski błyszczały w
porannym słońcu. Były zbudowanie jakby z bursztynu i złota.
Zbliżał się do nich z niesamowitą prędkością. Wystarczyło
pojedyncze uderzenie ogromnych skrzydeł, by w nagiej ziemi powstały
ogromne, wydrążone jedynie podmuchem wiatru, doły. Bestia ryknęła
donośnie. Wraz z tym rykiem ziemia zdawała się wybuchnąć.
Pierwszy poderwał się, by osłonić nieprzytomną Riuuk. Drugi nie
poruszył się. Nawet nie mrugnął. Pozwolił, by uderzenie odbiło
się od krążącej wokół niego magii.
Smok podleciał do
niego w ciągu sekundy. Bliżej. Był coraz bliżej.
Po chwili był tak
blisko, że wystarczyłoby zaledwie kłapnięcie ogromnych zębisk,
by pożreć Kota. Ten był w końcu mniejszy od jednego zęba tej
bestii.
Ale Drugi patrzył
tylko na przeciwnika spode łba i powoli wyciągnął rękę.
Dotknął go jednym
palce.
I nagle coś
buchnęło. Hukowi towarzyszył przeraźliwy ryk. Smok dosłownie
wybuchł. Ziemię oblały strumienie świeżej, gorącej krwi.
Pojedyncze kawałki martwego ciała rozleciały się na wszystkie
strony. Pierwszy objął ramionami Riuuk, by osłonić ją przed
wodospadem wnętrzności.
Drugi opadł na
ziemię, zasapany i wyczerpany.
Położył się i
pozwolił sobie na serie głębokich wdechów. Był cały we krwi.
Przetarł oczy. W ten jeden gest, jakim było muśniecie smoka,
wpompował całą magię jaką udało mu się zgromadzić. W Krainie
Czarów nigdy nie miał takich problemów. A smoki były tam przecież
dużo silniejsze niż tutaj. To tylko dowodziło jak ubogi w magię
jest ten świat.
Usiadł powoli i
rozejrzał w około. Istne pobojowisko. Straszne… Dobra, nieprawda.
Był z siebie dumny. Nareszcie czuł się sobą. Byłby gotowy
zaśmiać się teraz w niebo głosy, po swojemu. Ale musiał zrobić
coś jeszcze.
Pierwszy przyglądał
mu się z daleka, ale po chwili odwrócił wzrok i skupił się na
Riuuk. Chciał ją jak najszybciej ocucić.
Kot podniósł się
z trudem i chwiejnie stanął na nogach. Przyjrzał się swoim
dłoniom. Drżały. Przeklął w myślach, po czym ponownie zamknął
oczy. Musi spróbować. Nie chce czekać ani chwili dłużej.
Zaczął ponownie
wzywać magię. Przybyła szybko. Drapieżna i nieposkromiona.
Gromadzenie jej było bolesne. Czuł jak wbija się w niego i pali
jego ciało. Ale potrzebował więcej. Wiąż więcej. Z trudem
recytował słowa zaklęcia. Pękała mu głowa, a po chwili poczuł,
że z nosa zaczyna cieknąć mu krew. Schylił się i dotknął
rękami ziemi. Otworzył oczy, ale jego wzrok był tak zaćmiony, że
wciąż nic nie widział.
Portal. Musi
otworzyć portal.
Ziemia popękała i
utworzyła się w niej wielka wyrwa. Emanowała magią, a Kot wciąż
wbijał w nią coraz więcej.
Pierwszy przyglądał
mu się uważnie, obejmując wracającą do siebie Riuuk. Zrozumiał,
że mają do czynienia z naprawdę potężnym magiem. Rzadko widywało
się ludzi otwierających portale na własną rękę. Kosztowało to
zbyt wiele mocy.
- Co jest…? Gdzie
ja… - wyszeptała ciężko Riuuk.
Jednak widok, który
ją przywitał, szybko postawił ją na nogi. Wyprostowała się
momentalnie, a Pierwszy przytrzymał ją opiekuńczym ramieniem.
- Jakim cudem? -
powiedziała wbijając spojrzenie w ogromny portal. - To niemożliwe.
Nie da się otworzyć takiego ogromnego… Przecież… Nim można by
wszędzie…
- Nie wszędzie –
przerwał jej przyjaciel. Jego ton i spojrzenie mówiły, że
zrozumiał już, co chce osiągnąć Kot.
Ten natomiast
desperacko gromadził coraz więcej Magii. Czuł, że zaraz padnie.
Ale nie mógł odpuścić. Przecież, przecież… On musi wrócić
do domu!
W jednym momencie
cała magia zniknęła. Tabuny kurzu wzbiły się w powietrze i
zerwał się straszliwy wiatr. Zabrakło… Zabrakło mu magii… W
ziemi pozostała jedynie ogromna przepaść.
Kot osunął się na
kolana i zwrócił krwią. Nie widział absolutnie nic. Był tak
słaby, że ledwie kontrolował własne ruchy. Czuł, jakby jego
płuca wybuchły, a serce ledwie pracowało. Ogarnął go przeraźliwy
chłód, chociaż wewnątrz zdawał się płonąć żywym ogniem. Był
pewien, że magia połamała mu żebra i kości w rękach. Krew
leciała z ust, nosa, a nawet oczu.
Nie udało się.
Nie… Nie wróci… I…
Uderzył pięścią
w ziemię.
- Kurwa!!!
<Riuuk?>