No
i co oni, do jasnej cholery, odpierdzielają...?
Za
każdym razem w takich sytuacjach dochodzi do wniosku,
że to jednak teraz stracił wiarę w ludzkość, a nie ostatnio, gdy
myślał, że tak się stało. No bo co trzeba mieć pod czerepem,
żeby na kilka dni przed planowanym "cichym i niezwracającym niczyjej
uwagi zniknięciem", postanowić pieprznąć czymś takim?! A, no tak.
"Gówno" pomyślał "i, kuźwa, nic więcej".
Przyglądał się wymalowanemu na
wschodniej ścianie napisowi. Wypisane na fioletowo słowa głosiły
dumnie następującą treść
"Killian Flynn, debilu! Ty i ja,
na placu głównym, równo o 18! No chyba, że stchórzysz!
Wielka C.
PS. Nowy tupecik prof. Darslyc ssie!".
Oświadczenie było tak ogromne, że
zajmowało prawie całą powierzchnie ściany i już tłoczyło się
pod nim dziesiątki podekscytowanych uczniów, nauczycieli,
piszczących jakieś pierdoły o bezprawiu, i innych gapiów.
Kot, siedzący na drzewie w swojej
zwierzęcej postaci, przeciągnął się leniwie. Nie zwracał w tym
momencie niczyjej uwagi. I bardzo dobrze. Mógł dzięki temu
całkowicie poświęcić się szukaniu w zachowaniu Vee jakichkolwiek
oznak względnej inteligencji. I Nie. Nie znalazł. O tym, że ona i
Killian Flynn z czwartego roku, delikatnie mówiąc, się nienawidzili (co najmniej jak Orki Leśne ze Srebrnymi Elfami znad
Wodospadu Hree), wiedzieli wszyscy. Takie akcje Clarie też się
często zdarzały. Wiec w sumie nic nowego. Ale dlaczego teraz,
kiedy planują cichą wyprawę?! Co w sformułowaniu "hej,
ulotnijmy się tak, żeby nikt nie zauważył naszej nieobecności"
sugeruje "pieprznijmy jebutny napis na ścianie, tak żeby
wszyscy przypomnieli sobie o tym, że żyjemy". Nie żeby to
kota w ogóle obchodziło. Miał naprawdę głęboko i daleko, czy
znajdą tych całych napastników i czy przypadkiem przy tym nie
zginą. On chce sobie tylko popatrzeć.
Wykrzywił koci pyszczek w
nienaturalnym uśmiechu.
O tak, czerpał dziką satysfakcje z
obserwowania, jak te słabe worki mięsa, zwane ludźmi, próbują
znaleźć choć cień sprawiedliwości i siły w tym pokręconym,
pełnym czarnej magii świecie. Jak w pogoni za marzeniami, napędzani
pustą chciwością albo nieuzasadnioną niczym nadzieją, próbują przepełznąć
z jednego horroru do drugiego. I wreszcie jak porzucają swe
człowieczeństwo w imię potęgi... Urocze. Doprawdy, przepiękna
tragedia.
Zsunął się z drzewa i obrzucił
zbierający się tłum spojrzeniem.
W jednym musiał jednak tej pokręconej
dziewczynie przyznać racje.
Nowy tupecik profesor Darslyc wyglądał
jak wyrzygany przez wilkołaka.
Drzwi pokoju otworzyły się z impetem.
Do pomieszczenia wpadała przez nie dziewczyna i od razu z
triumfalnym krzykiem rzuciła się na łóżko. Piszcząc, tarzała
się po nim, zrzucając przy okazji całą pościel. Atłasowa
tkanina z naszytymi małymi króliczkami upadła smętnie na ziemie.
- A ty co? Faceta znalazłaś?
Na dźwięk tego głosu dziewczyna
poderwała się i przyjęła bojową pozycję. Na przeciwko niej stał
chłopak. Przysięgłaby, że wcześnie go tam nie było. Opierał
się o ścianę i trzymał ręce w kieszeniach sztywnych,
materiałowych spodni. Dmuchnięciem próbował odpędzić z twarzy
niesforny kosmyk fioletowej grzywki.
-W sumie jakbym miał taką mordę
to też bym się cieszył, jakby mnie któryś wziął w obroty...
No co? - uśmiechnął się niewinnie widząc rumieniec złości
wstępujący na jej policzki. - Panienka z tych przewrażliwionych?
No to już w ogóle nie powinnaś wybrzydzać, bierz jak leci.
-Czego chcesz? - spytała oschle,
próbując opanować chęć rozszarpania przybysza na strzępy.
-Ja...? Nie no, nic konkretnego, mam
tylko małe pytanko... - popatrzył na nią spode łba i zmienił
ton. - Co to ma, kuźwa, być?
Vee z oburzeniem złapała powietrze w
usta i wydęła policzki.
-C-coo? Nie wiem o czym mówisz.
Uniósł brwi.
Dziewczyna speszyła się.
-Co cie to obchodzi w ogóle! Będę
robić co mi się żywnie podoba! - wypięła dumnie pierś do
przodu. - A Killian...
Spoważniała nagle i odwróciła
wzrok.
-... tego gnoja to ja ubije.
"Ooo... no to zaczyna się chyba
robić ciekawie."
Wyszczerzył się.
Doskonale znał to spojrzenie. Wiele
razy obserwował jak oczy z lśniących życiem i optymizmem
kryształów zmieniają się w tępe, puste i bezlitosne kamienie.
Dokładnie jak u Alicji. Przyjrzał się stojącej naprzeciwko
dziewczynie. Żywiołowa chłopczyca, gotowa z dnia na dzień
podbijać świat, spontaniczna i wydająca się nie widzieć na
swojej drodze żadnych przeszkód. Jeśli na jej promieniującej
radością twarzy zaczyna gościć takie spojrzenie... "Jesteś
taka sama jak ona" myśl ta pojawiła się w jego głowie
samoistnie i zdawała się teraz dudnić echem w całej świadomości.
"I skończysz tak samo jak ona".
-Aż prawie mi cię żal.
-C-co..?
Zanim zdążyła dokończyć, z
miejsca, w którym stał, buchnęła chmura dymu. Zakasłała i
próbowała odtrącić ją ręką. Kiedy dym opadł na podłodze
siedział już tylko niewielki kot o fioletowym futerku, który
wpatrywał się w nią wielkimi oczami.
W tym samym momencie drzwi otworzyły
się i do pokoju wsypała się gromadka ludzi.
-O Tigr, jesteś wreszcie! O matko
i nawet ktoś był na tyle głupi, żeby tu z tobą przyjść! -
podsunęła się bliżej i szepnęła mu do ucha. - Gadaj, ile im
zapłaciłeś? A może to jakiś urok...?
- W tym samym momencie chłopak zobaczył
siedzącego na podłodze zwierzaka i skrzywił się. Nie odezwał
się jednak ani słowem.
Jeden z jego znajomych również
dostrzegł kota i ukląkł przy nim.
- Oo... Vee nawet ciebie zwerbowała?
- zapytał głaszcząc go za uchem. - Naprawdę musi mieć mało
ludzi, skoro wciąga to takiego słodziaka...
Kot miauknął najrozkoszniej jak
potrafił i przyglądał się z satysfakcją jak mina Tigra
przechodzi przez kolejne fazy zniesmaczenia.
- Dobra, Vee... - zaczął próbując
oderwać swoją uwagę od zwierzaka. - Co ty znowu wymyśliłaś? Co
to ma być za napis?! Wyzywasz Flynn'a na pojedynek, czy jak?! I to
bez zgody nauczycieli... Gdzie ty masz mózg?!
"Nawet nie próbuj szukać, nie
znajdziesz"
- Dobrze wiesz, że to idiota. Tym
razem mu pokażę. - dziewczyna skrzyżowała ręce na piesi i
wysyczała buntowniczo przez zęby. - Tak mu tą wytatuowaną
mordę przemebluję, że nie będzie co zbierać.
- Vee... - Tigr patrzył ze smutkiem
na dziewczynę. Wiedział, że pod tą wojowniczą, dowcipną maską
kryje się rosnąca z każdym dniem nienawiść.
Zagryzł zęby.
- Wiesz, że nie będzie łatwo.
Koleś uciekł z Arivle i Mont Jess. Cholera wie ilu mundurowych
wtedy powalił. Mundurowych, Vee... Ludzi szkolonych tylko po to,
żeby zabijać.
- Owszem. Ale oni nie mieli tego, co
mam ja – spojrzała mu prosto w oczy. - Pieprzonej chęci, żeby
uciąć mu łeb i zanieść mojej siostrze.
Tigr nie skomentował tego. Parzył
tylko na dziewczynę i przez dłuższy moment nie odzywał się.
Reszta ludzi, wyraźnie zdezorientowanych, przyglądała się tylko
tej dwójce i zastanawiała, w co Clarie wpakuje ich tym razem.
- Dobra. Co my mamy robić? -
zapytał Tigr w końcu.
- Musicie mi utworzyć magiczną
barierę, wokół placu głównego. Tak, żeby nauczyciele nie mogli
nam przeszkodzić. Żeby nikt nie mógł.
- Cholera, Vee! Jak?! Przecież to
potężni magowie, nie utrzymamy ich dłużej niż pięć minut!
Dziewczyna parsknęła oburzona.
- Za kogo ty mnie masz?! Wystarczy!
Wszyscy w pokoju spojrzeli na nią
sarkastycznie. Zignorowała to i spojrzała na zegarek.
- Dobra, zwijamy się. Psorzy już
się pewnie zorientowali, kim jest "Wielka C" i zaraz tu
przyjdą. No i trzeba się przebić na ten plac, bo na bank będzie
obstawiony.
- O, stary... - jęknął jeden z
kumpli Tigra. - W jakie gówno ty nas wpakowałeś?!
- Noo, nie wypłacisz się do końca
życia. - dodał inny klepiąc go po plecach.
Zaczęli niepewnie wychodzić w pokoju.
Atmosfera między nimi zagęściła się, dominowało zdenerwowanie i
ekscytacja.
Vee wyszła z pokoju ostatnia. Chciała
pozbierać myśli. Nagle poczuła miękkie futerko przy nodze.
Spojrzenie różnobarwnych oczu hipnotyzowało ją i czuła jak jej
ruchy krępują się. Po chwili schyliła się i wzięła kota na
ręce.
-Wiesz, że nie utrzymają tej
bariery na wystarczająco długo, prawda?
Dziewczyna nie odezwała się. Szła
powoli do przodu, utrzymując dystans między nią, a grupą.
- Ale ja mogę – wypowiedziana
szeptem propozycja odbiła się echem w jej głowie.
- Czego chcesz w zamian? - rzuciła
tonem suchym i zdecydowanym.
- A czy jest coś czego nie mogłabyś
mi dać?
-Nastąpiła chwila ciszy.
- Nie. Za te kilka dodatkowych minut
dam ci wszystko, czego będziesz chciał. O ile nie będzie to
dotyczyło moich bliskich.
- Jasne. Tylko ciebie.
Puste spojrzenie skierowane było tępo w dal.
- W takim razie umowa stoi.
"Mam ją" wyszczerzył się
bestialsko.
- Jest jeszcze jedna sprawa.
- Hmm?
Doganiali już prawie resztę grupy.
- Tupecik profesor Darslyc
rzeczywiście ssie.
Dziewczyna uśmiechnęła się, jakby
wcześniejsza rozmowa w ogóle nie miała miejsca.
- Co nie?
<Clarie?> <Tigr?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz