piątek, 20 maja 2016

Zemsta cz.5 (Kot z Cheshire)

    No i co oni, do jasnej cholery, odpierdzielają...?
    Za każdym razem w takich sytuacjach dochodzi do wniosku, że to jednak teraz stracił wiarę w ludzkość, a nie ostatnio, gdy myślał, że tak się stało. No bo co trzeba mieć pod czerepem, żeby na kilka dni przed planowanym "cichym i niezwracającym niczyjej uwagi zniknięciem", postanowić pieprznąć czymś takim?! A, no tak. "Gówno" pomyślał "i, kuźwa, nic więcej".
    Przyglądał się wymalowanemu na wschodniej ścianie napisowi. Wypisane na fioletowo słowa głosiły dumnie następującą treść 
"Killian Flynn, debilu! Ty i ja, na placu głównym, równo o 18! No chyba, że stchórzysz! 
Wielka C. 
PS. Nowy tupecik prof. Darslyc ssie!".
    Oświadczenie było tak ogromne, że zajmowało prawie całą powierzchnie ściany i już tłoczyło się pod nim dziesiątki podekscytowanych uczniów, nauczycieli, piszczących jakieś pierdoły o bezprawiu, i innych gapiów.
    Kot, siedzący na drzewie w swojej zwierzęcej postaci, przeciągnął się leniwie. Nie zwracał w tym momencie niczyjej uwagi. I bardzo dobrze. Mógł dzięki temu całkowicie poświęcić się szukaniu w zachowaniu Vee jakichkolwiek oznak względnej inteligencji. I Nie. Nie znalazł. O tym, że ona i Killian Flynn z czwartego roku, delikatnie mówiąc, się nienawidzili (co najmniej jak Orki Leśne ze Srebrnymi Elfami znad Wodospadu Hree), wiedzieli wszyscy. Takie akcje Clarie też się często zdarzały. Wiec w sumie nic nowego. Ale dlaczego teraz, kiedy planują cichą wyprawę?! Co w sformułowaniu "hej, ulotnijmy się tak, żeby nikt nie zauważył naszej nieobecności" sugeruje "pieprznijmy jebutny napis na ścianie, tak żeby wszyscy przypomnieli sobie o tym, że żyjemy". Nie żeby to kota w ogóle obchodziło. Miał naprawdę głęboko i daleko, czy znajdą tych całych napastników i czy przypadkiem przy tym nie zginą. On chce sobie tylko popatrzeć.
    Wykrzywił koci pyszczek w nienaturalnym uśmiechu.
    O tak, czerpał dziką satysfakcje z obserwowania, jak te słabe worki mięsa, zwane ludźmi, próbują znaleźć choć cień sprawiedliwości i siły w tym pokręconym, pełnym czarnej magii świecie. Jak w pogoni za marzeniami, napędzani pustą chciwością albo nieuzasadnioną niczym nadzieją, próbują przepełznąć z jednego horroru do drugiego. I wreszcie jak porzucają swe człowieczeństwo w imię potęgi... Urocze.          Doprawdy, przepiękna tragedia.
    Zsunął się z drzewa i obrzucił zbierający się tłum spojrzeniem.
    W jednym musiał jednak tej pokręconej dziewczynie przyznać racje.
    Nowy tupecik profesor Darslyc wyglądał jak wyrzygany przez wilkołaka.

    Drzwi pokoju otworzyły się z impetem. Do pomieszczenia wpadała przez nie dziewczyna i od razu z triumfalnym krzykiem rzuciła się na łóżko. Piszcząc, tarzała się po nim, zrzucając przy okazji całą pościel. Atłasowa tkanina z naszytymi małymi króliczkami upadła smętnie na ziemie.
    - A ty co? Faceta znalazłaś?
   Na dźwięk tego głosu dziewczyna poderwała się i przyjęła bojową pozycję. Na przeciwko niej stał chłopak. Przysięgłaby, że wcześnie go tam nie było. Opierał się o ścianę i trzymał ręce w kieszeniach sztywnych, materiałowych spodni. Dmuchnięciem próbował odpędzić z twarzy niesforny kosmyk fioletowej grzywki.
    -W sumie jakbym miał taką mordę to też bym się cieszył, jakby mnie któryś wziął w obroty... No co? - uśmiechnął się niewinnie widząc rumieniec złości wstępujący na jej policzki. - Panienka z tych przewrażliwionych? No to już w ogóle nie powinnaś wybrzydzać, bierz jak leci.
    -Czego chcesz? - spytała oschle, próbując opanować chęć rozszarpania przybysza na strzępy.
    -Ja...? Nie no, nic konkretnego, mam tylko małe pytanko... - popatrzył na nią spode łba i zmienił ton. - Co to ma, kuźwa, być?
    Vee z oburzeniem złapała powietrze w usta i wydęła policzki.
    -C-coo? Nie wiem o czym mówisz.
    Uniósł brwi.
    Dziewczyna speszyła się.
    -Co cie to obchodzi w ogóle! Będę robić co mi się żywnie podoba! - wypięła dumnie pierś do przodu. - A Killian...
    Spoważniała nagle i odwróciła wzrok.
    -... tego gnoja to ja ubije.
    "Ooo... no to zaczyna się chyba robić ciekawie."
     Wyszczerzył się.
    Doskonale znał to spojrzenie. Wiele razy obserwował jak oczy z lśniących życiem i optymizmem kryształów zmieniają się w tępe, puste i bezlitosne kamienie. Dokładnie jak u Alicji. Przyjrzał się stojącej naprzeciwko dziewczynie. Żywiołowa chłopczyca, gotowa z dnia na dzień podbijać świat, spontaniczna i wydająca się nie widzieć na swojej drodze żadnych przeszkód. Jeśli na jej promieniującej radością twarzy zaczyna gościć takie spojrzenie... "Jesteś taka sama jak ona" myśl ta pojawiła się w jego głowie samoistnie i zdawała się teraz dudnić echem w całej świadomości. "I skończysz tak samo jak ona".
    -Aż prawie mi cię żal.
    -C-co..?
   Zanim zdążyła dokończyć, z miejsca, w którym stał, buchnęła chmura dymu. Zakasłała i próbowała odtrącić ją ręką. Kiedy dym opadł na podłodze siedział już tylko niewielki kot o fioletowym futerku, który wpatrywał się w nią wielkimi oczami.
    W tym samym momencie drzwi otworzyły się i do pokoju wsypała się gromadka ludzi.
    -O Tigr, jesteś wreszcie! O matko i nawet ktoś był na tyle głupi, żeby tu z tobą przyjść! - podsunęła się bliżej i szepnęła mu do ucha. - Gadaj, ile im zapłaciłeś? A może to jakiś urok...?
    - W tym samym momencie chłopak zobaczył siedzącego na podłodze zwierzaka i skrzywił się. Nie odezwał się jednak ani słowem.
     Jeden z jego znajomych również dostrzegł kota i ukląkł przy nim.
    - Oo... Vee nawet ciebie zwerbowała? - zapytał głaszcząc go za uchem. - Naprawdę musi mieć mało ludzi, skoro wciąga to takiego słodziaka...
    Kot miauknął najrozkoszniej jak potrafił i przyglądał się z satysfakcją jak mina Tigra przechodzi przez kolejne fazy zniesmaczenia.
    - Dobra, Vee... - zaczął próbując oderwać swoją uwagę od zwierzaka. - Co ty znowu wymyśliłaś? Co to ma być za napis?! Wyzywasz Flynn'a na pojedynek, czy jak?! I to bez zgody nauczycieli... Gdzie ty masz mózg?!
     "Nawet nie próbuj szukać, nie znajdziesz"
    - Dobrze wiesz, że to idiota. Tym razem mu pokażę. - dziewczyna skrzyżowała ręce na piesi i wysyczała buntowniczo przez zęby. - Tak mu tą wytatuowaną mordę przemebluję, że nie będzie co zbierać.
    - Vee... - Tigr patrzył ze smutkiem na dziewczynę. Wiedział, że pod tą wojowniczą, dowcipną maską kryje się rosnąca z każdym dniem nienawiść.
    Zagryzł zęby.
   - Wiesz, że nie będzie łatwo. Koleś uciekł z Arivle i Mont Jess. Cholera wie ilu mundurowych wtedy powalił. Mundurowych, Vee... Ludzi szkolonych tylko po to, żeby zabijać.
    - Owszem. Ale oni nie mieli tego, co mam ja – spojrzała mu prosto w oczy. - Pieprzonej chęci, żeby uciąć mu łeb i zanieść mojej siostrze.
    Tigr nie skomentował tego. Parzył tylko na dziewczynę i przez dłuższy moment nie odzywał się. Reszta ludzi, wyraźnie zdezorientowanych, przyglądała się tylko tej dwójce i zastanawiała, w co Clarie wpakuje ich tym razem.
    - Dobra. Co my mamy robić? - zapytał Tigr w końcu.
   - Musicie mi utworzyć magiczną barierę, wokół placu głównego. Tak, żeby nauczyciele nie mogli nam przeszkodzić. Żeby nikt nie mógł.
    - Cholera, Vee! Jak?! Przecież to potężni magowie, nie utrzymamy ich dłużej niż pięć minut!
    Dziewczyna parsknęła oburzona.
    - Za kogo ty mnie masz?! Wystarczy!
    Wszyscy w pokoju spojrzeli na nią sarkastycznie. Zignorowała to i spojrzała na zegarek.
    - Dobra, zwijamy się. Psorzy już się pewnie zorientowali, kim jest "Wielka C" i zaraz tu przyjdą. No i trzeba się przebić na ten plac, bo na bank będzie obstawiony.
    - O, stary... - jęknął jeden z kumpli Tigra. - W jakie gówno ty nas wpakowałeś?!
    - Noo, nie wypłacisz się do końca życia. - dodał inny klepiąc go po plecach.
    Zaczęli niepewnie wychodzić w pokoju. Atmosfera między nimi zagęściła się, dominowało zdenerwowanie i ekscytacja.
    Vee wyszła z pokoju ostatnia. Chciała pozbierać myśli. Nagle poczuła miękkie futerko przy nodze. Spojrzenie różnobarwnych oczu hipnotyzowało ją i czuła jak jej ruchy krępują się. Po chwili schyliła się i wzięła kota na ręce.
    -Wiesz, że nie utrzymają tej bariery na wystarczająco długo, prawda?
Dziewczyna nie odezwała się. Szła powoli do przodu, utrzymując dystans między nią, a grupą.
    - Ale ja mogę – wypowiedziana szeptem propozycja odbiła się echem w jej głowie.
    - Czego chcesz w zamian? - rzuciła tonem suchym i zdecydowanym.
    - A czy jest coś czego nie mogłabyś mi dać?
    -Nastąpiła chwila ciszy.
   - Nie. Za te kilka dodatkowych minut dam ci wszystko, czego będziesz chciał. O ile nie będzie to dotyczyło moich bliskich.
    - Jasne. Tylko ciebie.
    Puste spojrzenie skierowane było tępo w dal.
    - W takim razie umowa stoi.
    "Mam ją" wyszczerzył się bestialsko.
    - Jest jeszcze jedna sprawa.
    - Hmm?
    Doganiali już prawie resztę grupy.
    - Tupecik profesor Darslyc rzeczywiście ssie.
    Dziewczyna uśmiechnęła się, jakby wcześniejsza rozmowa w ogóle nie miała miejsca.
    - Co nie?


<Clarie?> <Tigr?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz