Lily odetchnęła głęboko i
z lekkim uśmiechem, odwróciła się twarzą w stronę bibliotekarza. – Bardzo mi
przykro za zamieszanie. – Próbowała bezskutecznie zachować podstawowe
grzeczności, ale mężczyzna machnął jedynie ręką od niechcenia, nie zaszczycając
dziewczyny spojrzeniem. Dostrzegła jednak krzywy uśmieszek skrywany przez niego
nieumiejętnie, co sprawiło, że jej policzki zalały się szkarłatnym rumieńcem.
Pokręciła głową zmieszana i postanowiła zostawić go samego sobie. I tak nigdy
nie chciał z nią rozmawiać, zresztą z wzajemnością.
Zawsze zastanawiała się,
czy nie żywił do niej jakiejś głębokiej urazy, bo zdawał się cieszyć za każdym
razem, gdy przytrafiało jej się jakieś nieszczęście. Upadek z drabinki,
znikające książki, które zamierzała wypożyczyć, wystający dywan, o który akurat
ona się potknęła… Nie wspominając o tej dziurze w podłodze, przez którą
przeżyła bolesne spotkanie z podłogą! Jeśli to nie jego wina, to chyba sama
biblioteka ją przeklęła. – W każdym razie nie przeszkadzam dłużej. Dobrej nocy!
– Oj tak, najbezpieczniej będzie jak najszybciej oddalić się od bibliotekarza.
Najlepiej murem. Z podwójną warstwą, jeśli się uda. W końcu: przezorny zawsze
ubezpieczony.
,,Ciekawe, co wydarzyło
się w Akademii pod naszą nieobecność. Nigdy wcześniej nie widziałam Riuuk tak
pochłoniętej, aby ignorowała wszystko i wszystkich wokół siebie. Do tej pory
wydawała mi się raczej typem osoby, która zawsze ma plan awaryjny, a jednak
żeby wpaść na mnie i nawet nie rozpoznać kim jestem? To było baaardzo dziwne.
Nawet jak na tą szkołę. Zdaje się jakby wszystko stanęło na głowie.”
Nieco zdumiona, choć
jeszcze bardziej zaintrygowana, wspięła się na drugie piętro biblioteki. Szybko
odnalazła trzynasty boks, jednak nie od razu weszła do środka. Dziewczyna
przycisnęła do piersi zeszyt, poprawiła fryzurę, która wcale tego nie wymagała
i zacisnęła rękę, dodając sobie tym samym otuchy. „Będzie dobrze. Po prostu
zwrócę mu zeszyt, podziękuję za pomoc, zostawię prezent, albo i nie… Wypożyczę
książkę po którą przyszłam i czym prędzej opuszczę bibliotekę. Dam radę. To
tylko uczeń, tak samo jak ja. Nie ma potrzeby się przy nim szczególnie spinać…”
- Długo zamierzasz
jeszcze tam stać, czy może w końcu wejdziesz i porozmawiamy? – Usłyszała jego
rozbawiony głos i momentalnie miała ochotę uderzyć głową o najbliższą ścianę. „Teraz
to dopiero będzie wiedział, że jestem spięta. Dobra robota Lily! A teraz żeby
jakoś ogarnąć ten bajzel…”
- Dzień doberek! –
Zawołała, niby radośnie, wychylając nerwowo głowę zza drzwi. Jeszcze raz
zacisnęła pospiesznie dłoń, po czym weszła powoli do pomieszczenia. Zlustrowała
wystrój, jakby była tam po raz pierwszy, zerkając kilka razy to na kominek, to
na meble. Wszędzie byle nie na niego. No bo co może poradzić, że ten człowiek
onieśmiela ją jak nikt inny?!
- O tej porze wypadałoby
raczej powiedzieć dobry wieczór Lilian. – Powiedział spokojnie, przyglądając
jej się z zainteresowaniem drapieżcy, który właśnie upatrzył sobie nową ofiarę.
Czuła na sobie jego intensywne spojrzenie i z wymagało to od niej całej siły
woli aby nie zadrżeć. Chłopak odłożył na stolik opasłą książkę, którą czytał
jeszcze chwilę temu, co zwróciło w końcu jej uwagę na jego osobę i oparł się
wygodnie na fotelu. – Usiądziesz? – Wskazał na fotel obok swojego, po czym założył
elegancko nogę na nogę i oparł brodę na złączonych dłoniach. Subtelność jego
ruchów zahipnotyzowała ją. Wyglądał jak arystokrata w dawnych czasach. Nie
potrafiła znaleźć żadnej wady w jego mowie czy postawie. Onieśmielało ją to, a
jednocześnie przyciągało. Dawał jej nikłe poczucie zażyłości i choć nie
potrafiła jeszcze do końca tego uchwycić, wywoływał u niej potok wspomnień,
których nie znała i nie była gotowa zgłębić.
Wbrew sobie skinęła głową
i podeszła do fotela. Położyła na stolik zeszyt, niechętnie wypuszczając z rąk
cenne zapiski. Usiadła powoli, mimowolnie kopiując jego wcześniejsze ruchy. W
porę jednak złapała się na tym, co robi i przestała. Złączyła jedynie nogi w
kostkach, a dłonie ułożyła na oparciu fotela, zwracając się twarzą do swojego
towarzysza. Nie mogła powstrzymać się od lekkiego uśmiechu zwycięstwa, widząc
jego zdumioną minę. Nieważne dla niej było w tym momencie, czy był
niezadowolony, bo nie podążyła za nim, czy po prostu zdumiony, bo dla niej
takie małe zwycięstwo znaczyło tak wiele.
- Chciałam ci to dzisiaj
oddać. – Wskazała na zeszyt. – Co prawda nie udało mi się znaleźć informacji,
których poszukuję, a wszelkie wskazówki na jakie się natknęłam nasunęły więcej
pytań niż odpowiedzi, niemniej… Dziękuję. Za to, że udostępniłeś mi coś tak
cennego, choć wciąż nie rozumiem, dlaczego tak zrobiłeś. – Pokręciła głową, gdy
zauważyła, że chce po raz kolejny wyjaśniać swoje motywy. Nieważne, ile razy to
słyszała, wciąż nie potrafiła wyciągnąć z tego żadnego sensu, więc postanowiła
dać sobie spokój z próbowaniem. – Niezależnie jednak od powodu, jestem
wdzięczna. Chcę żebyś wiedział, że jeśli kiedyś w przyszłości będziesz czegoś
potrzebować, wystarczy dać mi znać, a ja spróbuję się odwdzięczyć w miarę moich
możliwości.
Po chwili zastanowienia
machnęła ręką, a na stoliku przed nimi pojawiło się czekoladowe ciasto z
malinami i kremem mascarbone. Oczy chłopaka zdawały się przez moment błyszczeć,
choć po chwili zastanowienia uznała to za własne urojenie. – Zrobiłam je z
nadmiaru wolnego czasu, kiedy zawędrowałam wcześniej do kuchni. – „Tak jakbym
nie miała nic innego do roboty…” - Jeśli
masz ochotę, możesz zjeść kilka kawałków. – Zagadnęła, kładąc na stolik talerzyk z
widelczykiem, które zgarnęła po drodze z kawiarenki. - Inaczej musiałabym je
wyrzucić, a to byłaby prawdziwa strata składników… - „Słyszałam, że lubi różne
wypieki, więc pomyślałam, że mogłoby mu posmakować. Tylko w ramach
podziękowania! To nie tak, że chciałabym zobaczyć go jedzącego moje wypieki. To
by było niedorzeczne…”
<Amon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz