piątek, 25 listopada 2016

Ku chwale grzeszników! cz.13 (Riuuk)

Siedzieli przy stole pod oknem w ciepłej i bardzo klimatycznej karczmie. Sądząc po tłumach panujących wokół nich był to jeden z lepszych przybytków tej kategorii w Ibris. Siedziała na przeciwko niego wygodnie opierając się o oparcie stabilnego krzesła i wciągnęła głęboko powietrze przesycone zapachami dobiegającymi z kuchni, tytoniem i piwem korzennym. Przyjemny gwar napełniał uszy i niczym nie trzeba było się przejmować. Nawet ona jako wycofany ze społeczeństwa skrytobójca lubiła takie miejsca pełne beztroskich ludzi nieokreślonej, lecz dorosłej kategorii wiekowej o późnych, nocnych porach. Ogień płonął pod paleniskiem, na którym obracało się coś na kształt świni, a bardzi grali skoczne piosenki. Poprawiła płaszcz wiszący na oparciu i zawinięty, by nikt nie zauważył wyszytych na nim symboli. W tym samym czasie karczemna dziewka - dziewczyna o długich, blond włosach zaplecionych w dwa warkocze przypatrywała się uważnie czarnowłosej najwyraźniej badając panujące pomiędzy nimi stosunki - zapytała:
- Co podać? - Głos niczym muślin przyjemny dla ucha, jednak przedzierający cię przez gwar. 
- Piwo korzenne razy dwa. - Uśmiechnął się do niej, ta zarumieniła się, a Riuuk wbiła w nią uważne spojrzenie. 
- I gulasz dla mnie. - Powiedziała również uśmiechając się bez znaku wrogości, która gromadziła się we wnętrzu bardziej mroczniejszym  niż można było ocenić na pierwszy rzut oka. Dziewka spisała wszystko na kartce i ruszyła w stronę kuchni skąd unosił się zapach powodujący niezręczne skurcze brzucha. 
- Zawsze budzisz takie zainteresowanie? - Spytała ze szczerą ciekawością. 
- A dziwisz się? - Uśmiechnął się do niej tym cudownym rozbrajającym uśmiechem z serii "Przystojny, zły chłopiec" i niemal odebrało jej mowę. Czuła jak czerwień wpełza na policzki. Na szczęście w dalszej rozmowie przeszkodziła im blondynka niosąca dwa wypełnione po brzegi kufle piwa. Killian natychmiast złapał za ucho i upił pokaźny łyk. 
- Noo! I to się nazywa piwo, a nie jakieś sikacze -  Podniósł naczynie nad głowę i spojrzał na nią. - Za wolność! - Krzyknął.
Czarnowłosa wstała razem z nim i uniosła spore naczynie. 
- Za idiotów, który ułatwiają nam pacę! - Popatrzył na nią ze zrozumieniem i zaśmiał się rubasznie uderzając kuflami o siebie.
- Ku chwale grzeszników! - Krzyknęli chórkiem, tym razem ze znacznym impetem uderzając kuflami. Piwo pociekło im na dłonie i brody, gdy pili złoty napój. 
- No nie powiem, jedno z lepszych jakie piłam!
- No bo widzisz moja droga, to miasto nie słynie również ze sztuki piwowarskiej. - Ponownie upił porządny łyk. I popatrzył wokół. - Z resztą... Nie tylko ja budzę zainteresowanie księżniczko. - Mrugnął do niej.
Dopiero teraz zauważyła gapiącego się na nią mężczyznę siedzącego przy barze. Odwrócił wzrok, gdy na niego spojrzała. Dobrze zbudowany, brodaty i barczysty około dwudziestki. 
- Nie mój typ. - Uniosła brwi i popatrzyła na niego. 
- A tamten za paleniskiem z prawej? - Nie odpowiedziała dostrzegając kelnerkę z gulaszem idącą w ich stronę.
Ta z niechęcią mierząc ją wzrokiem położyła miskę przed nos i ponownie uśmiechnęła się do chłopaka.
- Jakbyś czegoś chciał to szukaj mnie na zapleczu. - Uśmiechnęła się zalotnie zbliżając do niego, jednak czując na sobie morderczy wzrok czarnowłosej szybko odeszła do innego stolika. Nie kryła konsternacji.
- No co? Nie moja wina że tak działam na kobiety. - Znowu ten uśmiech. Chyba zaraz padnie! 
- Wszytko czego teraz potrzebuje to jedzenie. - Burknęła z łyżką naprawdę dobrego gulaszu w ustach. Prawie zadławił się ze śmiechu.
- Dobre podejście księżniczko! Jednak jedzenie dobrze ci nie zrobi! - Mrugnął do niej i spojrzał znacząco na kelnerkę, a następnie na pusty kufel.
Za chwilę pojawił się przed nim pełny. Wywróciła oczami rozglądając się dookoła. Nagle jakaś dziewczyna na oko w wieku Killiana wyraźnie podchmielona otarła się o niego pośladkami przechodząc w stronę baru. Nie kryjąc zadowolenia uszczypnął ją w tyłek, by pisnęła. 
- Skoro jesteś taki dobry to doradź mi jakiegoś. - Mruknęła zatapiając się w gulaszu. A raczej resztkach. Oblizała usta i odsunęła miskę. 
- Może tamten - wskazał dyskretnie palcem - pierwszy od lewej przy barze, ten czarny.
- Nie w moim type. - Burknęła. -Może tamten przy schodach w długich włosach? - Popatrzyła na spowitego w czerń chłopaka czytającego ogłoszenia. 
- Zły drań, nie obchodzą go dziewczyny. - Skwitował unosząc brew. - Wybredna jesteś księżniczko. Określ mi bliżej swój typ? - Zagadnął przeczesując włosy.
"Ty nim jesteś" - Chciała powiedzieć, jednak w porę się powstrzymała. Uff... Mało brakowało...
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie liczy się dla mnie wygląd... - Zakłopotała się zajmując ręce kuflem i upiła łuk.
- Pierdolisz, każdy zwraca na to uwagę. - Skomentował unosząc brwi. 
- No dobra... A tamten w białej koszuli i ...
- Pedał. - Nie dał dokończyć.
- Skąd wiesz?! - Uniosła brwi w grymasie autentycznego zdziwienia.  
- Nie pytaj. - Mruknął pod nosem. - Tamten szatyn cały czas na ciebie zerka.
Myślała, że wyjdzie z siebie! Dlaczego zamiast zagrać mu na nosie on jej pomaga bez mrugnięcia okiem! Co za idiota! Zaraz zawyje ze złości!
Spojrzała na mężczyznę. Siedział uśmiechając się do karczmarza trzymając kufel w dłoni rozmawiał z facetem obok. Na pierwszy rzut wydawał się miły i uczciwy.
- No nie powiem... wygląda na miłego i w ogóle... - Zająknęła się udając zakłopotaną fascynatkę. - Przystojny też jest... - Wtedy ich wzrok się spotkał.
Mężczyzna miał złote, kocie oczy i kwadratową szczękę z lekkim brązowym zarostem. Wyglądał na lekko starszego od chłopaka przed nią i uśmiechał się do niej. Odwzajemniła uśmiech zerkając kątem oka na Killiana. Ku jej wewnętrznej rozpaczy, gdy mężczyzna podszedł do niej Killy nie mrugnął do nawet okiem. Mało tego, uśmiechnął się do niego i brakowało tylko, żeby wstał i pomachał. Aaaa! Tak bardzo go nienawidziła! Jak ona go cholernie nienawidzi! 
- Przepraszam, czy...
- Nie, ten idiota to nie mój chłopak.
Mężczyzna był trochę niższy od niej. Nie ukrywała, że nadrabiał muskulaturą. Zmierzyła go wzrokiem i stwierdziła, że nie był zły. Wstała pociągając za sobą płaszcz i wyciągnęła rękę.
- Jestem Riuuk, mogę poznać twe imię? - Zdobywając się na najbardziej rozbrajający uśmiech jaki zdołała ukłoniła się teatralnie. 
- Miło mi piękna Riuuk. Mnie zwą Valmet. Bardzo mi miło poznać tak urodziwe stworzenie jakim jesteś. - Zaczerwienił się i podrapał po głowie.
Miły, przystojny do tego jaki słodziutki! Nie zamierzała kryć podekscytowania i dała poprowadzić się przez mężczyznę do wolnego stolika dyskretnie ukrytego w cieniu schodów. Nie przepadała za komplementami tego typu... Ale przymknęła na to oko. Odwróciła się jeszcze do Killiana, a ten pokazał jej uniesiony kciuk, jakby ją dopingując. Przeklęła w myślach.
- Skąd jesteś? - Spytał gdy usiedli, przy piwie.
W takich chwilach widząc czerwone nosy dziewek cieszyła się, że ma naprawdę twardą głowę i  niechęć do alkoholu.
- Nigdy nie widziałem kogoś o tak jasnej skórze jak twoja i równie czarnych włosach do kompletu.
Patrzył w nią jak w obrazek. Przyjacielskie nastawienie sprawiło, że nawet jej się spodobał. Jakaś odmiana od Killiana, który wiecznie jej dogryza... I ma taki słodki uśmiech, i tak... STOP! Nie myśl o nim! Samo przejdzie!
Przyjrzała mu się dokładniej. Miał szeroki nos i duże oczy. Biała koszula rozpięta do połowy odsłaniała muskularny tors, a na szerokie ramiona spływały lekko kręcone, brązowe włosy. 
- Pochodzę z Żelaznego Miasta. Jesteśmy kwita! Ja nigdy nie widziała mężczyzny o takim odcieniu skóry! - Ehh... Chłopcze mało widziałeś na tym świecie.,.
- Ja jestem miejscowym artystą jednak moja matka pochodziła ze stolicy. - Żachnął się zaczynając opowiadać o swojej pracy.
Wykonywał rzeźby do świątyń i nie tylko. Grys. Wiedziała, że to nazwisko obiło jej się kiedyś o uszy. Ale czy miał jakiegoś syna? Nie przypominała sobiue... Mniejsza z tym! Spędzili razem dłuższą chwilę rozmawiając, żartując i popijając piwo. Nie wiedziała ile czasu minęło, ale przestało się to dla niej liczyć. Chłopak był nieco prostolinijny, jednak miły, więc mogła się wreszcie odprężyć. Po ostatnich kłótniach z Amonem i przebywaniu prawie non stop z Killianem, kiedy każda sekunda jest podszyta wybuchami skrajnych emocji, naprawdę potrzebowała zwykłego, spokojnego gadania o głupotach, by móc się wyluzować. Przeprosiła go na chwilkę i wstała od stolika, idąc na stronę. Wyszła z ich odsepaowanego miejsca i znów uderzyły ją dużo głośnejsze niż wcześniej dźwięki zabaw, przekleństw przy kartach i pieśni. Typowa karczmiana atmosfera. Lekkim krokiem, który zdziwił ją samą, udała się w stronę wychodka. Odruchowo poszukała wzrokiem Killiana. Nie zmienił stolika przy którym siedzieli, jednak nie siedział już sam. Było z nim kilku facetów i jakiś grajek. Patrzyła jak jednym haustem wypija sporawy kieliszek wódki. Jej uwagę przykuły dziewczęta w skąpych ciuchach, kłębiące się przy nim i śmiejące z każdego żartu. Opowiadał coś. Pewnie jedną z setek swoich złodziejskich historii. Grajek zagrał na swojej gitarce jakąś skoczną melodię. Wszyscy ryknęli śmiechem, poznając dźwięki wulgarnej piosenki. 
Mężczyzna z gitarą zaczął skakać po ławach wyśpiewując wymyślane na pętce słowa. Zatracony w swej "sztuce" zachwiał się na jednym z niestabilnych, dostawionych do stołu taboretów i runął w dół. Killian odruchowo odsunął się, schodząc mu z toru lotu, trącając przy tym butelkę wódki, której zawartość wylała się na siedzącą obok, mocno podpitą dziewczynę. Pisnęła, stawiając z powrotem zupełnie puste naczynie i nie wiedząc co mogłaby zrobić, zaczęła wachlować dłońmi ubranie. 
- Killian, kurwa! - zaklęła typowo podpitym głosem. - To nowa bluzka! - jej ton wcale nie sugerował oburzenia, tylko zalotną przekorę.
- Bluzka to chyba nad wyraz powiedzine - uśmiechnął się, patrząc wymownie na bądź co bądź skrawek prześwitującego materiału, opinającego duże, jędrne piersi. - Zreszą bardziej mnie boli że wódka się zmarnowała.
Odpowiedział mu rubaszny śmiech jego towarzyszy.
- Jak chcesz to możesz ją ze mnie zlizać! - wręcz krzyknęła, rozkładając zapraszająco ramiona. - Bluzka i tak jest mokra, więc może pomógłbyś mi ją ściągnąć?
Przysunęła się bliżej, w akompaniamencie gwizdów przy stoliku. Riuuk patrzyła jak chłopak unosi brwi, uśmiechając się w jej ukochany sposób, a jego wzrok listruje dziewczynę... w dół. 
- No dalej, musisz się jakoś zrewanżować. Nie zawiedź mnie, bo była cholernie droga...
- Ach tak? - serce podeszło jej do gardła, gdy patrzyła, jak się do niej pochyla. - A wydasz mi resztę?
Ich usta zetknęły się, a chwilę później zatopieni byli w napiętnym, niemalże agresywnym pocaunku. Gwizdy i wulgarne śmiechy przy stoliku wybuchły w jednej sekundzie. Patrzyła, jak obejmuje ją, a ręka pnie się po nagim ciele do góry, do wspomniej bluzki.
- Chyba ci się należy - jęknęła w chwili przerwy. - Ale tak się składa, że nie mam drobnych...
Kiedy jej dłoń powędrowała w kierunku jego krocza myślała, że dosłownie wyjdzie z siebie. Wtedy chłopak jak na zawołanie popatrzył prosto w jej stronę kończąc pocałunek. Nie zdążył nawet nic powiedzieć, czy zmienić miny. Zniknęła za ścianą dysząc ciężko.  Ten idiota! Ten dupek! Jak on może! 
- Cześć piękna... - Jakiś mężczyzna podszedł do niej. Wściekła nie patrząc nawet kto to jest zdzieliła do po głowie tak mocno, że upadł u jej stóp, a reszta zainteresowanych pośpiesznie odwróciła wzrok.
- Spokojnie Riuuk, nie możesz tak... - szepnęła - poddawać się emocjom...

Wróciła kręcąc biodrami i patrząc zalotnie na Valmeta usiadła obok niego. Chłopak - co jej się podobało - ukrył zakłopotanie. Wręcz napuszył się niczym paw przed wybranką i objął ją ramieniem. 
- Mógłbyś kontynuować? - Zapytała udając lekko podchmieloną by chłopak zyskał nieco pewności siebie i przysunęła się do niego jeszcze bliżej uśmiechając zalotnie z tym flirciarskim błyskiem w oku, który mężczyźni odbierali za znak "jest moja".
- Także, ile nie przebrnąłbym pustyni, ile Ibris nie zwiedził nigdzie nie znalazłem równie pięknej kobiety. - Popatrzył na nią.
- Naprawdę? - Spytała i pochyliła się w jego stronę. Wtedy on zagrał tak jak chciała: przyciągnął ją do siebie łapiąc z talię i pocałował mocno. Oddała pocałunek obejmując go za szyję. Pozornie zamknięte oczy wpatrywały się w Killiana, który ku jej zażenowaniu siedział niewzruszony obok przymilającej się panienki. "Dobra mam wyrąbane!" - pomyślała i pozwoliła by posadził ja na swoich kolanach. Pachniał przyjemnie pustynią i drewnem. Jego dłonie nie były tak delikatne i zarówno silne jak jej partnera. Dłonie, zniszczone pracą przy drewnie lekko drapały, gdy złapał ja za ramiona. 
Sięgnęła po kufel piwa i pociągnęła spory łyk, by dodać sobie otuchy oraz odegnać obawę, że zrobiła coś czego nie powinna... Przecież to tylko jeden pocłunek, prawda? Pozwoliła, by ją objął i oparła głowę na jego ramieniu. Próbowała doszukać się w sobie podobnego uczucia, jak wtedy, kiedy przytula ją Killian. Jednak nie mogła go znaleźć. Na czym polegała różnica? Dlaczego to właśnie w jego ramionach czuje się bezpieczna?
Mówił coś do niej łagodnym, spokojnym tonem. Śmiała się, kiedy wyczuwała, że tego oczekuje i odpowiadała zwyczajnie. Normalna relacja, normalna rozmowa...
- Widzę, że tu u was też ostro.
Zesztywniała, podnosząc wzrok. Killian. Skąd się tu wziął?!
Stał opary na brzegu stołu ze skrzyżowanymi rękami, patrząc na nich pobłażliwie. Valmet poprawił się lekko napinając mięśnie, kiedy poczuł jej wahanie na widok przybysza.
- Killian - uśmiechnęła się obłudnie, czując skurcz w żołądku na widok rozczochranych, wytarmoszonych przez te zdziry, włosów. - Co jest?
- Chciałem się upewnić, czy żyjesz. No i jak ci idzie.
Wyszczerzył się po swojemu, a obejmujący ją chłopak zdezorientowany obrzucal ich na przemian nerwowymi spojrzeniami.
- Upewniłeś się. Możesz iść - rzuciła może zbyt ostro.
- E... - Valmet podniósł się lekko speszony i wyciągnął do niego rękę. - Jestem Valmet. Miło mi.
Chłopak wbił cyniczne spojrzenie w wycuągniętą ręke, a jego wzrok powędrował po niej do góry aż na twarz mężczyzny. Ten speszył się lekko.
- Killian Flynn - przedstawiła go w końcu dziewczyna, obawiając się, że śmieszy go lekkie zażenowanie Valmeta i nie daj Boże, zacznie to ciągnąć.
Ten skinął z kolei głową i opuścił rękę, nie doczekując się uścisku.
- Coś jeszcze? - zapytała
- W sumie - przerwał podpijając bez pytania piwo z jej kufla - to już nie, wpadłem głównie po to - odłożył kufel na stół i podrzucił w dłoni swoją zapalniczkę.
Przeklęła na głos, sięgając do kieszeni, w której ją wcześniej ukryła. Zabrała mu ją na dziedzińcu, kiedy myślała, że nie patrzy. Jak się spodziewała, kieszeń była pusta. Kiedy do jasnej cholery to zrobił?!
- Killian...! - jęknęła prawie zrospaczona.
Uniósł pytająco brwi, już zapalając wsuniętegk do ust papierosa.
- Przestań wreszcie z tymi cholernymj fajkami!
Odpowiedziało jej sarkastyczne przewrócenie oczami.
- Idziemy na górę? - Zaproponował nagle jej karczmiany towarzysz.
Zesztywniała, podnosząc na niego wzrok. Napotkała spojrzenie złotych, kocich oczu. Zdurniał?! Miał ją za łatwą dziwkę?! Prędzej mu przywali! Nigdy by się nie zgodziła. Nigdy, dopóki nie poczuła, jak Killian zastyga w bezruchu. Doskonale wiedział, co oznacza "iść na górę". Chwila triumfu i przrkory wyparła wszelkie wątoliwości. Uśmiechnęła się do Valmeta najbardziej zalotnie i wyczekująco po czym skinęła głową. Widziała jak rozpromienia się zadowolony. Pokazał jej gestem dłoni, by szła przodem.
Wysunęła się przed niego, unosząc do góry głowę. Ruszyła w stronę schodów, ale nim uszła kilka kroków, poczuła silny uścisk na nadgarstku. Odwóriła się napotykając lekko zaniepokojnone, jednak do granic karcące spojrzenie szarych oczu...
- Czekaj, czekaj - mrukną, ciągnąc ją w bok. - Ile ty do jesnej cholery wypiłaś, Riuuk?
Oburzyła się. Otworzyła usta, by go opieprzyć.
- Zostaw ją - Valmet stanął za nią, krzyżując ręce. - Chce ze mną iść.
- Sorry, stary - uśmiechnął się niemalże przepraszjąco. - Na bank jest pijana. Ona nie...
- Nie jestem! - krzyknęła, wyrywając rękę.
Jego oczy znowu zmieniły charakter. Bezgraniczne zdziwienie i zdezorientowanie. Właśnie tak... Takiego chce go teraz widzieć.
- Owszem, nie jesteś. Nie jesteś dziwką, Riuuk - nie zorienowała się, kiedy nadgarstek znów został zamknięty w żelazym uścisku. - Oboje wiemy, że nie pieprzyłabyś się z jakimś randomowym gnojem. Nie mam pojęcia, co tam sobie tym razem ubzdurałaś, ale do jasnej cholery...
Dziewczyna chwyciła kufel i z furią wylała mu resztkę piwa prosto w twarz. Skrzywił się, przymykając oczy, a strużki śmierdzącego alkoholem napoju, zaczęły sływać po nosie i podbrudku, lepiąc włosy i gasząc tkwiącego w zacuśnjętych ze złości zębach papierosa.
- Zajmij się sobą - mruknęła obojętnie, odstawiając kufel na stół. - Może teraz twoja koleżanka się odwdzięczy i też pomoże z koszulką.
Udało jej się ukryć zawiść w głosie. Obojętnie przetarł dłonią twarz i zaczesał do tyłu poklejone włosy. Zwątpiła widząc, że najwyraźniej odpuścił. Wyjął z ust mokrego papierosa i przyjżał mu się smętnie.
- Niech ci będzie - podniósł wzrok, uśmiechając się po swojemu. - Miłego.
Nie odpowiedziała, tylko odwróciła się do Valmeda, patrząc na niego wyczekująco. Zdziwiła się kiedy chwycił ją mocno i podniósł niosąc na piętro, śmiejąc się ku zawistnym wzrokom reszty zainteresowanych. 

Weszli do pierwszego z brzegu pokoju - małej, jednak przytulnej klitki z nawet sporym łóżkiem. Riuuk wyciągnęła się, a mężczyzna patrzyła na nią zrozumiale. 
- Nic z tego nie będzie, prawda? - Zaczął o dziwo rozbawiony. - Zrobiłaś to tylko i wyłącznie po to by odgryźć się na tym kolesiu. Z resztą nie wyglądasz mi na pierwszą lepszą.
- Przystojny, a do tego inteligentny. - Wzdychnęła i rzuciła pelerynę na rozklekotany zydel. - Nie żebym...
- Nie no spoko, rozumiem. - Objął ją i pocałował, a ona ze zdziwieniem oddała pocałunek. - Nie żałuję, tak miło mi się z tobą rozmawiało, że perspektywa spokojne spędzonego czasu z tobą na osobności wydaje mi się bardzo odpowiadać. - Zdziwił ją.
Usiadła na łóżku i poklepała dłonią miejsce obok siebie. Skorzystał z zaproszenia.
- Rzadko dane mi jest spotkać kogoś takiego jak ty. - Zaczerwieniła się i przytuliła do niego. 
- Dziwie się twojemu partnerowi. Nie zauważa tego co ma tak blisko siebie. - Zaczął bardziej do siebie niż do niej przytulając ją. - Dlaczego kobiety zawsze lecą na łobuzów. - Wzdychnął przeciągle. 
- Nie wiem, ale... smutno mi. - Mruknęła.
"Łobuz". Śmieszne określenie. Takie niewninne. Killian po prostu łobuzem? Miała ochotę się zaśmiać.
Położyła się zmęczona na łóżku. Ten w odpowiedzi połaskotał ją po brzuchu. Podniosła się natychmiast zdziwiona, że ma takie coś jak "łaskotki".

- Musze się zbierać. - Westchnęła cicho i wstała ze swojego miejsca przy ścianie. Rozmawiali już dobre dwie godziny, a musiała jeszcze wrócić do Zakonu. 
- Mogę liczyć na... - Nie dała mu dokończyć tylko pocałowała mocno i z wdzięcznością.
Zastanawiała się co ją do tego skłoniło. Nigdy nie zdarzały jej się takie sytuacje, chyba, że pod przymusem misji. Gdyby popatrzeć na to z innej strony tak z własnej woli... Całowała się... Cóż ogólnie bardzo rzadko jej sie to zdarzało... Dwa razy w życiu? Z miłością... - Westchnęła przypominając sobie o jedynej miłości, którą jej odebrano.
 Wysłuchał jej i rozśmieszył nie dając użalać się nad sobą. Wychodząc z pomieszczenia czuła się, jakby zdobyła nową mocną znajomość, co u niej było dość rzadkim zjawiskiem. Radosnym krokiem ogarniając włosy i ubranie zeszła na parter. Stawiając stopy na posadzce rozglądając się. Dużo klientów leżało zalanych w trupa na ziemi lub pod barem, a nowi kontynuowali picie. Zobaczyła chłopaka przy dużym stole. Siedział z kolejnym papierosem w ustach. Grał w karty z kilkoma innymi facetami, spoglądającymi zazdroście na pokaźną kupkę wygranej gotówki. Westchnęła pod nosem. Naprawdę, zgodzili się na grę z kimś kto paraduje z sybolem Gildi Złodziei? Przecież to przegrana walka. Zdążyła się już przekonać, że Killian kantuje jak jasne cholera.... Ale może o to tak naprawdę chodzi w tych grach? Widziała, że wdał się z mężczyznami w żywą dyskusje. Z tej odległości zdołała jedynie wychwycić pojedyncze słowa. Rozmawiali chyba o tym, że jakiś tratk jest całkowicie zastawiony przez "psy", o jakiejś ekspedycji... No tak, to co zwylke. Oto skąd pochodzi jego "wiedza" na każdy temat. Dziewczyny wciąż kręciły się przy nim, a jedna zawisła mu na ramieniu. Poczuła ukłucie zazdrści, gdy zauważyła, że tamta wplatała palce w jej ukochane, srebrnozłociste włosy.Przeglądnęła się pośpiesznie w przenośnym lusterku i zwróciła uwagę na tablicę ogłoszeń pod schodami. Z przyzwyczajenia podeszła i zaczęła lustrować ogłoszenia.
- Gdzieś ty się podziewała dziewczyno! - Odwróciła się gwałtownie i uśmiechnęła słysząc znajomy głos. - Szukam cię od jakiegoś czasu!
Widziała, jak chowa do kieszeni pokaźnh plik wygniecionych pieniędzy, które wygrał. Zaróżowione policzki, świadczyły, że troche wypił. A może to wynik tej samej ekscytacji, którą od niego czuła. Jako zabójczyni, jej uwadze nie uszły rozluźnione mięśnie i nietypowy, radoso melalcholijny błysk w oku.
- A co cie to obchodzi? - Żachnęła się i odwróciła z powrotem lustrując ogłoszenia.
- Wiesz, bardzo chętnie bym się dowiedział, jak było - z trudem powstrzymała się, żeby mu nie przyłożyć. - Trochę was zeszło, więc...
- Zamknij się, dobra?! - Burknęła. 
- Gdzie ten koleś? - Mruknął i uśmiechnął się ironicznie. - Zabiłaś go tam czy... - Urwał gdy zobaczył go jak schodzi ze schodów uśmiechnięty i odwraca się ku nim. Popatrzył na niego krytycznie, a chłopak również zmierzył go wzrokiem. Był niższy, lecz nie odstraszało go to. Odepchnął go znacząco i chwycił Riuuk za brodę całując krótko, lecz namiętnie. 
- Będę tęsknił skarbie. - Wyszeptał jej do uch na tyle głośno by stojący obok rywal usłyszał i mrugnął do niej okiem.
Zarumieniła się i posłała mu pełne wdzięczności spojrzenie. 
- Pamiętaj o mnie. - Zagadnął na pożegnanie zamykając jej w dłoni mały kolczyk.
Wręcz spurpurowiała zdając sobie sprawę co oznacza to w tutejszej kulturze i schowała podarek do kieszeni. Gdy odchodził Killian zmierzył go ponownie wzrokiem.
- Ojej, czy to miłość? - zapytał łapiąc się teatralnie za serce.
- A co zazdrosny? - Uniosła głowę i przypięła kolczyk go ucha.
Lewego ucha. Serce ogarnął jej pełen tryumfu krzyk, kiedy zauważyła jak wręcz niezauważalnie drgnęła mu powieka. Nie zamierzała odpuszczać i uśmiechnęła się zaczepnie czując jego zmieszanie.
- Jakbyście szukali imienia dla dziecka, to Killian jest całkiem spoko - uśmiechnął się, pozwalając by starła mu rękawem resztkę jakiejś szminki z szyi.
Chciała już odpowiedzieć, walcząc z ogromnym żalem do niego, lecz nagle mina jej zrzedła, gdy zauważyła małą postać schodzącą z tych samych schodów. Błyskawicznie spuściła zasłonę włosów łapiąc Killiana za ramiona i sprawiła by musiał oprzeć się o ścianę zakrywając ją częściowo. 
- Ejj co ty...
- Oh! - Jęknęła i przycisnęła jego głowę do swojej szyi. - Przestań! - Mężczyzna obrócił się w ich stronę. Niski, ubrany w luźny strój skrytobójcy, umięśniony, ale jednocześnie gibki - idealny materiał na perfekcyjnego szpiega lustrował pomieszczenie. Widząc jak spogląda na nich podejrzliwie zablokowała chłopakowi nogi i sprawiła, że teraz on znajdował się pod ścianą. Na szczęście był na tyle ogarnięty nawet po sporej dawce alkoholu, że wykonywał swoją niezapowiedzianą rolę. 
- Aleszz panieenkk..o - jego "pijany akcent" był tak wiarygodny, że gdyby nie rozmawiała z nim wcześniej, od razu uwierzyłaby, że się zapił - przesiesz taka ślissznotkaaa nie moszee stać samaaa. Ja się... panjenkooo zaopiekujee... - Powiedział typowym na przychmielonych "zalotnym" tonem i szelmowsko skrzywił usta klepiąc ją w tyłek. Jęknęła i wtuliła sie w jego ramię. Kątem oka zauważyła, że mężczyzna wpatruje się w twarz Killiana i wkracza na etap "skąd ja go kojarzę" - by zapobiec dalszemu rozwojowi akcji zrobiła coś, co zwykle zachowywała na ostateczności takie jak ta. Złapała go dyskretnie za parki i pozwoliła by uniósł ją lekko przytuliła jego głowę do piersi. W podbródek łaskotały ją jego włosy, gdy oparła się na nich, czując na piersiach ciepło jego twarzy. Dłonie poddtrzymywały ją za pośladki, błądząc po biodrach w okolice krocza, by zachować większą wiarygodność. Wreszcie mężczyzna machnął na nich ręką, obrzucając niechętnyn spojrzeniem, po czym opuścił stanowisko i wyszedł z karczmy.
Odczekali jeszcze chwilę, po czym Killian puścił ją nagle. Zdziwiło ją to nieco i tylko wpojony instynkty pozwoliły jej zachować równowagę. Podniosła na niego wzrok i z lekkim rozbawieniem zlustrowała uniesione jakby w geście poddania ręce i spojrzenie z cyklu "już nie dotykam".
- Co ci? - mruknęła, unosząc brwi, choć nie mogła nie przyznać, że nie rozczulił jej ten gest, jakby nie patrzeć, szacunku.
- Nie chciałaś tego - powiedział, opuszczając ręce. - Oboje to wiemy.
- Nie przejmuj się, to tylko... Ja...
- Księżniczko, co cie napadło?
- Boromir. To był ten facet, o którym tyle ci opowiadałam. - Mruknęła i wzdychnęła głęboko. 
- No to nieźle. - sięgnął do kieszeni i przeklął, wyjmując puste pudełko od papierosów.
Uśmiechnęła się. Przynajnmiej jeden plus.
- Dobra, zwijamy - mruknął lekko rozczarowany.
Skinęła głową pod pospieszającym spojrzeniem szarych oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz