piątek, 25 listopada 2016

Spiski cienia: pociągająca propozycja. (Ku chwale grzeszników cz.12,5)

Zmęczona i pewna nowych inspiracji wtargnęła do wyznaczonego pokoju, uśmiechnęła się widząc przyszykowane łóżko.
- Jakbym zamierzała spać... Geniusze nie śpią. Nigdy nie śpią... - Mruknęła pod nosem z nieskrywaną aprobatą do samej siebie i odsunęła krzesło od prostego biurka widząc spoczywający na nim list. Biała koperta wręcz kuła w oczy spowita jasnym światłem na tle ciemnego wystroju komnaty. Zaśmiała się kurczowo i chwyciła kopertę z zamachem rozcinając jej brzeg palcem zamienionym w małe ostrze. Przeczytała szybko treść zrzucając z ramion ciemną peleryną powodującą, że wręcz stapiała się z otoczenie. Nie żeby stanowiło to jakąkolwiek nowość...
- Coraz starszy, jednak tak samo przewidywalny Feliksie. - Przeczesała czerwone niczym rozżarzona stal włosy i uśmiechnęła się drapieżnie. - Nigdy się nie nauczysz... Że mnie nie można zaskoczyć...- W tym samym momencie do pokoju wtargnął rozkojarzony, młody chłopak z dwoma poduszkami w ręce. Sylaby niezadowolenia opuszczały różowe usta niczym leniwy potok natychmiastowo cichnąc, gdy oczy dostrzegły wielebnego gościa. Chłopak stanął jak wryty, a rude włosy opadły na czoło zasłaniając częściowo wyraz nieskrywanego zdziwienia. 
- Pani... już? Ja... 
- Dopiero. Lecz nie na długo. - Zaczęła rozwiązywać czarną bluzkę. - Wróć później gnojku. - Syknęła, a przybysz zniknął wyskakując z pokoju jak oparzony, zanim odzienie dotknęło podłogi.

Wybiła dwunasta, a on niczym naiwny młodzieniec uwiedziony przez urodziwą panienkę z dużym biustem czekał samotnie przy stole w koncie wśród bawiących się, głośnych mężów pojących za zdrowie kolegi najwyraźniej świętującego kolejną wiosnę. - Wzdychnął lekko samemu nie pamiętając kiedy ostatnio obchodził kolejne z nieliczonych już urodzin z kimkolwiek oprócz samego siebie przy lampce dobrego trunku za towarzysza mając jedynie słońce sennie chylące się ku zachodowi i starą sowę siedzącą na swej ulubionej gałęzi bonzai huczącą cicho, można by rzec wręcz użalająco. - I liczył na to, że owa dziewka zjawi się w umówionym miejscu, aby mógł spróbować dobrać się do jej wdzięków na piętrze. Ścisnął tęsknie kufel zadziwiająco dobrego miodu i patrzył za okno wyczekując ciemnej postaci tak zmiennej jak jesienna pogoda, lub temperatura zawartości kufla dzierżonego przez zdenerwowanego maga. 
Nagle do karczmy weszła kobieta. Biała koszula o pirackim kroju ukazywała wszystkie krągłości razem z brązowymi spodniami. Krótko mówiąc kobieta - sądząc po wieku - wyglądała jakby zeszła prosto se statku nieprzestrzegającego żadnych praw. I to nie jako byle jaki majtek! Rozejrzała się wokół z drapieżnym grymasem na ustach i iskierkach podniecenia w oczach. Zauważyła go i bez słowa dosiadła się do stolika po drodze biorąc kufel z miodem pitnym od przechodzącej dziewki, która speszona odwróciła wzrok i uciekła na zaplecze. Pociągnęła łyk godny sporego męża i wyciągnęła nogi przyodziane w ciężkie buty i brązowe spodnie z czerwonymi wstawkami i metalowymi klamrami na bokach.'
- Jakiż ty jesteś przewidywalny Felixie! - Bąknęła znudzona odstawiając kufel na stół i odchyliła się na krześle. - Najwidoczniej nie tylko zatrzymałeś proces starzenia ciała, ale również umysł przestał brnąc do przodu. Mam nadzieję, że nie zaczął się proces cofania...
- Dziękuję za komplement. I nie używaj tego imienia! Wiesz, że strasznie go nie lubię! - Uśmiechnął się ironicznie pokazując białe zęby.
- Meh, próbuj dalej mnie zaskoczyć. - Bąknęła. - Powodzenia. - Jej uniesiona dłoń zaczęła wykonywać okrężne ruchy.
- Mam dla ciebie bardzo kuszącą ofertę. - Pochylił się mamrocząc zaklęcie uniemożliwiające podsłuchiwanie. Wiedział, że wiedziała o co mu chodzi, jednak daje mu dokończyć. Była jedną z najbardziej inteligentnych i najbystrzejszych osób jakie znał. Kogo jak kogo, ale jego opinia jako dyrektora Akademii robiła wrażenie i dawała do myślenia. - Chcę abyś w imię Akademii badała kamień filozofów. - Obserwował ją uważnie.
- Phi! To ci nowość! - Machnęła lekceważąco ręką, a on w odpowiedzi wywrócił oczami.
- Czy ciebie nigdy nie można niczym zdziwić? - Mruknął. - Chyba jeszcze nigdy nie zdołałem cie zaskoczyć! - Mruknął upijając łyk trunku. - Kochana, w takich momentach nie dziwię się, dlaczego z takim przekąsem zapraszają cię na konferencje.
- Żeby mnie to jakoś specjalnie obchodziło. - Zlekceważyła go wyjmując z kieszeni połyskującą lekkim wysłużeniem, srebrną papierośnicę zdobioną w przeplatające się ze sobą węże i wyjęła papierosa podpalając go magicznym płomieniem spowijającym palec.
- A co będę z tego miała? - Dmuchnęła mu dymem w twarz nie kryjąc rozbawienia.
- Jako pierwsza oprócz mnie będziesz mogła go zbadać. Ja jestem ekspertem od magii wszelkiej maści, nie artefaktów. Do tego potrzebne środki i narzędzia. Wiem, że na pieniądzach ci nie zależy. Do tego pokój, wyżywienie i prestiż. - Ponownie zaciągnęła się dymem i wypuściła go przez nos.
- Ahh... Morganie zawsze wiesz jak mi dogodzić! - Zmierzyła go wzrokiem. - Daj mi dostęp do wszelkiej wiedzy Akademii i bądź pewny, że przyjadę jak najszybciej będę mogła. - Uśmiechnęła się oblizując wargi.
- Obydwoje wiemy, że potrzebujesz kryjówki na jakiś czas. Więc będziesz incognito.
- Uwielbiam cię za te twoje jakże perfekcyjne rozeznania drogi Felixie! - Ponownie wywrócił oczami i położył jej kolejny papierek przed nosem.
- Ha! I jak zwykle przygotowany na każdą ewentualność! - Przyjęła podane jej pióro i zamaszyście podpisała papier, następnie podnosząc się z krzesła i gasząc papierosa o ścianę już chciała ruszyć w stronę drzwi, gdy usłyszała pytanie. Oczekiwane pytanie.
- Dlaczego zadałaś jej to pytanie. - Zapytał patrząc jej prosto w oczy. Nie mogła skłamać! A czy zamierzała kłamać!
- Żeby było ciekawiej! - Odparła i uśmiechnęła się. To nie był normalny uśmiech... tylko grymas z nutą szaleństwa, ale tejże oto postaci będącej jedną z najpotężniejszych person w Zaff. Cienia o tysiącu twarzach...
Rozpromienił się w duchu. "Pociągająca i szalona... Nic się nie zmieniłaś droga Reef".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz