wtorek, 8 listopada 2016

Inna niż inne cz.8 (Riuuk)

Szedł stawiając krok za krokiem trzymając szybkie tępo. Brnął przez korytarz wracając do biblioteki z dłonią przyłożoną do czoła. I po co mu to było do jasnej cholery?! Nie ma jakiegoś sposobu na to, żeby chociaż na chwile odciąć się od tej nieogarniętej idiotki?! Po cholerę się tak wścieka!
Szczęka wysunęła się do przodu, po czole spłynęła kropelka potu. Gniew i żal płynące od strony Riuuk rozsadzały mu czaszkę.
- Japierdole...  -Mruknął zrezygnowany i skręcił w lewo.

Skórzane spodnie co chwilę tarły o wykonany z tego samego tworzywa fotel wydając tak irytujący dźwięk jakich mało. Dłonie nerwowo przewracały kartki szeleszczące z pretensją złego traktowania. Czarna fala zasłoniła oblicze dziewczyny. Napięcie i wściekłość sprawiły, że powietrze zrobiło się wyczuwalnie gęste i nieprzyjemne. Jeff zachowywał pozory spokoju. Zostali tylko we dwójkę w sporym zakątku odseparowanym regałami i ściankami zaułku oświetlonym kryształowym żyrandolem dającym ciepłe i przyjemne do czytania żółtawe światło.
Zerkał co jakiś czas w jej stronę między kolejnymi rozdziałami "Teologia, a mit" autorstwa słynnego naukowca oraz kapłana świątyni. Ostatnio naprawdę jak nigdy miała problem z jakimkolwiek opanowaniem emocji. Miała gdzieś co inni o niej myślą, ale nie dawał jej spokoju fakt, iż Killian, który doskonale radził sobie z wyczuwaniem skrywanych przez nią emocji i bez więzi, teraz odczuwał je nawet z dalekiej odległości! Dobrze, że zarazem może aż tyle i tylko tyle... Gdyby mógł czytać jej w myślach...
- Brrrr! - Przeszedł ją lodowaty dreszcz na samą myśl o tak absurdalnej możliwości!
- Riuuk. Mogłabyś się łaskawie uspokoić moja droga, ponieważ próbuję się skupić na czytaniu tej jakże ciekawej lektury. - Czuć było nutkę irytacji w jego na pozór ciepłymi i spokojnym głosie.
- Przestań na chama ciskać te uprzejmościowe gówna. Naprawdę mam już tego dość. Wolę jak mówisz uczniowskim slangiem. - Mruknęła patrząc lekceważąco i zamknęła opasły tom. - Przynajmniej krótko, zwięźle i na temat. - Usiadła w normalnej pozycji zdejmując nogi z oparcia pochłaniającego ją fotela i z cichym stukiem postawiła stopy na drewnianej podłodze. Wyszlifowanym, lekko ciemnawym parkiecie dodającemu pełni atmosfery tego miejsca.
Biała koszula od mundurka - jedyna jasna rzecz w jej szafie - jako jedyna odcinała się wyraźnie na tle ciemnych, nastrojowych mebli i pochłaniających intensywnym brązem regałów wypełnionych opasłymi tomiskami, między którymi nie pozostaje ani milimetr miejsca.Nagle poczuła tak wielką falę irytacji, że prawie spadła z fotela. Killian po tak długim okresie szczęścia i rozbawienia nareszcie zmienił nastawienie. A już myślała, że wreszcie udało jej się opanować tą wieź... Przejrzała prawie trzy księgi, wszystkie o magicznych pieczęciach i szukała odpowiedzi. Wciąż szukała. Co się stało...
- Jeff... Zastanawia mnie jedna rzecz. Jesteś niby takim długowiecznym mędrcem. Jako Kot wydawałeś mi się wzorem zawsze wyciągającym pomocna dłoń, a teraz... - Popatrzyła na niego, lecz za chwilą odwróciła wzrok i dotknęła liścia paproci burgmundowej delikatnie przesuwając palec ruchem okrężnym, który zwisał tuż nad jej głową. Amon zwany Jeffem popatrzyła na nią spode łba obniżając księgę zasłaniającą twarz, a oczy przybrały różowawy kolor co zabawnie komponowało się z ciemno fioletową koszulką.  - Teraz jesteś debilem przodującym innym nadętym bufonom, bogatym dzieciakom tak rozpieszczonym, że aż strach co z nich wyrośnie. - Opuściła dłoń i sięgnęła po kubek zimnej herbaty stający na jednej z kilku stert książek. Nie zostało jej zbyt wiele...
- Po prostu wtapiam...
- A ja jestem wcieleniem samej bogini Śmierci. - Spiorunowała go wzrokiem. Co do czego, ale zawsze mówiła to co myślała... w granicach rozsądku oczywiście. Teraz nie zamierzała się pieprzyć i bawić w jakieś gry słowne.
- Tak zostałem wychowany jako dziedzic. U nas wyglądało to trochę inaczej Riuuk. Każdy miał swoją godność i honor.
- Ale to nie twój świat. Myślałam, że przez tyle lat udało ci się to zrozumieć. - Uderzyła kubkiem w stół. Po pustej i cichej przestrzeni wypełnionej cichymi odgłosami oddychania dwóch uczniów rozniósł się głuchy stuk niczym piorun w cichą noc.
- Jak można szanować, mieć jakikolwiek stosunek do czegoś co nie zna pojęcia słowa godność, czy honor? - Odłożył tom na dwa inne najbliżej niego. Kurz uniósł się znad skórzanych okładek. "Smoki i ich budowa anatomiczna" , "Baśnie i mity, a naukowe fakty" - Tak głosiły złocone litery na grzbietach ksiąg.
- A jak można szanować zapatrzoną w siebie istotę nie szanującą niczego? - Wstała nie czekając na odpowiedź i biorąc ostatnio czytany tom do dłoni włożyła go pod pachę i wyszła nie odwracając się.

Zniknęła za regałem i odetchnęła z ulgą. Ich stosunki były teraz wyjątkowo napięte. Jak to jest, że ktoś kogo znasz od zawsze w czasie jednego wydarzenia może stać się kimś zupełnie obcym? Długowieczne istoty są gorsze od ludzi. Po nich chociaż wiesz czego się spodziewać, a one... Są niczym księga podzielona na rozdziały. Każdy pisany z perspektywy innych postaci tworzących jeden wątek.
Sprawnie przemieszczała się pomiędzy regałami tworzącymi pewnego rodzaju labirynt i wskoczyła na drabinę prowadząca na dół biorąc jeszcze dwa tytuły zapisane w pamięci jako " coś lekkiego do czytania". Teraz nasuwa się pytanie, czy coś co jest cięższe od płaszcza z pełnym ekwipunkiem może być "lekkie" do czytania?
Stary bibliotekarz jak zwykle burknął standardową frazę:
- Imię, klasa i numer w dzienniku. - Mruknął niechętnie. Czasami męczyła ją ciekawość, czy po prostu siedzi tu z przymusu, braku pracy dla bibliotekarzy, czy dyrektor miał na niego jakiegoś haka? Pewnie to i to.,.
- Riuuk Przecierająca Szlaki, klasa szósta, dwadzieścia. - Kąciki ust uniosły lekko ku górze. Bibliotekarz zawsze ją rozśmieszał. Spisał księgi na kartę i podał jej. Czarnowłosa odwróciła się gwałtownie i wpadła na drobną i niska dziewczynę. Gdyby nie jej dość przyciągająca wzrok barwa włosów i huk z jakim upadła nie zwróciłaby na nią większej uwagi.
- O! - Jedyna reakcja jaka padła z jej ust rozbawiła bibliotekarza. Tego to się nie spodziewała! - Uważaj jak chodzisz dziewczynko. - Zaśmiała się i trzymając księgi w lewej ręce wyciągnęła w jej stronę prawą. Dziewczyna wyraźnie zdezorientowana skorzystała z pomocy i wstała. Otrzepała czarną spódniczkę i poprawiła zakolanówki przy okazji poprawiając but, który zsunął się do połowy z nogi. Riuuk poprawiła jej krytycznie mundurek i klepnęła przyjacielsko po plecach.
- No i już..
- Może przeprosisz mnie łaskawie?! Wiesz kim jestem! Jaki masz...
- Już! Wrzuć na luz. Przepraszam, a teraz sorka śpieszę się. - Mruknęła i odwróciła się pośpiesznie stawiając kolejne kroki i znikając za wielkimi wrotami zanim Lilian zdążyła cokolwiek dodać. Jedynie krzyknęła za nią:
- Ejj.. to znaczy... Riuuk!? Wiesz może gdzie jest Jeff? - Podniosła w górę zeszyt. - Musze mu to oddać! - Na szczęście dziewczyna odwróciła się ku jej uldze, ponieważ nie zrobiła z siebie idiotki krzycząc w pustą przestrzeń. Jak by to wpłynęło na jej autorytet! Zignorowana przez takiego ucznia?
- Trzynasty boks na drugim piętrze siedzi zagrzebany we własnym ego. - Uśmiechnęła się rozbrajająco i odwróciła znikając na dobre.
- Uff. - Głośno wypuściła powietrze, kiedy straciła ją z oczu. Zdziwiła i zaciekawiła ja jej reakcja. Zaintrygowana udała się w kierunku schodów na drugie piętro zapominając o Aracie i całym zdenerwowaniu.


Skądś znała tą dziewczynę! Nie mogła sobie przypomnieć skąd... - Szła zamyślona i zirytowana. Nagle skręciła gwałtownie wpadając niemal na mur. Mur, który był zaskakująco ciepły i przyjemny. "Mur" miał jasne, potargane włosy i szedł równie zirytowany.
Wpadli na siebie z takim rozpędem, że księgi wyleciały do góry. Z impetem poleciała do tyłu, jednak on złapał jej wyciągniętą rękę okrytą białym rękawem i podciągnął. Riuuk złapała równowagę i oparła się na jego ramieniu łapiąc jedną z ksiąg. Killian złapał pozostałe dwie.
- Co ty się stało? - Patrzyli na siebie zdziwieni.
- Nie powinnaś jeszcze...
- Akurat w tym momencie ty nie...
- Siedzieć w bibliotece - rozległo się echem po korytarzu w zabawnych chórku.
W jednej chwili cała wściekłość i... zazdrość? Powróciły. Zacisnęła dłonie ma rękawach koszuli i popatrzyła na niego z nieukrywanym wkurwieniem w oczach. Powietrze niemal falowało od gorąca jej ciała, które kipiało ze złości, a policzki pokryły wykwity czerwieni.
- Jak tam się bawiłeś ssskarbie. - Wysyczała spode łba.
- A bardzo dobrze, wręcz zajebiście. - Uśmiechnął się szelmowsko i oparł o ścianę. Nie zamierzał odpuścić takie okazji. Wtedy jej ręka zwinięta w pięść z głuchym łupnięciem uderzyła w sam środek jego piersi. Zdziwił się.
- Ałaaa o nie! - Teatralnie złapał się za pierś i zsunął po ścianie. Nie zamierzał okazać, że naprawdę go to dotknęło. - Umieram! Wzywaj medyka!
- Zamknij się idioto! - Burknęła i założyła ręce na piersi... No... tą wolną rękę.
- A gdzie twój przyboczny dupek? - Spytał z ta zgryźliwą nutą, której tak nie cierpiała. Im dłużej na niego patrzyła tym szybciej zdenerwowanie wyparowywało z niej niczym para wodna z gwiżdżącego czajnika.
- Nie obchodzi mnie to. - Uniosła głowę i odwróciła wzrok. Wyczuł znaczną konsternacje i gwałtowną zmianę nastawienia.
- Ej, Księżniczko. Ja i tak wszystko czuje. - "Niestety", dodał w myślach. Zrobił zwycięską minę i zamknął oczy. - Musisz nauczyć się panować nad gniewem dziewczyno inaczej łeb mi pęknie!. - Otworzył je, jednak Riuuk wyparowała pozostawiając tylko szczątki zmieszania zawisłe w powietrzu. Westchnął i już miał zmierzać przez siebie, jednak dostrzegło, że na kamiennej podłodze leżu zwinięta kartka z notatkami dość sporych rozmiarów. Kiedy ją rozwinął zauważył, że jest zapisana co do milimetra.
- Japierdole. - Westchnął i odwrócił się o 180 stopni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz