niedziela, 20 listopada 2016

Ku chwale grzeszników! cz.9 (Riuuk)

Oddał jej lekko przepychając ją barkiem. Zarumieniła się ponownie uśmiechając. Czuła się jakby za chwilę miała odlecieć na skrzydłach euforii! Popatrzył na nią ironicznie.
- Wszystko gra, księżniczko? - Zmarszczył brwi i popatrzył na nią z... zaciekawieniem? Zarumieniła się jeszcze bardziej i uśmiechnęła.
- Ze mną? - Uśmiechnęła się powalająco. Już dawno nie czuła takiej euforii.
- Nie, ze mną! - Uśmiechnął się ironicznie, a sarkazm zawisł w powietrzu.
- Z tobą chyba tak. - Zaśmiała się i odwróciła.
- Także oto wasz pokój. - Mruknął mistrz Wężowy Jad i otworzył drewniane drzwi do dwuosobowego pokoju, dość sporego porównując standard, do którego przywykli. Popatrzyli po sobie niedowierzającymi spojrzeniami i wpadli do pomieszczenia. Obydwoje odetchnęli z ulgą, gdy dostrzegli dwa proste łóżka pod przeciwnymi ścianami z ciemnego kamienia. Między nimi znajdowała się spora szafa i ogromne, wysokie okno na przeciwległej ścianie.
- Nie mamy więcej wolnych pokoi, ale dyrektor wspominał, że przywykliście już do swojego towarzystwa. - Mruknął ponownie mistrz i skinął na dyrektora, jakby dziwiąc się tej decyzji. - Morganie, twój pokój jest w skrzydle nauczycielskim...
- Dziękuję za troskę, ale z pewnością trafię. Ten co zawsze? - Uśmiechnął się tak samo ironicznie jak stojący niedaleko niego uczeń i zbył dosłownie "wielkiego" mężczyznę kiwnięciem ręki. Ten nie kryjący dezaprobaty odwrócił się i zniknął w głębi korytarza. Riuuk  roześmiała się i usiadła na dalszym łóżku rzucając plecak w kąt.
- To chyba dla was nic nowego. - Roześmiał się dyrektor i popatrzyła na nich znacząco. - Tylko zdajecie sobie sprawę, że tutaj ściany mają uszy, więc wiecie... - Zrobił dwuznaczną minę i poruszył brwiami niczym tani podrywacz. - Żadnych dźwięków!
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne. - Killian wywrócił oczami i położył bezceremonialnie na łóżko. Riuuk również wywróciła oczami i zdjęła bluzkę pozostawiając w cienkim podkoszulku otarła pot z czoła i rzuciła ubranie na krzesło stojące pod oknem. Z ulgą oparła się o zimnawą skałę. Spartańskie warunki przywoływały nostalgię. Stabilne, lecz twarde łóżko z wysłużonymi sprężynami i jedna poduszką, na której spoczywał cienki koc to i tak nieocenione wygody. W świątyni miała tylko szybko sklecony sennik wysłużony koc na twardej, kamiennej i zimnej jak cholera podłodze. A tutaj do kompletu żadnych pluskw, wesz i robali. Nawet szafa i okno! Jedyne co jej doskwierało to okropny upał, chociaż w środku tak było chłodniej.
- Dobra gołąbeczki jutro o dziewiątej przyjdę po was i omówimy sprawy wykładu. Co możecie mówić, co lepiej pominąć i o czym nie wspominać.
Rozmawiali przez dłuższą chwilę, gdy "Morgan" nagle zerwał się gwałtownie i rzucając niedbałe przeprosiny wręcz wybiegł z pokoju na jakieś spotkanie...
- Morgan... zaraz umrę ze śmiechu! - Czarnowłosa wstała i otworzyła plecak chowając całą broń leżącą na podłodze podczas zdawania dyrektorowi liczby śmiercionośnych narzędzi i wszelakich mikstur. Chłopak poczynił te same kroki.
- Nie wiem jak tobie mała, ale mi to imię kojarzy się z gejowskim pedancikiem latającym po dworze wśród zamożnych świń. - Obydwoje ryknęli śmiechem nie kryjąc radości z tego iż uciążliwa egzystencja opuściła ich pokój.
- Killian? Wierzysz w przeznaczenie? - Spojrzała na niego z nagłą powagą. Ten roześmiał się jeszcze głośniej.
- Co proszę? - Śmiech wypełniał pustkę pomieszczenia. - Chyba sobie kpisz. Nie istnieje coś takiego!
-Aha. - Potrwała chwilę w zadumie, jednak widząc jego radosną mordkę z powrotem zaczęła się śmiać.

Wróciła z łaźni późną nocą nie chcąc spotkać tam nikogo. Niepostrzeżenie przemknęła przez długi korytarz niosąc naręcze ubrań i wślizgnęła się do pokoju w samej bieliźnie, obcisłych spodenkach pod kolana i prześwitującej koszulce. Chłopak stał zamyślony patrząc przez okno. Sprawiał wrażenie nieobecnego. Rzuciła ubrania na krzesło i podeszła zaciekawiona do okna. Stanęła obok niego i usiłowała dojrzeć to, co pogrążyło jego szare, piękne oczy w tejże zadumie. Niechcący szturchnęła go lekko.
- Nie wiem czemu, ale zawsze mi się tutaj podobało. - Wyszeptał i usiadł na swoje łóżko. - Ale nie tak bardzo jak pewna dziewczyna. - Uśmiechnął się niczym sam do siebie tak... nie w jego stylu. Usiadła obok niego zaniepokojona i położyła mu dłoń na czole.
- Chyba coś z tobą nie tak. - Zmarszczyła brwi. Nawet przez więź wyczuwała jeszcze większą nieobecność chłopaka co doprowadzało ją do coraz większego niepokoju.
- Nie, czemu? - Mruknął i dotknął jej włosów. - Po prostu... - Złapał ją za podbródek i przyciągnął jej twarz do siebie. Czuła jak się czerwieni. Nie mogła tego powstrzymać. Nie mogła powstrzymać swojego wzroku, który wpatrywał się w jego usta. Muszą być takie miękkie i cudowne w... O czym ona myśli?! Riuuk opanuj się! - Jesteś taka...  
Jego usta zbliżały się do jej ust. Chciała się wyrwać, jednak wiedziała, że będzie tego żałować... Zresztą on jest taki cudowny!
- Killian co cię...
- Ciii. - Przyłożył palec do ust i uśmiechnął się powalająco.
Jego usta dotknęły jej ust. Były tak miękkie i ciepłe. Złapał ją za talię i przyciągnął do siebie rozszerzając jej usta. Poczuła jakby zaraz miała się rozpłynąć. Tak bardzo go pragnęła! Oddała pocałunek tak namiętnie i tęsknie jak tylko potrafiła. Westchnęła kiedy odkleił się od niej i zdjął koszulkę. Patrzyła oniemiała, jak tors chłopaka będący tak blisko całkowicie obnażony czeka tylko na nią. Popatrzył na nią szelmowsko uśmiechając się pod nosem, gdy emanujące księżycowym blaskiem wdzierającym się przez okno włosy rozsypały się niemal dotykając ramion.
- Jesteś taka piękna. - Szepnął jej prosto do ucha zmysłowym głosem i ponownie namiętnie ją pocałował. Z jej ust wyrwał się przyjemny jęk zaskoczenia, kiedy pod jego ciężarem upadła na łóżko. Kiedy zaczął całować ją po szyi przestała się powstrzymywać i objęła go dotykając rozpalonej, miękkiej skóry. Jego duże dłonie chwyciły ją za uda i uniosły lekko przesuwając spadające z łóżka łydki. Następnie pięły się w górę niknąc pod bluzką. Jęknęła i zatopiła palce w srebrzystych włosach całując go. Następnie odchyliła je do tyłu by mógł zdjąć jej cienką bluzkę...
- Ej księżniczko? Obudź się! Wszytko gra?!? - Obraz zniknął niemrawo zastępowany rzeczywistością. - Oddychaj! - Po chwili zdezorientowana przebudziła się z krzykiem odsuwając jak najdalej mogąc pod ścianę i sprawdzając swoje odzienie. Na szczęście było na miejscu. Westchnęła cicho z ulgą. Chłopak kucał przy jej łóżku w spodenkach i przyglądał się badawczo nie kryjąc zaskoczenia.
- Borze drzewiasty chcesz mnie wystraszyć na śmierć?! - Wyrwało jej się zbyt głośno i ze zbyt wielkim żalem. Killian jeszcze bardziej zdziwiony wstał i przyłożył jej dłoń do czoła.
- Jęczałaś, jakbyś znowu miała jakiś koszmar. Do tego dyszałaś jakbyś się dusiła. Zastanawiałem się, czy nie iść po kogoś! I kto tu się strachu najadł!? - Założył ręce na piersi w pretensjonalnym geście. - Do tego jesteś wręcz bordowa na twarzy. - Nafuczył się i przypatrywał się niczym obiektowi badawczemu w laboratorium. - Fajne podziękowanie. PARTNERZE.
Poczuła się głupio. Naprawdę zażenowana i... zawstydzona.
- Wstydzisz się mni....
- NIE! - Znowu wyrwało jej się zbyt głośno.
- Aha. - Mruknął unosząc brwi. - To dobranoc mała. - Odwrócił się i wrócił do swojej części pokoju.
Zakryła się pod sam nos kołdrą i odwróciła w stronę ściany nie móc spojrzeć mu w oczy i zastanawiając się ile wyczuł? Ta myśl nie opuściła jej już do końca nocy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz