niedziela, 20 listopada 2016

Spiski Cienia (odniesienie do 11 części Ku chwale grzeszników.)

- Ej, Salvadi! Znowu oszukujesz śmieciu! - Krzyknął Faro do siedzącego przed nim zwalistego mężczyzny o wręcz czarnej skórze i ogorzałej twarzy tępego parobka, który nieudolnie próbował przemycić - z resztą znowu nieudanie - chochlika z rękawa. Ten spojrzał na niego ze skrzywieniem i uśmiechnął się głupio. Biała karta wręcz emanowała na tle jego skóry.
- Czy ten debil nigdy się nie nauczy? - Mruknął kolejny z pięciu mężczyzn siedzących przy ciężkim, masywnym, drewnianym stole tuż obok baru w tłumnej i gwarnej karczmie. Uniósł ciężki kufel dopijają zawartość. Puste naczynie uderzyło o blat w towarzystwie westchnienia i beknięcia, na którego dźwięk wszyscy wybuchnęli śmiechem. 
Jedyna karczma, gzie można było się napić porządnego piwa, a nie jakiegoś rozcieńczanego sikacza.
- No dobra chłopaki! - Rzucił karty na stół. - Cztery chochliki i driada. Także myk! - Zaśmiał się zgarniając pieniądze umięśniona ręką ku dezaprobacie przeciwników, przy okazji skinął na przechodząca obok karczemną dziewkę patrząc znacznie na pusty już kufel. Ta uśmiechnął się zaczepnie i kołysząc biodrami ruszyła w kierunku ich stołu. 
- Chłopaki słyszeliście o tym, że ma podobno przybyć jakaś ekspedycja z Akademii z Zaff? - Mruknął Eder - marynarz wysoki i żylasty, mający już swoje lata na karku. 
- Głupoty gadasz, co niby mieliby tutaj do roboty? - Żachnął się jeden z mężczyzn klepiąc młodą dziewkę w tyłek, powodując pewne zaskoczenia piski i zgrabny podskok dziewczyny na oko dziewiętnastoletniej. Mrugnęła do niego zasłaniając dłonią usta, a brązowe dredy rozsypały się po plecach. Biała sukienka odcinała się na ciemnej skórze. 
- Głupoty czy nie, warto posłuchać. - Odwrócili się na dźwięk mocnego, kobiecego głosu nie kryjąc zdziwienia jej północnego akcentu. Kobieta była wysoka, ubrana w białą koszulę i długie skórzane spodnie wiązane po bokach, na całej długości nóg. Emanowała od niej pewność siebie, a krótko obcięte, czerwone włosy utwierdzały w przekonaniu, że kobieta nie należy do ludzi, których należy lekceważyć. Przybyszka odwróciła się i zwalając z krzesła zapitego jegomościa przy stole obok dosunęła sobie miejsce przesuwając krzesło Edera ruchem biodra. Uderzyła kuflem o stół i otaksowała wzrokiem mówiącego.
- Chyba nie przeszkadza wam dodatkowa kobieta przy stole. - Ten głos miał w sobie niebywałą siłę i dar przekonywania. Salvadi wzruszył ramionami i popatrzył na marynarza. 
- Kontynuuj bracie. - Z zadowoleniem przyjął pełny kufel od kelnerki i wstał.
- Za chwałę! - Krzyknęła kobieta.
- Za Ibris! - Krzyknął, a wszyscy przy stole wstali i ponowili toast ku dźwiękom uderzających o siebie drewnianych kufli i bulgocie piwa ociekającego po brodach i wąsach. Kobieta zdjęła z głowy piracki kapelusz i z uśmiechem otarła usta z piany. Umiała pić jak prawdziwy mężczyzna. 
-  Podobno jest to związane z kamieniem filozoficznym. - Mruknął lekko uciszonym głosem. - Słyszeliście o tym? Dwóch uczniów zdobyło go podobno gdzieś w... - osłonił dłonią usta i pochylił się nad stołem - Xin.
- Ciekawe gdzie! Niech mi go pokażą to uwierzę. - Zaczął Faro. - Co...
- Zamknij się, ja chętnie wysłucham, albowiem ciekawość czyni ludzi mądrymi. - Rzekła nagannym tonem patrząc mu prosto w oczy. Zwykły człowiek na sam widok tego przewiercającego się do samego szpiku kości spojrzenia zamarłby. Faro był na to jednak zbyt głupi. Wstał gwałtownie.
- Żadna kobieta nie będzie... - zamilkł gdy zauważył, że cały stolik wpatruje się w niego z niedowierzaniem. Wtedy dostrzegł ten mały szczegół przesądzający o wszystkim... Na szyi kobiety wisiał krzyż opleciony przez smoka. Znak wysokiego rangą członka gildii assasynów. 
- Przepraszam... - Wy-skrzeczał i umilkł siadając pokornie. 

Śmiali się i pili opowiadając różne historie po pewnym czasie zapominając o tym skąd pochodzą i kim są. Niczym najlepsi przyjaciele zapominając również o tym, że jeszcze nie tak dawno gościła w ich towarzystwie nieznajoma, bezimienna kobieta krocząca teraz przez ciemność ulic i zaułków niknąc w mroku ogromnego gmachu, do którego zmierzała. Jako najwyższa rangą przedstawicielka ociekająca w legendy musiała wstawić się na tak ważnym zjeździe.

Zdawało się, że jest częścią mroku spowijającego uliczki pokryte piaskiem. Mimo tego iż kroczyła po nim, nie zostawiała jakichkolwiek śladów przemierzającej je egzystencji. Nasłuchiwała kroków po czym oparła się o ścianę jednego z budynków zatapiając w niej ciało niczym w tafli wody. Uśmiechnęła się pod nosem, chwilą później niknącym w odpadającym tynku wysuszonej budowli. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz