czwartek, 17 listopada 2016

Ku chwale grzeszników! cz.5 (Riuuk)

- Aha. Czyli mam rozumieć, że mimo tego iż jeszcze... - Mruknęła złowróżbnym tonem.
- Porządnie nie wylizaliśmy się ze tego całego gówna... - Pochylił się w jego kierunku opierając dłonie na blacie.
- Nie nadrobiliśmy zaległości i mamy jechać w kolejną wyprawę?! - Uderzyła dłonią w stół.
- Widzę, że już się nieźle zgrywacie mimo krótkiego początku partnerstwa! - Usiłował zmienić temat siedząc za chroniącą go niewidzialną barierą. Tak... na wszelki wypadek...
- Jak wyciągnę cię zza tej bariery - zacisnął dłonie w pięści i wstał - to...
- Nie - Pokazał mu język i obrócił się na krześle ku wielkiemu, rozetowemu oknu, z którego rozpościerał się przepiękny widok ogrodów po sam kres horyzontu. Miękkie, złote światło przyjemne dla oczu oświetlało utrzymany w ciepłych brązach gabinet. Niestety tym razem jego niezaburzoną i cichą harmonię burzyła wręcz mącąca powietrze wściekłość dwóch uczniów znajdujących się po drugiej stronie biurka. - Tym razem to sprawa bardzo poważna, tycząca się całej Akademii moi drodzy. - Poważny i nie znoszący sprzeciwu ton sprawił, że obydwoje ucichli, ponieważ zwiastował konkretne informacje wysokiej wagi. Denerwowało ich to, że nie mogę wyczytać nic z pozornie młodo wyglądającej twarzy mężczyzny przed czterdziestką o charakterystycznych rysach i przyjaznym nastawieniu do świata. Tylko dwie rzeczy świadczyły o tym, że owy mężczyzna nie jest tym za kogo może uchodzić na pierwszy rzut oka. Nieskazitelnie białe włosy sięgające pasa, związane schludnie na wysokości łopatek brązową wstążką i pełne mądrości oczy wręcz emanujące doświadczeniem zdobytym przez nikomu nie znaną ilość przeżytych lat. - Jedziecie do Ibris.
- Coo? - Rozległ się chórek. Żadne z nich nie zamierzało ukrywać zdziwienia na ta wieść.
- Tym razem wyślę z wami najlepszego maga by przetransportował was na miejsce. - Mimo tego iż widzieli tylko wysokie oparcie obitego skórą krzesła dyrektorskiego wiedzieli, że na jego poważną twarz wpłynął złośliwy uśmieszek. - I dopilnował byście przy okazji nie wpakowali się w kłopoty. Analizując waszą ostatnią wyprawę wnioskuję, że macie do tego naprawdę duże tendencje. - Zanim Killian zdążył cokolwiek powiedzieć krzesło obróciło się gwałtownie a szczupła i niska postać wstała i uderzyła dłońmi w blat biurka. Sowa siedząca na gałęzi ogromnego bonzai gwałtownie poruszyła skrzydłem jakby mówiła "zluzuj pan" i popatrzyła na mężczyznę pretensjonalnie. Riuuk siedziała i nie kryjąc rozbawienia zrobiła dziwny grymas. Ni to pretensja, ni to pytanie. Siedziała oparta o pikowane, skórzane oparcie krzesła z ciemnego drewna i taksowała wzrokiem stojących mężczyzn. Zachichotała cicho widząc, jak komicznie wygląda tak niska postać dyrektora w porównaniu do wysokiej sylwetki Killiana.
- Ale jest pan hobbitem! - Zaśmiała się, a po chwili Killian zawtórował. Mężczyzna w białej koszuli wyglądającej na arystokratyczną, lecz jakimś sposobem zalatującą pirackim stylem i brązowych spodniach z matowej skóry patrzył na nich urażony zakładając ręce na piersiach.
- Jak już mówiłem - żachnął się i odwrócił robiąc parę kroków w stronę stojaka przepełnionego długimi rulonami pergaminów. - Wyruszacie do Ibris. Macie za zadanie opowiedzieć w formie wykładu o całej historii z kamieniem podczas zjazdu najwybitniejszych i najpotężniejszych wojowników w Akademii Pustynnej Róży. Wiecie... - Popatrzył na nich wymownie i chwycił w dłoń lecący, zwinięty pergamin jakby chcąc zobaczyć ich reakcje. Rozwinął go lekkim ruchem palca, a lewitujący papier zaszeleścił cicho. Spojrzał na niego krytycznie i zwinął. Pożółkły, zapisany wyblakłym już atramentem papirus przeleciał szybko nad biurko prosto w ręce chłopaka dalej stojącego w tej samej pozycji tylko dłonie wylądowały w kieszeniach spodni.
- Może podeślę wam Jeffersona bardzo...
- NIE! - Zaprotestowali nie dając mu szansy na skończenie zdania chórkiem. Riuuk wyciągnęła ręce do przodu jakby w geście obronnym.
- No doobra... Nie wnikam... W takim razie... Dałbym wam Lilian, ale wtedy cała robota organizacyjna spadnie na mnie i Aratę.
- A wszyscy wiemy, że to jest równoznaczne z pewna formą katastrofy. - Skomentowała uśmiechając się na pozór niewinnie.
- Dzięki za szczerość panno Przecierająca Szlaki. - Popatrzył na nią w ten sposób, który tylko kilka osób na świecie potrafiło. Dreszcze przeszły ja po plecach.
- Taki żarcik. Przecież wszyscy wiemy, że mówiąc "najlepszy mag" miałem oczywiście na myśli siebie samego.- Mruknął pod nosem i podał Riuuk zapieczętowaną kopertę. Odgarnął pojedyncze pasmo i spojrzał na nich z wyższością. - Nie mogę zostawić spraw tak wielkiej wago pierwszemu lepszemu uczniowi.  - Żachnął się.
Riuuk zaśmiała się donośnie.
- Ta jasne.
- Kiedy mamy zbierać swoje rzeczy dyrektorku? - Uśmiechnął się złośliwie patrząc w stronę niskiego mężczyzny. Ten puścił aluzję mimo uszu i cisnął w niego kolejny pergamin.
- Teraz. - Mruknął i pstryknął palcami.

Wylądowała na podłodze swojego pokoju dotkliwie lądując na pośladkach. Rozejrzała się szybko po pokoju by upewnić się, że jest sama i wstała. Natychmiast zaczęła się pakować... Znowu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz