poniedziałek, 4 maja 2015

Od Lily do Jonah/Riuuk

Lilian wdychała świeże powietrze, niosące ze sobą słodki zapach kwiatów. Szczególnie intensywnie pachniały róże herbaciane z pobliskiego labiryntu różanego. Ogrody w Akademii jak zwykle pełne były wielobarwnych roślin i soczysto zielonych krzewów. Motyle latały dookoła, przysiadając na wypatrzonych kwiatach. Słońce górowało wysoko nad ziemią, a leciutki wiaterek rozwiewał kucyki dziewczyny. Właściwie stwierdzenie, że: „Ogrody wyglądają dzisiaj jak z bajki…” wydawało się tutaj strzałem w dziesiątkę.
Lilian nuciła pod nosem jakąś wesołą melodię i przechadzała się wydeptaną ścieżką, aż znalazła rzadziej uczęszczane szlaki. Szła przed siebie, wiedząc dokładnie, dokąd zmierza. Drzewa, na których ledwie zakwitły pąki. Ten widok zawsze wywoływał uśmiech na jej twarzy. Tak było i tym razem. To miejsce było jej sekretną oazą, gdzie zawsze udawała się pomyśleć. Tym razem miała pomysł na nową piosenkę dla zespołu i uznała, że właśnie w tym miejscu odnajdzie inspirację.
Gdy doszła do celu, ze zdumieniem ujrzała dwoje ludzi pod jednym z drzew. Właściwie już z oddali słyszała donośny śmiech, który brzmiał raczej histerycznie. Zastanawiała się przez moment, czy nie podbiec  i nie pomóc osobie w tarapatach, ale uznała, że nie jest potrzebna, skoro nikt nie woła o pomoc. W sumie można też powiedzieć, że była zbyt zaskoczona faktem, że ktokolwiek odnalazł to miejsce i nie myślała zbyt jasno. Tak, to również mogło być powodem, dla którego nie zaczęła biec, a dalej szła przyjętym rytmem.
Dziewczyna i chłopak. Trochę śmiesznie wyglądali z oddali. Jeśli bowiem można było się różnić od siebie w każdym aspekcie, to ta dwójka stanowiła tego najlepszy przykład. Biała dziewczyna z czarnymi włosami i ciemnoskóry chłopak ze śnieżnobiałymi włosami. To jakby podać do stołu ciasto bezowe posypane gorzką czekoladą i murzynka z wiórkami kokosowymi. Hmmm, aż zgłodniała…
Sytuacja wyglądała trochę niezręcznie, a chłopak wydawał się zakłopotany, choć nikogo nie było w pobliżu, a jej nie powinni jeszcze zauważyć. Mimo, że nie wiedziała, co się dzieje, postanowiła do nich zagadać. W razie czego zawsze może powiedzieć, że po prostu przechodziła i nie chciała im przeszkadzać. Chociaż trochę głupio byłoby psuć parze nastrój. Albo po prostu warknąć, że to jej miejsce. Choć ta druga opcja nie pasowała do jej szkolnego image, to w tej sytuacji przynajmniej nie zawstydziłaby ich, a jedynie rozgniewała. Nie, po prostu pomyśli o tym, jeśli już będzie musiała się tłumaczyć.
Doszła do nich akurat w momencie, gdy czarnowłosa dziewczyna schodziła z chłopaka. „Może to wcale nie jest miłosna schadzka?” Zresztą skądś kojarzyła dziewczynę i dałaby sobie głowę uciąć, że to nie ten typ człowieka. Ale wcześniej założyłaby się, że nie jest skłonna do tak głośnego śmiechu, więc tym razem przegrałaby sporo kasy. Nie znała jej za dobrze. Zawsze na czarno, nawet w najgorętsze dni. W tłumie widoczna jak czarna owca na polu. Nie potrafiła przypomnieć sobie jej imienia, a ta garstka informacji to jedyne, co zauważyła kiedyś przy okazji. Jak widać ludzie są inni, niż się z początku wydaje. Zresztą była na to najlepszym przykładem…
Chłopaka natomiast znała. Stały temat plotek, jak również jeden z tematów często poruszanych na zebraniach Samorządu Szkolnego. Jamie Brynn, jej rówieśnik na piątym roku w Akademii, choć na przeciwnym wydziale. Ciężko było nie zapamiętać. Dość się wyróżnia na tle innych osób, choć nie sprawia żadnych problemów. W sumie żadnemu z nich nigdy nie została przedstawiona, więc najwyższa pora nadrobić zaległości. Może nawet jej nie znają? To by dopiero było zabawne! To byłby już drugi zakład przegrany w ciągu jednego dnia, bo wydawało jej się, że znają ją wszyscy…

- Hej, wszystko w porządku? – Zapytała z życzliwym uśmiechem, stojąc naprzeciwko nich. Natychmiast poderwali głowy. Uśmiechnęła się szerzej, widząc ich zakłopotanie. Choć dziewczyna przyglądała jej się bardziej z ciekawością, to i na jej twarzy mignął cień rumieńca. A może tylko jej się zdawało? – Mam na imię Lily, wydział Kruka, piąty rok…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz