Najważniejsze to pojawienie się
na apelu około dziesięć minut przed jego rozpoczęciem. Tak właśnie zrobił Milo
i zasiadł w pierwszym rzędzie, żeby wszystko dobrze widzieć, a było czym nasycić
wzrok. Piękne dekoracje zrobione jakby to było rozpoczęcie roku tylko dla
wydziału gołębicy – w kolorach bieli. Ważniejszą rzeczą jednak było to, co
działo się na scenie. Dobrze wiedział, że jak co roku dyrektor nie wystąpi,
tylko pytanie brzmiało, kto to zrobi za niego? Gdy usiadła już większa część uczniów,
puścił plotkę, że czwartek wieczorem w Gospodzie pod Magiczną Miotłą, będzie
czasem grywał w pokera oraz dodał coś o łatwej wygranej. „Ktoś na pewno przyjdzie.”
Nagle przed nim przebiegła Lily. Chyba nie zauważyła go. „Całkiem nieźle
wygląda w tej spódniczce.” Wiadomo, co sobie pomyślał później. Dziewczyna
usiadła po drugiej stronie sali, ale też w pierwszym rzędzie. Niestety na
podwyższenie weszła sekretarka i oznajmiła swoim donośnym głosem, że dyrektor
nie wystąpi dzisiaj i przemówienie wygłosi Arata. On jak zwykle wleciał na
smoku. „Ile razy można oglądać to samo? Chłopie powtarzasz się.” Przewodniczący
każdą większą imprezę zaznaczał swoim wejściem ze smokiem. „Chyba trzeba będzie mu
powiedzieć, że te zwierzęta też można zabić, w szczególności te mniejsze, a nie
widziałem, żeby panował nad potężniejszymi.” Milo nie lubił Araty już odkąd ten się pojawił w
szkole. Dopchał się do wysokiego stanowiska, a nigdy nie zrobił tam nic do
końca. Zawsze ktoś musiał kończyć jego robotę. Poza tym, nie umiał on jak każdy
normalny człowiek walczyć jakąkolwiek bronią. Tylko te smoki. Był jeszcze
strasznym marzycielem, czego Milo nie znosił w ludziach. Ogółem liczył na to że
kiedyś Aratę zje jakiś jego smok. Tak jak Milo się spodziewał, przewodniczący
rzucił kilka słów na odwal się i przekazał pałeczkę Lily. Odbierając mikrofon
dziewczyna powiedziała coś do niego. „Idę o butelkę cydru, że to było coś w
stylu: Zabiję cię.” Jej
wypowiedź też nie wniosła prawie nic ciekawego. Oprócz informacji o wycieczce.
Co roku jechał z pierwszakami na początku jakiś starszy uczeń. Dobrze byłoby przekonać do siebie jakichś łatwowiernych uczniaków. „Zerwę się z lekcji i dowiem
się czegoś o Riuuk, bo coś mi się wydaje, że ten kot to dopiero początek.” Miał
więc dwa nowe małe cele. Po apelu podbiegł szybko do wiceprzewodniczącej.
- Hej Lilian! Jest sprawa.
- O co chodzi Milo? – Chyba się go nie spodziewała.
- Zgłaszam się na chętnego do
opieki nad pierwszakami podczas wycieczki do Żelaznego Miasta. Na odpowiedź czekam do
podania terminu wycieczki – „Mam pomysł”. – I jeszcze jedno – Sięgnął do
kieszeni po shurikena Riuuk i podał go dziewczynie. – Niech zacznie się zabawa!
– Szybko wbiegł w grupę uczniów i tyle go widziała. Sama Lily stała jeszcze
chwilę oszołomiona z miną w stylu: „Ale o co właściwie chodzi?”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz