poniedziałek, 11 maja 2015

Od Milo do Lily/Araty

Milo właśnie biegł po dnie oceanu i witał się z napotkanymi rybami. Wszystkie oczywiście mu grzecznie odpowiadały. "Piękny dzień, żeby pójść, gdzie raki zimują.” Wiedział on jednak, że raki nie zdradzą mu tak szybko swojego położenia. Dlatego wziął ze sobą akordeon. Muzyka, którą zagrał od razu zwabiła do niego wiele podwodnych stworzeń. Jednak raków dalej nie było. Wtedy usłyszał znajomy głos. Milo, obudź się... "Chwila, ja nie umiem grać na akordeonie!” Zerwał się wtedy potężny wiatr, który wywiał i akordeon, i ocean, i raki, a chłopak znowu był w Akademii. Nie wiedział gdzie stoi, ani dlaczego stoi, ale najbardziej intrygowało go, co tu robi Lily. „Dobra, trzy... dwa… jeden…”

- Dobry wieczór śpiochu!
- Cześć? -  "Co się właśnie stało i co to za zapach? Kobiece perfumy, ale Lily używa innych, pamiętam, przecież ją niosłem. Tyle pytań, a żadnych odpowiedzi." - Możemy trochę pogadać?
- Niech będzie - Milo szybo przeczytał wiadomość na stoliku i stwierdził, że lepiej zaprosić ją do siebie niż do kawiarenki, z której najpewniej właśnie wracała.
- To przejdźmy do mnie, a tam nastawię herbatę i wytłumaczymy sobie pewne sprawy - Propozycja została przyjęta, więc ruszyli wolnym krokiem w tamtą stronę. - Ej, chwila nie umiem grać na akordeonie, ale chodzenie po dnie oceanu i rozmawianie z rybami jest chyba mniej normalne?
- A o czym mowa? - Była bardzo zdziwiona.
- Nic, za chwilę ci opowiem.
Pięć minut później woda już przyjemnie bulgotała, a do niedawno wstawionego stolika Milo przysunął dwa fotele. Chłopak nasypał do dwóch kubków swojej mieszanki ziół. Niewiele osób wiedziało, jak ją przyrządzić, a przepis wygrał od poprzedniego nauczyciela zielarstwa. "Podobno uzależnia. Niezłe żarty, pije ją już trzeci rok i nic." Wtedy uświadomił sobie, że parzy już piątą porcję dzisiaj. Nie myśląc już nad tym więcej, podał wywar do stolika. 
- Zacznijmy chronologicznie. Więc idę zmęczony korytarzem i nagle ty na mnie wpadasz...
Opowiedzenie sobie historii zajęło im niecałą godzinę. Milo oczywiście pominął kwestię shurikena. "Może ma go Arata?" Nie zapomniał on jednak o dziwnych śladach na plecach dziewczyny.
- Mam pomysł, mam do ciebie pewne pytanie, z którego się wywiniesz, a ja chciałbym poznać na nie odpowiedź. Zagramy więc w wojnę. Jak ja wygram, będziesz musiała odpowiedzieć mi na jedno pytanie, a gdy ty wygrasz, to ja odpowiem na twoje. Wojna jest taką grą, gdzie zdajemy się na pełną losowość, Co ty na to?
-Zgoda. - Odpowiedziała po chwili wahania."Ziółka działają, znacznie poprawiają wiarę we własne możliwości." Wyciągnął więc talię, która z pozoru była normalna, tyle, że po przetasowaniu co druga karta była dobra, a pomiędzy nimi były słabe. Potasował więc i podał Lily.
- Przełóż. - Po chwili otrzymał talię z powrotem. Rzucił tylko okiem na dolną kartę. Król, więc na górze jest słaba. Zaczął rozdawać od dziewczyny. Wszystko szło dobrze, dopóki nie dostała ona ostatniej kary. "Ona dostała króla? To na górze była mocna? Nie, a może?" Obawy się potwierdziły, gdy wyciągnął trójkę...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz