- Robimy tak, przechodzimy oboje. Jeden z nich straci kryształy, my przestajemy walczyć i rzucamy się na niego. Teraz odwracam się do nich plecami, robię ciosy, ty ich unikasz i obserwujesz ich. Pasuje? - Chyba nawet przez dym zauważył błyśnięcie jej oczu.- Zaufaj mi.
- Zgoda - usłyszał w odpowiedzi, a zaraz po tym dym opadł.
Dla widzów pewnie wyglądało to jak bardzo wyrównany pojedynek, ale Milo musiał powstrzymywać się od śmiechu. Cały plan wyszedł idealnie. Teraz pozostawały tylko instrukcje do uników.
- Lewy bark, głowa, nogi, hak na udo, drzewiec w piszczel... - Ta zabawa trwała jeszcze chwilę, do momentu, kiedy usłyszał odpowiedź.
- Dziewczyna straciła kryształ - a po chwili. - Drugi! Trzeci, teraz! - Milo odwrócił się, przyklęknął, a dziewczyna wbiegła po jego plecach, odbiła się i przyłożyła Treyowi prosto w nos. Chłopak leżał chwilę mocno zdziwiony oraz uboższy o piękny wygląd twarzy i kryształ. Publiczność szalała. Takiego zwrotu akcji nikt się nie spodziewał. "Te zakłady to naprawdę dobry pomysł! Tylko trzeba się pospieszyć aby nikt mnie nie ubiegł."
- Missy! Zostaw nas samych, ja też chcę mu przyłożyć. W razie zaciętego oporu mi pomożesz - teraz chciał się rozgrzać przed następną walką. Gdy jego przeciwnik powoli dochodził do siebie, Milo kilkoma sprawnymi ruchami podjudził tłum. "Takiego dopingu to jeszcze nikt na tej arenie nie miał! Tak się tworzy image!" W tym czasie koło głowy przeleciał mu ognisty pocisk. Milo idealnie zdążył się obrócić, aby rękawicami zatrzymać dwa kolejne.
-Heijastus - zaklęcie sprawiło, że zamiast jednego, teraz trzech Milo szło na Treya, a on sam nie chciał tracić energii na strzelanie w iluzje. Stał więc i czekał. To był jednak błąd. Nikt nie da rady obronić się przed trzema ciosami równocześnie. Musiał zgadywać. Wybrał cios na głowę i o dziwo zgadł. Czując napór pod mieczem, wykonał krok i Milo dostał cios łokciem w zęby, a następny pięścią w brzuch i szybkie cięcie na kryształ. Przed ostatnim uratowało go to, że się skulił z bólu brzucha. Wykorzystując zamach przeciwnika, chłopak uderzył drzewcem w lewe udo Treya. Oboje cofnęli się od siebie na dwa kroki i przyjęli postawę. Poleciała seria ognistych pocisków, w całości wyłapana przez rękawice. Trey zaszarżował i tym razem Milo idealnie sparował ten cios, odepchnął wroga i zahaczył żeleźcem o udo przeciwnika. Mocno szarpnął bronią, a lodowy sopel przebił jeden z jego kryształów. Było jednak już pozamiatane. Grot już leciał w stronę ostatniego z kryształów leżącego na ziemi Treya, ale napotkał opór. Coś w rodzaju ognistej bańki. Milo przez dłuższą chwilę mocował się z nią, aż do czwartego uderzenia, kiedy bańka wybuchła. Eksplozja zniszczyła ostatni z kryształów Treya i podpaliła włosy Milo. Na szczęście obok była Missy, która ugasiła płonień wylewając kubeł wody na jego głowę.
- Dzięki.
- Przecież sam mówiłeś, że gdy sytuacja wymknie się z pod kontroli, mam ci pomóc - uśmiechnęła się. "Tak, to najlepszy sojusznik do drugiej rundy. Tylko z kim będziemy walczyć? Stawiam dziesięć srebrników na Amber." Jakoś zawsze fascynowała go walka biczem. "Kurs podam po zamknięciu zakładów na daną walkę, sam biorę 25% z każdego przegranego. To jest plan!" Kopuła upadła, a on jeszcze zrobił ukłon do publiczności, zszedł z areny i puścił w obieg informację o zakładach.
- Teraz mnie słuchaj - zwrócił się do Missy. - Na następną walkę weź chociaż miecz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz