piątek, 8 maja 2015

Od Milo do Lily/Arata

"Dzisiejszy dzień jest po prostu przecudowny. Wszystko mi się udaje! Najpierw żart zrobiony Riuuk, a teraz przekazanie shurikena Lilian..." Wykorzystanie jednak dużej ilości mocy na czary, daje o sobie znać. Milo mimo kawy pozostawał rozkojarzony i zmęczony. Dlatego tak długo stał przed tablicą z ogłoszeniami i wybierał zajęcia na ten rok. Padło na alchemię, zielarstwo, zajęcia praktyczne oraz sprawnościowe, sztuki walki, taktyki wojenne i posługiwanie się bronią. Siedem. Szczęśliwa liczba. Oczywiście nie spamiętał ich, więc wyciągną kartkę i wszystko zapisał. Dwa razy, tak dla pewności. "Teraz tylko położyć się do łóżka, może minie i jeszcze gdzieś wyskoczę wieczorem."
Ruszył więc powolnym krokiem w stronę akademika. Niekiedy, przy wielkim zmęczeniu zdarza się, że mózg się wyłącza. Tak się właśnie stało Milo. Szedł sobie korytarzami szkoły cały uśmiechnięty i nie myślał o niczym. Gdyby nie galowy strój, to można byłoby go pomylić z typowym wioskowym głupkiem. Nie wiedział ile już przeszedł i czy w ogóle szedł w dobrą stronę, ale nagle ze stanu błogiej bezmyślności wyrwało go potężne uderzenie. Mózg oprzytomniał w momencie, kiedy na ziemi leżał i obejmował (żeby nie powiedzieć obmacywał)... "Lilian!"
- Hmm, wszystko w porządku? - Spojrzała na niego. - Milo? - Zapytała, jak zwykle z uśmiechem, ale to była jedynie maska. Wiedział, że jest mocno zdziwiona i trochę niezadowolona. – Mogę wiedzieć, dlaczego na mnie wpadłeś? – Zapytała niby żartem."Co ja jej odpowiem?" – Byłabym zapomniała. Oddaję. Nie używam takiej broni, chyba coś ci się pomyliło. – Wcisnęła mu shurikena w dłoń i położyła się na podłodze. Leżała tak chwilę i nic nie robiła, żadnych ruchów. Chłopak się wystraszył i zaczął ją budzić, ale nic z tego. Milo poważnie rozważał wezwanie nauczyciela, ale na szczęście zobaczył, że Lily oddychała. "Co robić? Nikogo nie ma w pobliżu. Może odniosę ją do akademika, bo jesteśmy niedaleko?" Podniósł dziewczynę z ziemi. Miała naprawdę twardy sen.
"Nie jest ciężka, ale co to?" Poczuł pod placami coś dziwnego. Nie będzie patrzył, co wiceprzewodnicząca samorządu szkolnego ma na plecach w miejscu publicznym. Co by sobie o nim ktoś pomyślał, gdyby to zobaczył? Na pewno nic dobrego. Postarał się więc złapać ją tam, gdzie było gładko pod palcami i chyba mu się to udało. Niósł dziewczynę przez całą drogę, ale nikogo nie spotkał. Dziwne.
Otworzył drzwi jej pokoju. To co jednak tam zobaczył przerosło jego najśmielsze wyobrażenia. Myślał, że taka porządna dziewczyna, z takiej szanowanej rodziny będzie straszą czyścioszką, a tymczasem jej mieszkanie wyglądało jak pobojowisko. "Nie, to nie normalne. Coś się tutaj musiało stać. Nikt normalny nie niszczy swoich papierów, a już na pewno żadna kobieta nie niszczy wszystkich swoich ubrań! Coś tu jest nie tak..." Nie mógł pozwolić sobie jednak na śledztwo, bo dalej na jego ramionach znajdowała się dziewczyna. Zrzucił, co dał radę z łóżka i położył na nim Lilian. "Chyba pomogę jej to posprzątać... Ale jednak coś nie daje mi spokoju."  Przysunął krzesło obok łóżka i ściągnął z dziewczyny marynarkę, którą powiesił w szafie, a do jej bocznej kieszeni włożył shurikena. Chciał sprawdzić, czym są te dziwne powierzchnie na jej plecach, ale wstydził się ją dalej rozbierać, więc tylko usiadł obok. "W sumie to nie jestem aż tak ciekawy." Pomyślał, lekko się rumieniąc. "Nawet ładnie wygląda jak śpi." Wpatrywał się w nią, zastanawiając się co dalej, bo wiedział, że nie zdoła zniknąć po raz kolejny, a jakoś musi z tego pokoju wyjść niepostrzeżenie. Myślał, jednak zmęczenie dało o sobie znać. Nie wytrzymał, i jego powieki same poleciały w dół...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz