sobota, 9 maja 2015

Od Araty do Lily/Milo

- Chyba udało mi się uciec. Co ten chochlik narobił, że aż tak była zła? Trzeba to sprawdzić. - Powiedziałem do Sory, oparty o ścianę. Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi. "Ucieczka przed nią nigdy nie była łatwa, ale to przed chwilą to już przesada."
- Czyżbyś miał wyrzuty sumienia? Ty, wielki, Smoczy Pan? - Zadrwiła ze mnie jakbym był człowiekiem z kamienia i nie przejmował się innymi. "To, że lubię wkurzać ludzi to nie znaczy od razu, że jestem bez serca..."
- Lubię ją i dlatego ją denerwuję, ale chochliki czasem potrafią przesadzić. - Odparłem i wezwałem jednego ze smoków. Poleciałem szybko do pokoju Lily. "Po co przez drzwi, jak można przez okno?" Wleciałem przez otwarte okno i zobaczyłem, jak Milo śpi na krześle obok Lily. "Czy jest coś o czym nie wiem? Choć w sumie... On jest dobrym człowiekiem, hmm... Nie będę nad tym dłużej rozmyślał. Ważne, że mam szanse wszystko naprawić." Rozejrzałem się po pokoju i zrozumiałem, czemu była tak wkurzona. Wszystko było rozwalone i podarte. "Przecież nie mam takiej mocy, by to naprawić na raz!"
"- Sora masz zapas magii, który uskładałaś przed spotkaniem mnie, prawda? - Powiedziałem telepatycznie do niej.
- Niby tak, ale to miało być na ważne okazje. Mówiłeś, że przyda ci się to w przyszłości...
- Tu też się przyda, wystarczy ci jej.
- Przy twoim poziomie magii związanej z naprawą, zostanie mi jeszcze z połowa.
- Że co?! Aż tyle? Ale jak?
- O ile ubrania można z powrotem złożyć, to meble trzeba stworzyć nowe.
- Dobra, weź Milo i odnieś go na razie do Dormitorium Mrocznych. Daj mi całą potrzebną moc i zwiewaj. Ja się zajmę resztą..."
W kilka sekund Sora stała już przy Milo. Wymieniliśmy tylko porozumiewawczo spojrzenia i wzięliśmy się do roboty. Nim zdążyłem zauważyć, Sory już nie było i mogłem działać w spokoju. "Dobra, najpierw meble. Tylko jakiego koloru? Hmmm, niech będzie biały z jakimiś złotymi zdobieniami. Tylko jedna rzecz. Na rogu jej ukochanej toaletki powinna się znaleźć złota głowa smoka. Tak, to świetny pomysł! Niech zawsze jej o mnie przypomina." Wypowiedziałem odpowiednie zaklęcie i meble były gotowe. "Meble są, teraz czasu na ubrania. Fixer ce qui a détruit" Zaklęcie podziałało. Ciuchy z powrotem były całe, poskładane i na swoich miejscach. "Większość gotowa, teraz tylko list z przeprosinami." Resztką sił wyczarowałem pióro i kartkę papieru. "Pora na list i mam już pewien pomysł..."
Droga Lily! Wybacz, że zrobiłem ci taki wredny kawał. Uwierz mi, chochlik nie miał zrobić takiego mordoru. Co najwyżej zniszczyć kilka twoich ubrań i zwiać. Naprawdę żałuje tego co zrobiłem. Proszę, nie gniewaj się już. Przepraszam cię też za ten apel, ale wiesz doskonale, że nie znam się na tym tak dobrze jak ty. Przysięgam, że wynagrodzę ci to w przyszłości. W zamian za to wszystko zrobiłem ci nowe meble i naprawiłem ubrania. Mam nadzieję, że będziesz mile zaskoczona. Jeszcze raz przepraszam z całego serca.
                                                                                                           Twój przyjaciel Arata.

"To wystarczy. To znaczy... Mam taką nadzieję." Położyłem kartkę tak, by jak tylko Lily się zbudzi, mogła ją przeczytać. Niestety ta cała naprawa wyssała ze mnie zbyt dużo energii. Padłem na ziemię, prosto obok łóżka Lily...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz