Poszli do cukierni i usiedli przy jedynym, wolnym stoliku
przy wielkim oknie. I tak tylko ten jeden był dwuosobowy. Jonah usiadł po prawej stronie
na jej prośbę, aby mogła mieć oko na drzwi. Bo nie ma to jak stare nawyki…
Podeszła do lady i zamówiła dwa specjały. Tutejsza gorąca
czekolada z bitą śmietaną biła wszystkie pozostałe desery na głowę. Zapłaciła
uroczej wróżce i usiadła na swoim miejscu. Chłopak popatrzył na nią zakłopotany.
- Przepraszam za… no wiesz… - Zaczerwieniła się lekko. – Nie
chciałam tak na ciebie wpaść. I wcale was nie śledzę! Po prostu lata praktyki i
obserwacji…
- Co się stało, już się nie odstanie. – Jonah wyraźnie
zakłopotany uciął temat.
- Hmn… - zamyśliła się na chwilę – skąd to zamiłowanie do
gorącej czekolady? – Uśmiechnęła się na widok podążającej ku nim kelnerki z
zamówieniem.
- A kto jej nie lubi – zaczerwienił się lekko, po czym uśmiechnął promiennie.
– Dziękuję bardzo – lekko skinął głową do kelnerki. Pięknej wróżki o blond
włosach i dużych piersiach. Szybko zdjęła z tacy dwa duże kubki z białej porcelany
i unoszącą się górą bitej śmietany. Chłopak przysunął do siebie kubek, nie zwracając uwagi na długonogą blondynkę i kokardkę z tyłu fartucha, podskakującą w rytm kołysania bioder. Zgrabnych i niczego sobie bioder.
- Ah, podobno jest tu najlepsza czekolada na świecie! –
Sięgnęła po łyżeczkę i zaczęła zjadać nadmiar śmietany.
- Też tak sądzę. – Odpowiedział krótko. Jego policzki
nabrały tego osobliwego koloru, który tak jej się spodobał. Ni to bordo, ni to
fiolet. Fascynowało ją to. Szczerze mówiąc tylko raz miała do czynienia z
ciemnoskórym, lecz czy wpadnięcie do pomieszczenia, podcięcie mu gardła i szybka
ucieczka może być nazwana…?
- Jakie zajęcia interesują cię w tym roku? – Zapytał niespodziewanie.
- A co może interesować dziewczynę taką jak ja? – Otarła usta
chustką. – Zajęcia związane ze wszystkim nie związanym z magią plus alchemia i eliksiry.
Może magiczne stworzenia… - dodała niepewnie.
- Eliksiry? – Zdziwił się.
- Trucizny – padła natychmiastowa odpowiedź, powodująca dość
długą ciszę. Jego wzrok wyrażał lekkie zdziwienie. W cudzysłowie oczywiście. –
Naturalnie nie tylko. Interesują mnie różnego rodzaju… Wszystko, co może pomóc w
walce – podsumowała.
Dopili czekoladę do końca. Nagle roześmiała się głośno.
Chłopak popatrzył na nią pytająco.
- Masz wąsy z bitej śmietany – jej śmiech wypełnił
pustoszejące pomieszczenie. Jonah szybko sięgnął po serwetkę.
- Chyba już na nas czas. – Wstała z krzesła i podniosła
plecak. Kot wypiwszy swoją porcje mleka wpatrywał się w nich również oblizując
pyszczek.
- Poczekaj. – Chwycił ja za przedramię. – Pomogę. –
Uśmiechnął się chwytając paczkę. Nie miała nic przeciwko.
Po drodze do teleportera rozmawiali i śmiali się. Chłopak
chyba oswoił się z jej towarzystwem, bo zachowywał się swobodniej niż zwykle.
Może po prostu dobrze udawał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz