sobota, 23 kwietnia 2016

Podróż ku przeznaczeniu cz.4 (Kot z Cheshire)

    O jak słodko.
    Kot wyszczerzył się i zaraz zakrył usta dłonią, żeby nikt nie dostrzegł jego uśmiechu.
    To naprawdę „urocze”. Jej mina, gdy mówiła o swojej rodzinie i to jak ostentacyjnie wyszła… Normalnie kocha takich ludzi. Niby gruba, twarda skorupa, ale pod nią jest tylko rozlazły glut. Z takimi jest najłatwiej.
    Z obrazu parzyły na niego roześmiane i ufne oczy małej Riuuk. Przyjrzał się portretowi uważniej i po raz kolejny cudem zdławił śmiech. O rany, jaka idealna rodzinka. Aż się rzygać chce.
    - Szczerze mówiąc liczyłem na coś więcej, księżniczko. - szepnął odwracając się i kierując w stronę zakrętu, za którym zniknęła Riuuk.
    Korytarze były w tym domu długie i zdobne, pokryte ornamentami w kształcie smoków. Na ziemi leżały stare, wydeptane już wykładziny w kolorze dumnego, szafirowego błękitu. Na wysokich ścianach wisiały obrazy i portrety przedstawiające członków starego rodu. Światła było tu niewiele. Pojedyncze, ogromne okna, zasłonięte były na noc ciężkimi zasłonami w tym samym kolorze co dywany, a wiszące daleko od siebie żyrandole ze złota, pamiętały chyba czasy pierwszego seniora rodu, i rzucały tylko niepewne, blade światło.
    Kot jednak nie zwracał na to uwagi. Szedł powoli, powłócząc nogami, i z przymkniętymi oczami. Przeciągnął się. Czuł krążącą wokół niego magie. Było jej tu dużo więcej niż w Akademii.
    Wypuścił powietrze z płuc i rozluźnił mięśnie.
    Nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się tak dobrze. Nie wierzył, że wytrzymał bez tego tyle lat. Magia muskała co chwilę jego skórę, wnikała w jego ciało i rozgrzewała od środka. Ogarniała go całego, od stóp do głowy, powodując przyjemny dreszcz na ciele. Uśmiechnął się. Tym razem spokojnie i z dystansem. Nie śmiał się do siebie, ani nie wyśmiewał kogoś innego. Uśmiechał się do magii. Swojej jedynej, ukochanej przyjaciółki, z którą znowu mógł być.
    - A tobie co? - usłyszał nagle znajomy, ochrypły głos.
    Gdy otworzył oczy, zobaczył przed sobą Kota, pchlarza Riuuk. Kucnął i podrapał go za uchem.
    - Hejka, malutki.
    - Daruj sobie! - Kot wysunął się szybko spod jego ręki.
    Spojrzał na niego czerwonymi od gniewu oczami.
    - Słuchaj, „Drugi” - zmierzył go spojrzeniem. - Może Riuuk nie zapytała cię o to jeszcze, ale ja chcę wiedzieć już teraz. Kim, do cholery, jesteś?!
   - Jaki ty ostry… - Kot usiadł na ziemi i oparł głowę na rękach. - Przecież właściwie sam mnie tu zaprosiłeś, a teraz zachowujesz się jak ostatni cham.
    „Drugi” przekręcił na bok głowę i zrobił smutną minę.
    - Ranisz mnie! - jęknął teatralnie, a jego rozmówca prychnął zniecierpliwiony.
    - Ty… Ta przemiana… - kot jąkał się i mrużył oczy, jakby próbując sobie coś przypomnieć. - Co to miało… Jak…?
    Zwierzak spojrzał nagle na Drugiego oczami wyrażającymi desperacje. Zaraz spuścił łepek, ale jego rozmówca zdążył zauważyć jego dziwny niepokój.
    „A temu co odwala…?” pomyślał. Popatrzył na kota. „Czekaj… czekaj, czekaj, czekaj! O cholera! Czy to możliwe, żeby ta mała, wkurzająca ameba...”
    - Słuchaj… - zaczął i powoli wyciągnął rękę w jego stronę.
    - O, tu jesteście – w korytarzu stanęła nagle Riuuk.
    Dziewczyna przebrała się. Zamiast ciężkiego, skórzanego ubrania, miała na sobie niebieską koszulkę z krótkim rękawkiem, chyba męską, bo była na nią sporo za duża, i obcisłe, czarne leginsy. Jej stopy były bose, a włosy luźno spięła na karku. Odgarnęła z oczy niesforną grzywkę.
    - Chodź, Drugi… - przerwała na chwile i zaczerwieniła się. - Nie, to jednak złe imię. Trzeba będzie wymyślić coś innego.
    Nie czekając na reakcję, minęła ich i skierowała się w stronę długiego korytarza. Jej towarzysz pobiegł za nią, ignorując Drugiego, i jednym susem wskoczył jej w ramiona, chowając łebek w jej szyi. „Szujaaaa” pomyślał pozostawiony na środku korytarza chłopak. Po chwili podniósł się z ziemi i ziewając, dogonił ich.
    - O czym sobie rozmawialiście? - spytała dziewczyna, głaszcząc pupila.
    - O niczym specjalnym – chłopak uśmiechnął się do niej.
    - Słuchaj… Przepraszam cię za starą Shire. Pewnie strasznie ci się naprzykszała – spojrzała na niego kątem oka.
    - Nie ma problemu – zakrył twarz dłonią, udając, że chce zakryć rumieniec. - W sumie lubię, jak się mnie drapie za uchem.
     - Serio? Nawet w tej formie?
    - Dziwne, nie? - zaśmiał się.
    Dziewczyna wyciągnęła rękę i pogłaskała go delikatnie po głowie. Na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, ale nie przerwała.
    - Śmieszne uczucie – teraz to ona się zaśmiała.
    Drugi mimowolnie poruszył ogonem i przeciągnął się, jak typowy kot, który jest głaskany. W tym aspekcie nie kłamał. Naprawdę lubił takie rzeczy. Wszystko przez Białą, która potrafiła spędzić godziny tarmosząc jego futerko.
    Widząc jego reakcje, Riuuk zaśmiała się jeszcze głośniej.
    - A po brzuchu też lubisz? - zapytała i rzuciła się w jego stronę, by połaskotać go pod bluzą.
    - Hej…!
    Po chwili leżał na plecach, a dziewczyna, siedząc na jego brzuchu, drapała go.
    - Przestań! - jęknął pomiędzy wybuchami śmiechu. Dziewczyna jednak za dobrze się bawiła, by go posłuchać.
    - Skończyliście już? - spytał w końcu Kot, który stał obok i z dezaprobatą przyglądał się sytuacji.
    - Maruda! - zaśmiała się Riuuk, a Drugi wyciągnął do niego język.
    Kot spojrzał tylko na nich i sam poszedł dalej korytarzem.
    - Oj no nie obrażaj się! - dziewczyna zerwała się i pobiegła za nim.
    Chłopak również powoli podniósł się i, tym razem zachowując dystans, poszedł za nimi.
   Po chwili wszedł do niewielkiego salonu. Riuuk siedziała w fotelu przy kominku z Kotem za kolanach. Wskazała mu drugi. Usiadł na nim i pochylił się do przodu, by oprzeć łokcie na kolanach.
    - No więc słucham. - zaczęła dziewczyna.
    - Hmm?
    - Kim jesteś, co po miała być za przemiana, czemu się ujawniłeś i czego chcesz – to nie były pytania.
    - Całą drogę siedziałaś cicho, a teraz tak po prostu zaczynasz mnie wypytywać? - kot zaciekawiony przekręcił głowę.
    - Musiałam coś przemyśleć… - przerwała i spoważniała nagle. - I wolałam mieć cię na swoim terenie. Poza tym, jesteś nam chyba winny trochę informacji.
    - Nie wiem.
    - Co?
    - Nie wiem kim jestem – skłamał. - Takie przemiany mam od dziecka, nikt nie potrafi wyjaśnić o co chodzi. Ujawniłem się, bo to nie jest zależne ode mnie, zamieniam się bez własnej woli… I nie chcę niczego specjalnego. Poszedłem z tobą, bo nudziło mi się w Akademii.
    Patrzył na nią. Co za góra kłamstw. Ale ona się nie zorientuje, nie może. Ma za małą wiedzę o istotach takich jak on.
     - Jasne… - dziewczyna odwróciła wzrok i skupiła się na głaskaniu Kota.
    Milczeli przez chwilę.
    - Więc co robimy? - zapytał w końcu chłopak.
    - Walczymy - powiedziała nagle zdecydowana. - ze smokiem.
      Spojrzała na nowego towarzysza.
    Ten ledwo powstrzymał się przed jęknięciem. Liczył na to, że uda się mu wydostać z tego świata, nie zwracając uwagi Riuuk. Ale jeśli rzeczywiście był tu smok, to nie otworzy portalu bez walki. Te stworzenia bardzo nerwowo reagują na używanie magii na ich terenie.
     Popatrzył na dziewczynę.
    Mogła sobie być silna. Ale ze smokiem za cholerę sama sobie nie poradzi. On bez magii też nie. Więc albo musiał jej swoją magie pokazać, albo pozwolić, żeby smok ją zabił, potem samemu zarżnąć jego i wziąć się za otwieranie portalu.
    Przechylił się do tyłu i wyciągnął w fotelu. Pozwolił sobie na ciężkie westchnienie. Dziewczyna zinterpretowała jako zdenerwowanie informacjami, jakie mu przekazała i spuściła wzrok.
     - Jeśli nie chcesz… - zaczęła.
     Ale Drugi nie słuchał jej.
    W jego głowie krążyła tylko jedna myśl.
.    „Jasna cholera...”. 
(Jedyna rzecz, która mnie interesuje, to kiedy konkretnie zgubiłaś mózg, idiotko...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz