niedziela, 11 września 2016

Niemagiczni cz.10 (Riuuk)

Nie pamiętała by kiedykolwiek użyła tego słowa. Kiedy zdała sobie z tego sprawę natychmiast odskoczyła na bok prawie wskakując na parapet i odwracając się w kierunku drzwi.
- Co jest mała? Uważaj bo zaraz spierdolisz się z tej imitacji parapetu. - Popatrzył na nią ze zdziwieniem mrużąc jedno oko.
- Mój mistrz zabraniał używać mi słowa "przepraszam". Uważał to za znak uległości i rezygnacji. - Westchnęła  powracając do poprzedniej pozycji. - Za każde powtórzenie tego słowa musiałam robić pompki stojąc na dłoniach. Jedna za każda literę.
- Oooo straszn...
- Na specjalnej desce nabitej setkami gwoździ...
Zamilkł, a jasne włosy poniósł nocny wiatr. Niedopałek tlił się w zastygłej dłoni.
- Milutko... - skwitował.
Stali w milczeniu. Zamiast błysku w oczach ziała szara, bezdenna pustka. Trwali w ciszy, którą tak bardzo kochali i szanowali. Dziewczyna przysunęła się lekko i bezszelestnie do niego szczelniej otulając się szorstkim, lecz przyjemnym materiałem koszuli swego towarzysza. Obydwoje przepłynęli oceany cierpień, całkiem innych lecz paradoksalnie podobnych.
Nie wiedziała, co ma zrobić. Stał bez ruchu w niewyobrażalnym żalu gasząc kolejnego papierosa o parapet.
- Dla mnie nie jesteś zerem. - Delikatnie obrócił głowę w jej stronę, a małe promyki słońca zwane jego włosami odgarnięte przez kolejny nocny podmuch orzeźwiającego wiatru odsłonił oczy człowieka, który przeżył i  widział zdecydowanie zbyt dużo okropności tego podłego, a zarazem pięknego świata. Ponownie chwyciła go za dłoń. Jedną uniosła, tą męską, szorstką dłoń, a drugą zakryła wypalone znamię. - Dla mnie... ja... uważam, że... - Jąkała się. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło. Nie wiedziała jak miała się zachować. Czarna fala zakryła jasną twarz, kiedy pochyliła głowę. Czuła się niczym mała dziewczynka. Mała i żałosna, kompletnie obnażona i taka bezbronna. Wtedy poczuła dotyk, ciepłych i przyjemnych palców na podbródku, które uniosły zatroskaną głowę ku górze. Czarna zasłona opadła na boki, a on patrzył prosto w niebieskie oczy. Tak soczyście niebieskie i takie bezdenne. Nie mógł uwierzyć. To niemożliwe by ktokolwiek myślał inaczej! Nie na tym parszywym świecie. Nagle dostrzegł małą, świecącą w świetle księżyca łzę w jednym z tych wielkich oczu. Małą, samotną łzę trzymającą się uparcie ostatniej, długiej, bezgranicznie czarnej rzęsy. Nie kłamała. Nigdy dla nikogo nie znaczył więcej, niż nędzny robak w kącie pokoju lub pluskwy w starej pryczy. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Od tej samotnej, odważnej łzy. Wkrótce spłynęła po jasnej skórze policzka. Szybko otarł ją z alabastrowej, zaskakująco delikatnej i zimnej skóry. Ukradł ją. To nie była łza cierpienia, czy żalu. Więc czego? Riuuk parzyła na niego. Lekki uśmiech zawstydzenia ukazał się na twarzy towarzyszki. Nadal trzymała jego dłoń.
Przytulił ją. Mocno i zdecydowanie. Czuł jak jej głowa wtula się w jego ramię, a czarne fale okrywają jego dłonie. Małe, kobiece dłonie otuliły go w pasie. Trwali tak przez dłuższą chwilę. Nie chciał jej puścić. Jego złodziejskie "ja" krzyczało by tego nie robił, nie tulił i zostawił, lecz ten nieznaczny krzyk niknął i rozpływał się z każdą chwilą. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że zwykłe przytulenie może dać tyle ulgi.
Kiedy rozluźnił uścisk dziewczyna wywinęła się lekko zarumieniona i usiadła na łóżku.
- Czas się zbierać. - Chciał skomentować. Odpuścił sobie kiedy Riuuk błyskawicznie przeskoczyła łóżko i rozpoczęła pakowanie skromnego dobytku i składanie jego porozrzucanych rzeczy co zdumiało go niezmiernie.
Opuścili z niema ulgą rozpadającą się spelunę i ruszyli na zachód labiryntami uliczek i  rynsztoków przed siebie ku poszukiwanemu miejscu. Kilian prowadził ich przez śmierdzące uliczki zasypane śmieciami i zapomniane podwórka "na skróty". Osobiście inaczej wyobrażała sobie zwiedzanie stolicy, ale w końcu nie jest tu w celach turystycznych. Za każdym razem kiedy musiała chwycić go za rękę rumieniła się leciutko co bardzo mu się podobało. Nadawało jej to uroczego wyglądu i łagodziło surowy wygląd zabójcy. Spodziewał się postojów i musu zmniejszenia tępa jednak dziewczyna jakby czytała mu w myślach. Dzięki temu niememu porozumieniu poprzez sam wzrok podróż przebiegała szybko i sprawnie. Dziewczyna w czarnym, trzepoczącym płaszczu, brązowej koszuli lekko opinającej ją w biuście i zwężonej w talii, typowych dla niej butach i obcisłych, skórzanych spodniach koloru soczystej czerni przyciągających wzrok, szczególnie kiedy przyszło jej się pochylić ( co oczywiście umilało mu dodatkowo tą nietuzinkową wyprawę ) Utrzymywała tępo i zwinnie skakała po dachach budynków i murach bez zbędnego hałasu. Zdziwiło go to zwłaszcza, że zdawał sobie doskonale sprawę, że to dla niej całkowicie obce środowisko. Ona najwyraźniej również, ponieważ słuchała każdej jego rady i przestrogi. Czasami nawet sama pytała, lub po prostu podążała za nim.
Przed najbardziej rannymi ptaszkami oni pokonali już wyznaczona trasę, a Kilian zapewnił im zakwaterowanie w równie obskurnej spelunie co poprzednia. Jedyne czym się różniły to obsługująca ich młoda dziewczyna. Mimo tego iż była wyraźnie bardziej atrakcyjna od poprzedniej, a obfity biust falował pod koszulą Kili nawet na nią nie zerknął ku  rozczarowaniu małolaty. Kiedy chłopak zniknął w wychodku zmierzyła ją wzrokiem Pokazując pokój. Pokój z jednym łóżkiem... Znowu! Usiadła na nim rzucając niedbale plecak w kąt i uśmiechnęła się znacząco patrząc na leżącą obok koszulę współlokatora odbierając młódce resztki nadziei. Obrażona wyszła z klitki zarzucając biodrami przez idącym obiektem jej cichych westchnień. Riuuk uśmiechnęła się drapieżnie jednak ten specjalny wyraz twarzy zniknął gdy dany obiekt pojawił się w drzwiach.
- Kobiety, meh. - Skwitował i pokazał dziewczynie by szła za nim,

< Pora na włam! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz