środa, 7 września 2016

Niemagiczni cz.6 ( Riuuk)

- Słucham?! - Obróciła się gwałtownie w kierunku starca.
- Co się drzesz idiotko? - Warknął Kilian obracając się na drugi bok zasłaniając głowę dłońmi.
- Wypraszam sobie, ale mnie z tym oto przykładem nadmuchanego męskiego ego nic nie łączy oprócz przymusowej współpracy! - Fuknęła i przeszła na dziób łódki usiadła na podłodze i oparła się o drewnianą barierkę. Nie pamiętała kiedy ostatni raz płynęła łodzią. Uniosła głowę wysoko ponad horyzont i podziwiała wędrujące po niebie słońce o promieniach jasnych niczym włosy Kiliana. Wyciągnęła dłoń przed siebie, wysoko ku budzącemu się lesie, purpurowo - pomarańczowych chmurach i wstającej leniwie dzikiej owcy purpurowej na jednym z brzegów. Nagle ni wiadomo skąd wyskoczył wielki wyjec niedźwiedzi, złapał ją za kark i zadusił przy okazji łamiąc kark ku towarzyszącemu przy tym pisku. Zdała sobie sprawę jaką czuje pustkę w swym sercu. Nigdy nie poczuła nic oprócz wszelkich negatywów. Gniewu, rozpaczy, żalu i nienawiści. Niczym piąte, a jednocześnie najważniejsze koło u wozu, ponieważ ktoś musiał przejąć brzemię głowy plemienia. Tylko raz ktoś ją pokochał. Wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy... Nie wiedziała co to miłość, zaufanie, szczęście, wsparcie otrzymane od bliskiej ci osoby. Jedynym wyjątkiem był Amon. Tylko czy to nie jedynie suchy mus spełnienia przysięgi? Zawsze uśmiechnięta i nieprzejmująca się niczym, nie lubiąca uwagi tak naprawdę mistrzyni pozorów. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek zaznała szczęścia po stracie i jednocześnie po zyskaniu wszystkiego. Nie wiedziała jak odróżnić i rozpoznać poszczególne uczucia. Czuła się taka samotna i niezrozumiana przez nikogo. - Przejechała nieświadomie dłonią po szyi w miejscu okalającej ją blizny. Czuła się jak jedna wielka blizna. Zahartowana lecz paradoksalnie słaba, męczona każdą historią, każdej pojedynczej szramy, poparzenia, przypalenia, chłosty i biczowania.
Wsłuchała się w ptasi poranny trel i westchnęła. Nigdy nie miała nikogo komu mogła powiedzieć o wszystkim co ją trapi, zrzucić z siebie tego brzemienia coraz bardziej dociskającego j ą ku podłodze. Wszyscy nie żyją. Nikt bliski i zaufany nie przetrwał razem z nią. Zamiast "Przecierająca Szlaki" powinna nazywać się " Paląca Mosty". Nigdy nic po niej nie zostawało. Z chowańcem nie porozmawia. Amon... nie wiedziała co o nim myśleć...
- Hej, mała co jest? - Stanął w wąskim przejściu na rufę małej łódki i oparł się o burtę. - Nigdy nie widziałem takiego grymasu na twojej twarzy.
- Co takiego? - Obróciła się gwałtownie w jego stronę z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Mnie nie nabierzesz na te gierki idiotko. - Warknął i podrapał się po policzku. - Sam jestem w nich zbyt dobry. - Zauważyła, że plaster delikatnie się obluzował.Odruchowo wstała i poprawiła go dotykając jego delikatnej wbrew pozorom skóry. Popatrzyła mu prosto w oczy. Zagłębiła się w tą bezkresną toń.
- Nie chce cię nabierać. Po prostu nie mam najmniejszej ochoty o tym mówić. - Zabrała dłoń z policzka swego pseudo towarzysza i odwróciła się omiatając twarz chłopaka czarnymi włosami. Odgarnął ręką czarny płaszcz pukli i splunął za burtę.
- Nie przeszkadza ci ta kita? - Chwycił w garść związane włosy i uniósł lekko do góry.
- O dziwo nie. Szczególnie, że wręcz pomagają mi się kamuflować nie to co te twoje jasne kłaki. -Spodziewał się u niej zadziornego błysku w oku lub trafnej ironii, która czasami była niezwykle kąśliwa, jednakże gdy złapał ja za ramię i obrócił ku sobie zdołał dojrzeć tylko martwą niebieską pustkę. Wiedział, że coś nie daje jej spokoju... Może to nie w jego stylu, lecz nie zamierzał pytać... Nie zamierzał drążyć tego niewygodnego tematu. Rozumiał...
- Możesz się po wyżalać kiedy tam najdzie cię ochota. - Zarzucił całkiem spontanicznie i odwrócił się w drugą stronę.
- Nie zamierzam. - Słyszał delikatne kroki jej ciężkich i długich butów, gdy podchodziła do barierki na samym dziobie. Pojedyncze pasma włosów zapewne powiewa...
- Dzieci uważajcie, niebawem wpłyniemy na teren Lasu Wiecznego Cienia. Nie martwcie się jakby coś niepokojącego pojawiło się w tych wodach. Aaa! Zapomniałbym! Łódka jest chroniona zaklęciem więc nic nam nie grozi, jednak nie radziłbym, wystawiać jakichkolwiek części ciała poza burtę. - Starzec uśmiechnął się przyjaźnie jakby mówił o pogodzie, a nie o czymś co mogłoby spowodować w najmniejszym stopniu poważne kalectwo.
Spojrzał na Riuuk. Nadal słała niewzruszona. No cóż... Robi się coraz ciekawiej...
Nie wiadomo kiedy niebo pociemniało, a ptasi trel zamienił się w pełne grozy jęki i wycie czarnych gołębi i wilków sześciołapych. Nie przejmowała się tym.
Kilian usiadł na pokładzie i wygodnie oparł się na rękach.
- Chyba nie zamierzasz spać? - Rzekła nie odwracając głowy.
- A kto mi zabroni? - Drwina w jego głosie doprowadzała ją do białej gorączki.
- Śpij. Niech jakaś zbłąkana dusza lub driada, może jak będziesz miał szczęście syrena rzeczna opęta cię przy okazji czyszcząc ci mózg, zrobi z ciebie lalkę i rozkaże wyskoczyć za burtę. - Wzruszyła delikatnie ramionami. - Uwierz mi, że nie będę cię powstrzymywać. - Skwitowała.
- Milutko, no nie powiem. - Uśmiechnął się i obrócił się ignorując jej ostrzeżenia.

Kilian zasnął już jakiś czas temu. Dziewczyna zaniepokojona usiadła niedaleko od niego zerkając co jakiś czas w tamtą stronę. Wszystkie mięśnie były rozluźnione, a klatka piersiowa chłopaka unosiła się delikatnie i miarowo. Po raz pierwszy przyjrzała mu się dokładnie, Różnił się od reszty typowych chłopaków w Akademii. Był umięśniony, wysoki i wysportowany, ale jednocześnie gibki, smukły i rozciągnięty. Nie to co te wymoczki ze szkoły. Takie pyskate, zadufane w sobie narcystyczne dupki. Nie wiedziała co było gorsze, Napakowani idioci mogący pochwalić się jedynie muskułami i spędzający większość swego życia na siłowni ( czasami miała wrażenie, że po drodze z resztkami tłuszczu wypocili również mózg ), czy te inteligentne  parodie prawdziwych mężczyzn, którzy uważają się za bug wie kogo bo umieją parę zaklęć i chwalących się, że przekroczyli granicę Zakazanego Lasu . Po dłuższym namyśle doszła jednak do wniosku, że tępego mięśniaka można chociaż ukształtować w dowolny sposób, a po takim inteligencie nie wiadomo czego się spodziewać.

Prawa dłoń lekko drgnęła. Na początku sądziła, że jej się wydaje, lecz nagle bez żadnego nawet sygnału wstał.
- Kilian, co ci? Gorzej? - Zaniepokojona wstała. Już miała odsunąć się w pół kroku kiedy dostrzegła to czego się obawiała. Na skale przy brzegu szerokiej rzeki w rytm wolnego nurtu niczym do melodii podśpiewywała smutną melodię, a jej ogon muskał delikatnie ciemną wodę. Wodę niczym obsydian. Łuski koloru najciemniejszej szmaragdowej zieleni połyskiwał w świetle fluorescencyjnych kwiatów, a sama postać przez niektórych uważanego za mityczne stworzenia wydawała się wysysać słabe światło wokół.
Nagle chłopak zaczął zmierzać w kierunku burty statku. Na początku niemrawo, lecz stopniowo przyspieszał. Rzuciła się w jego stronę i chwyciła kurczowo za ręce wywijając je do tyły i zakładając podwójną dźwignię na plecy. Był silniejszy niż się spodziewała jednak udało jej się go zatrzymać.
- Sssssukoo, on jesssst mój! - Wysyczała maszkara. W jednej chwili piękna twarz i złociste włosy zmieniły się w istną strzygę. Z nadgarstków wystrzeliły w jej stronę dwie macki? Gloniasta materia oplotła się wokół jej kostki. O bogini! Gdyby ona miała chociaż jeden najmniejszy sztylet!
- Kilian! Kilian idioto! - Wykrzyczała mu do ucha. W tej samej chwili druga macka prawie spętała jej szyję. Zrobiła unik. Poskutkował tylko częściowo, ponieważ macka owinęła się wokół jej nadgarstka zaciskając się boleśnie. Wtedy zobaczyła. Puste oczy lalki. Tego się obawiała. Kili wyrywał się dalej.
Syrena z niebywałą siłą szarpnęła Riuuk do tyłu sycząc zajadle jak najgorszy i najwścieklejszy wąż. Zaskoczona siłą nie zdołała się zaprzeć i runęła razem z chłopakiem na ziemię. Uderzyła głową w barierkę z taką siłą, że złamała ją w pół. Padła nieprzytomna na pokład w ostatnich chwilach rejestrując to, że chłopak spadł na nią, a z kabiny kapitana wynurzył sie starzec krzycząc jakieś niezrozumiałe słowo...

Cała łódka pokryła się złocistymi runami, a maszkara krzyczała w agonii kiedy niszczycielska magia obronna szybko spalała jej macki dążąc do ciała. Ostatnią desperacką próbą by zgasić magiczne płomienie było zamaszyste zejście do wody. Syrena zniknęła w odmętach. Staruszek podszedł do dziewczyny i wciągnął jej zwisającą z krawędzi łódki tuż nad wodą głowę i sprawdził puls. Na szczęście żyła. Musiał popracować nad refleksem...
Chłopak leżał na niej i mruczał coś łapiąc się za głowę. Następnym razem sam dopilnuje by nie lekceważył zasad żeglugi po nieznanych wodach rzeki Zaff...

< Biedna główka >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz