czwartek, 8 września 2016

Niemagiczni cz.8 (Riuuk)

Podała mu słoik, a sama usiadła na ledwo trzymającym się zydlu pod oknem.
- Nie jesz? - Zdziwił się samemu wyciągając już blaszany talerz i kubek z bocznej kieszeni plecaka. Rozsiadł się pod ścianą i małym widelczykiem rozpoczął łowy w słoiku o jak największy kawałek mięsa.
- Nie jestem zbyt głodna. - Westchnęła. - Należę do tego wąskiego grona ludzi, którzy nie lubią jeść po dużym wysiłku fizycznym. - Rozmasowała czoło, na którym zaczął pojawiać się fioletowy obrzęk. - Zejdę na dół i poproszę o coś zimnego. 
- Nie licz na to. - Uprzedził ją. - Nie znajdziesz tutaj nic oprócz myszy, szczurów, pary pijaków i żebraków dookoła i tej cizi z dołu...
- Zamknij się. - Burknęła niespodziewanie. Wstała gwałtownie odpychając zydel, który z głuchym stuknięciem przewrócił się na podłogę. 
- Co cie napadło? - Mruknął z pełnymi ustami i kolejnym kawałkiem mięsa nabitym na widelczyk. Skąd on go w ogóle wytrzasnął? 
- Nie mam ochoty na twoje towarzystwo. - Słowa wydostały się z jej ust niczym jad wprowadzając dziwnie napięta atmosferę. 
- Wariatka. - Skwitował. - Przepraszam bardzo, ale czym cię tak bardzo zdenerwowałem, księżniczko? - Ironia płynęła z jego lekko uniesionym w uśmiechu warg niczym wodospad kaleczących ją kolców. 
- Myślisz, że tak dużo przeżyłeś, że nikt nie może cię zrozumieć... - Odwróciła się w stronę okna i oparła o chyboczący regał. Drewniany mebel zaprotestował cicho. - Że można ci więcej? Bo co? Bo masz blizny, doświadczenie i te cholerne wyroki? - Nie krzyczała... to było znacznie gorsze od krzyku. Ciche, dobitne słowa przepełnione żalem i smutkiem. Jeszcze nikt nigdy nie mówił do niego w ten sposób. 
- Z pierwszą częścią się zgadza...
- A czy pomyślałeś kiedyś, że życie nie doświadczyło cię najgorzej? Są g o r s z e  rzeczy niż te twoje zasrane więzienia! Mam cię dość ty pieprzony dupku! - Krzyknęła.
- Co cie tak nagle napadło?! - Miał jej coraz bardziej dość. Nie wiedział kompletnie skąd ten napad złości. Nagle ruszyła ku drzwiom. 
- Gdzie to się wybierasz? - Odruchowo złapał ją za rękę. Dziewczyna szarpnęła się. Nie chciał jej wypuścić więc złapał za rękaw bluzki odsłaniając przedramię, Dziewczyna nieoczekiwanie odwróciła się i popatrzyła mu prosto w oczy. 
- Chcesz wiedzieć? - Spytała zajadle.
- No dawaj mała. Zaskocz mnie. - Założył ręce na klatce piersiowej i czekał. Jego zaskoczenie było naprawdę duże kiedy pierwszy raz Riuuk zdjęła koszulę i stanęła przed nim w tym sportowym ustrojstwie dla kobiet asassyn'ów. Jego oczy powiększyły się, a ręce opadły bezwładnie na boki kiedy zobaczył ilość blizn. Dziewczyna ponownie obróciła się i wyjrzała przez okno. Nigdy nie widział tylu blizn u jakiegokolwiek człowieka. Kiedy przyjrzał się jej plecom... zaczął poważnie zastanawiać się, czy nie przebijają one ilością jego znamion bólu i żalu.
- Jestem jedną, wielką blizną, - Szepnęła cicho. - Każda ma swoją własną historię, która przypomina się za każdym razem kiedy jej dotykasz lub na nią patrzysz. Piętno do końca życia... Podszedł do niej bliżej. 
- Jak? Gdzie?
- To skomplikowane. - Ucięła otulając się rękoma.
- Ale...
- "Gdy ktoś używa słowa "skomplikowane", to tak jakby sięgał po broń. Nie robi tego bez powodu". 
Siedzieli w ciszy. Ponurej ciszy, która mieszała się z napięciem wręcz wyczuwalnym.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam musisz dźwigać to brzemię. - Otworzyła szerzej okno by wieczorne powietrze mogło napełnić pokój. Wystawiła twarz na delikatne powiewy wiatru rozkoszując się mrożącym kości chłodem. 
Kilian wstał i cichym krokiem zbliżył się do niej. Stanąwszy w oknie, które było na tyle duże, że mogli stanąć w nim oboje ramię w ramię, oparł się lewą ręka o prowizoryczny parapet, a drugą ręka poprawił lecące na oczy kosmyki włosów. 
- Mamy dużo czasu. - Stwierdził i spróbował odnaleźć punkt, w który wpatrywała się jego towarzyszka. 
- Nagle zebrało ci się na rozmowę? - Ani śladu złośliwości, czy ironii. Po prostu stwierdzenie faktu.
- Skoro pracujemy razem zdało by się wiedzieć czego można się spodziewać... Nieprawdaż? 

Usiedli na łóżku. Ona między poduszkami, on na krawędzi przy drugim końcu łóżka. Wpatrywali się w siebie nawzajem przez dość długi czas. Wtedy Riuuk poprawiła się i zaczęła opowiadać. Potok słów z jej ust płynął nieprzerwanym strumieniem. Strumieniem zadziwiająco wartkim i szybkim. Jak jej rodzina została wymordowana, jak została przygarnięta i szkolona przez swego mistrza, który potem okazał się być założycielem jej klanu i rodu. Opowiadała, zwierzała mu się jak najlepszemu przyjacielowi znanemu od bardzo wielu lat. Czuł jak ciężar z jej barków stopniowo spada, a ona sama coraz bardziej wczuwa się w opowieść niosącą tyle emocji i uczuć. Nie spodziewał się, że taka niepozorna dziewczyna może, dźwigać tak wielkie brzemię. Że taka pozorna idiotka może być tak podobna do niego. Zaczęła opowiadać o torturach i porwaniu, trzymając w dłoni smoczy narzyjnik, z którym nigdy się nie rozstawała, o spotkaniu Kota omijając fakt, że okazał się wielkim wojownikiem z innego świata łącznie z całą historia s Chesh'em. Skończyła na tym, dlaczego tak bardzo uwielbiała nocne spacery i jak bardzo nienawidziła tych dupków z Akademii. Śmiała się, wzruszała i płakała. Długo po zakończeniu historii płakała, a on bez większego zastanowienia objął ją i pozwolił jej płakać, aż zasnęła z wyczerpania i ulgi, a on razem z nią...

<Bywa...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz