poniedziałek, 5 września 2016

Niemagiczni cz.4 (Riuuk)

Otworzyła zaspane oczy i przeklęła cicho pod nosem. Za każdym razem wie, że rano będzie żałować swej decyzji o kolejnym pod rząd nocnym wypadem. Musiała pogodzić się z faktem , że chciała czy nie, musiała spać. Mimo magicznego wspomagania i transferu energii i tak chociaż te kilka godzin w tygodniu musiała pospać.
Szybko wskoczyła w podróżne ubrania przygotowane dzień wcześniej na biurku i wyciągnęła się do tyłu wykonując mostek. Zerknęła na zegarek. Punkt czwarta wyszła z pokoju i szybkim krokiem przemieszczała się szerokimi, pustymi i cichymi korytarzami. Rozkoszowała się tą niezwykłą ciszą w na co dzień tak hałaśliwym miejscu. Spała zaledwie półtorej godziny co nawet na jej standard przy tak długiej podróży to bardzo krótko. Jednak nie mogła zasnąć, ponieważ jedna rzecz cały czas nie dawała jej spokoju. Kot... Amon zniknął. Baaa!!! on znikał zwykle cały czas, jednakże nie na tak długi czas! Gdzie on się do cholery podziewa! Ma kryzys wieku średniego czy jak?
Bezszelestnie mknęła niezauważalnie przez długie korytarze i jeszcze ciemny dziedziniec wtapiając się w każdy cień. 

Jak zwykle zebrało jej się na wymioty po skorzystaniu z magicznego teleportera. Nienawidziła tego. Gdyby miała czas wybrałaby zdecydowanie pospolite środki transportu jak stara dobra jazda konno, jednak trzeba przyznać, że w kryterium czasowym takie rzeczy były nie zastąpione. Pomknęła szybko i sprawnie po nigdy nie śpiącym mieście. Uwielbiała chodzić po bocznych, opustoszałych uliczkach oświetlonych kwiatami i świetlikami. Wszystko wydawało się takie czyste, magiczne i nieskazitelne. Ominęła kilka lecących śpiąco wróżek i gromadkę idących do pracy nimf niemal sprawiających wrażenie emanujących pięknem i aurą tajemniczości. Nagle gwałtownie skręciła i zniknęła w ciemnej uliczce. Pchnęła ciężkie drewniane drzwi i ku towarzystwu cichego dzwoneczka zniknęła w ciemnościach sklepu. 
- Witaj, moja droga! Co cie tu sprowadza o tej porze! - Zza ciemnej zasłony zaplecza wyłoniła się znajoma twarz niewysokiego mężczyzny.
- To co zwykle. - Uśmiechnęła się. - Nie mów, że nie słyszałeś o wyzwaniu, które nam rzucono. Musze się dobrze wyposażyć. Przecież nie wspominano nic i truciznach prawda? - Uśmiechnęła się szelmowsko. - Poza tym tylko u ciebie mogę dostać pokarm dla mojej żaby - popatrzyła na dość duży słoik z brązowo-żółtą zawartością na jednej z półek. 
- Więc czego potrzebujesz? - Spojrzała na swoja ulubioną część sklepu. - Masz dla mnie coś specjalnego?
- Oczywiście moja droga! - Starzec zatarł ręce z wyraźną ekscytacją.

-Hej! Co jest do cholery! - Kilian wręcz wrzasnął kiedy jakiś nieznajomy wpadł do jego pokoju. Przecież był zamknięty na cztery spusty!
- Myślisz, że tylko ty umiesz się włamywać? - Przewróciła w palcach wytrych. Ciekawy i dość specjalistyczny wytrych. 
- Nie za wcześnie?!
- Żartujesz sobie?! - Żachnęła się i podeszła do łóżka swojego przymusowego towarzysza. - To ja zdążyłam już iść do biblioteki, skoczyć do Miasta Wróżek i spakować plecak, a ty jeszcze narzekasz, że za wcześnie?! - Warknęła i chwyciła za róg kołdry. Gwałtownie szarpnęła ją do góry odkrywając go bez cienia współczucia, czy jakiegokolwiek współczucia. Chłopak szybko zerwał się z łóżka i wskoczył do otwartej szafy szukając jakiś spodni.
- Ej no co ty! Zwariowałaś! Daj mi się chociaż ubrać ty cholerny zboczeńcu! - Popatrzył na nią swoim słynnym zabójczym wzrokiem i roześmiał na całe gardło. - Czyżby, aż cie zatkało taki jestem piękny? - Szelmowski uśmiech zagościł na jego twarzy.
Riuuk usiadła na krześle zwalając wcześniej wszystkie znajdujące się na nim rzeczy co dodatkowo go zirytowało. 
- No to na co czekasz? Ubieraj się! I to gazem Kilian bo czas nagli!
- Chyba mamy całkowicie odmienną definicję słowa "rano". - Fuknął. - Najpierw wyjdź!
- Ty, chłopczyku, nie uważasz, że nie ładnie tak wypraszać gości? - Zaśmiała się pod nosem. - Nie znasz takiego miejsca jak łazienka? Ja się stąd nie ruszę!
- Chyba, że chcesz zrobić mi rewizje od zera kochaniutka - mrugnął do niej okiem.
- Przepraszam, ale nie skorzystam z tej jakże kuszącej propozycji! - Wystawiła mu język i spojrzała na zegar. 
W końcu chłopak skapitulował i przemknął do łazienki.

- Wielkie mi halo! Jakbym w życiu mężczyzny nie widziała! Ha! Dobre! - W końcu udało im się opuścić akademik. - Stanu tego pokoju już nie skomentuję. - Zaśmiała się na głos nie kryjąc rozbawienia w najmniejszym stopniu. - Nie wiedziałam, że jesteś taki wrażliwy! Ha!
- Zamknij się! - Machnął ręka i poprawił plecak. 
Byli ubrani w długie czarne płaszcze i wysokie buty oraz podobne, brązowe plecaki. Niknęli w każdym zaciemnionym miejscu i poruszali się niczym cienie ku wschodowi słońca.
- Kierunek rzeka Zaff mój towarzyszu!

< W drogę śpiochu! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz