niedziela, 14 lutego 2016

Od Araty do Lily

Obudziłem się, wystawiłem głowę zza kołdry i spojrzałem przez okno. Był ranek. Słońce dopiero zaczynało wschodzić. "Czyli trochę sobie pospałem, huh?"
- Nie trochę, a praktycznie cały dzień. Jak się czujesz? - Spytała Sora, która siedziała na parapecie.
- Lepiej niż wcześniej. A co z Lily?
- Jest w śpiączce, płacze przez sen, mamrocze coś. Niby wszystko jest dobrze i powinna się już obudzić, ale tak jakby... Jakby sama tego nie chciała. - "Czyli to nie był zły sen, tylko prawda. To na pewno przeze mnie Lily jest teraz w takim stanie. To moja wina. Naśmiewałem się z niej i zawsze robiłem jej głupie kawały, zamiast wprost powiedzieć to, co czuję. Bawiłem się nią, a teraz muszę za to zapłacić..." - Mój potok myśli przerwała Sora.
- Wiesz czemu za tobą podążam zamiast szukać kogoś potężniejszego? - Usiadła obok mnie na łóżku.
- Nie.
- Bo tylko ty zawsze walczysz o swoje i nigdy nie poddajesz się mimo przeciwności losu. Przeciwnik może być od ciebie sto razy silniejszy, ale ty i tak staniesz do walki.
- Jak to się niby ma do obecnej sytuacji?
- Co się stało, to już się nie odstanie. Ale nigdy nie jest za późno, by naprawić swoje błędy. Król potrzebuje królowej. Kochasz ją przecież od zawsze.
- Ale ona mnie nienawidzi! - Przerwałem Sorze. Nie mogłem już słuchać jej gadania. "Lily mnie nienawidzi. Taka jest prawda i nic tego nie zmieni. Tym bardziej teraz, po tym wszystkim co się stało..."
- Miłość często można pomylić z nienawiścią. Co jeśli ona też cię kocha? Co jeśli czeka na ciebie? Idź do niej i powiedz jej prawdę. Powiedz to, co naprawdę czujesz. - "Nawet jeśli Sora nie ma racji, to powinienem tam pójść. Nie.. Ja muszę tam iść, muszę powiedzieć prawdę. Nigdy nie jest za późno by wszystko naprawić." - Wstałem z łóżka, założyłem swoje ciuchy i wyszedłem z pokoju. W tym samym momencie przypomniały mi się słowa ojca
"Idź i zrób to, co uważasz za słuszne. Pokaż wszystkim co czujesz i jaki naprawdę jesteś. Pokaż światu moc Smoczej Duszy. Pokaż im, kim dokładnie jest Arata Silvermoon!"
"Kto by pomyślał, że ten staruszek kiedyś będzie miał rację...?" - Przed pokojem pielęgniarki stało dwóch strażników.
- Przykro mi. Wstęp tylko dla personelu lub rodziny. - Powiedział jeden z nich, gdy próbowałem wejść do pokoju.
- Kto wydał takie polecenia?
- Pan Lucas Mortis. Jeśli chcesz przejść, musisz z nim rozmawiać.
- Panowie chyba nie wiedzą kim jestem. Nazywam się Arata Silvermoon i jestem przewodniczącym samorządu uczniowskiego. Musicie więc zrozumieć, że do moich obowiązków należy sprawdzenie stanu mojej wiceprzewodniczącej. W końcu wszystkie występy, apele i bankiety potrzebują zostać zorganizowane, a Lilian w normalnych okolicznościach byłaby dużą pomocą. Muszę wiedzieć, czy będzie w stanie wyzdrowieć na tyle, by wypełnić swoje obowiązki. - Odpuścili i otworzyli mi drzwi. ,,Co za bzdura, jakbym kiedykolwiek się tym przejmował. Zresztą nieważne, kupili to."
Lily spała normalnie na łóżku, ale w głębi serca czułem jak cierpi. Usiadłem koło niej, złapałem za rękę i powiedziałem do niej łagodnym tonem. - Proszę obudź się. Bez ciebie nie mam sensu dalej żyć. Przepraszam, że robiłem ci takie kawały, za to ile musiałaś przeze mnie wycierpieć. Robiłem to wszystko, bo nie wiedziałem, jak powiedzieć ci prawdę. Lily, ja cię kocham. Więc proszę, nie zostawiaj mnie samego. Błagam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz