Opatrzyła rękę w punkcie medycznym, zbywając wszystkich
lekarzy. Nie lubiła, kiedy ktoś miał coś za nią zrobić… W skrócie: nienawidziła
polegać na innych, zawsze sądziła, że sama zrobi wszystko lepiej. Zacisnęła
dłoń na rękojeści noża i zasyczała. Rana była na tyle głęboka, że eliksir
leczący nie był wystarczający.
Ruszyła na trybuny zastanawiając się, co może jeszcze zrobić
z tą piekącą raną. Pięła się po kamiennych schodach i właśnie w tej chwili
zauważyła Lilian. Dziewczyna siedziała tam z bratem, wpatrzona w arenę, ubrana
w piękną, czarną sukienkę i chroniący przed słońcem słomiany kapelusz… Chwila…
Kiedy ona zdążyła się przebrać?! Nagle odwróciła się do niej, niespiesznie odwracając
wzrok od sceny.
- Hej! Riuuk, siadaj! – Przesunęła się i poklepała dłonią
miejsce obok siebie. – Powiedz mi teraz, jak się czujesz? No i jak tam twoja
dłoń?
- Eliksir leczący skupia się na uczynieniu rany płytką, ale
wciąż piecze i mam trudności z utrzymaniem czegokolwiek – skrzywiła się
nieznacznie na samą myśl o utracie pełnej kontroli nad swoją ręką. Lilian
chwyciła jej dłoń ostrożnie i powoli odwinęła bandaż. Następnie przyłożyła
swoją dłoń do rany. Z jej ust wydobywał się potok dziwnych słów w pradawnej
mowie. Dłoń rozbłysnęła zieloną poświatą, która przyniosła niespodziewaną ulgę.
Kiedy ich dłonie rozstały się, rana całkowicie zniknęła.
- Dziękuję – Riuuk uśmiechnęła się, przyglądając się
miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą ciągnęło się długie, ropiejące rozcięcie. –
Kto z kim będzie walczył w następnej rundzie? – Zmieniła temat, przyglądając
się rozmówczyni.
- My przeciwko Aracie i tobie. Chce skopać mu tyłek. Jest
strasznie irytujący– zmarszczyła brwi – tylko nie wiem, czy temu podołam… Jakbym
nie chciała, muszę przyznać, że jest dość potężny. – Uśmiechnęła się
złowieszczo. – Nie, żebym ja była słaba, lub zamierzała się wycofać. Dostanę
swoją zemstę…
- Nie martw się – chwyciła swoje długie włosy i mocno je ścisnęła
– mi też zalazł za skórę – uśmiechnęła się szyderczo i podała jej niewielki,
niebieski flakonik wielkości kciuka. Mrugnęła porozumiewawczo do dziewczyny. –
Dajmy mu popalić.
Rozmowa toczyła się aż do ich walki. O dziwo dobrze się ze
sobą dogadywały. Przed wkroczeniem na arenę Lilian szepnęła coś bratu, zerkając
na nową sojuszniczkę.
Wkroczyli na arenę.
Stanęła naprzeciwko chłopaka i czekała na gong. Odliczanie i… Start! Doskoczyli
do siebie w mgnieniu oka. Dwa krótkie miecze przeciwko jednemu długiemu.
Zablokowała uderzenie, zrobiła szpagat i podcięła go. Zaskoczony przewrócił się
i nie zdążył wstać, nim ona zawisła nad nim w powietrzu i wbiła go w arenę
podwójnym kopnięciem. Zasłonił się mieczem i odepchnął ją. Wylądowała kilka
metrów od niego, pozostawiając podczas hamowania długie ślady po ciężkich
butach. Wymienili porozumiewawcze uśmiechy. Dalej wymieniali szybkie ciosy. Momentami
widownia nie potrafiła rozróżnić uderzeń, które już minęły, a tymi które
dopiero nadeszły. Wyprowadziła kopnięcie, jednak on złapał ja za kostkę. Riuuk
wykorzystała to, wybijając się i uderzając drugą nogą w głowę. Chłopak upadł. Został
mu tylko jeden kryształ.
- Drodzy państwo, patrzcie!!! Cóż za niezwykły i
niespotykany zwrot akcji!!!
„Już czas”. Odwróciła się. Zasłona rozdzielająca arenę na dwie części rozproszyła
się. W końcu kto miałby na tyle energii by po tej wymianie utrzymywać coś tak
wyczerpującego jak ogromna bariera? Rozległ się potężny huk połączony z
oślepiającym blaskiem. Starcie dwóch najpotężniejszych zaklęć. Gdyby nie fakt,
że rozbłysk był tak oślepiający, byłoby na co popatrzeć. Lilian upadła nieprzytomna,
gdy jej ostatni kryształ pękł. Lukas doskoczył do Riuuk, wykorzystując jej
nieuwagę. Moc ciosu zwaliła ją z nóg. Niebieskie kłęby dymu wypełniły arenę.
Perfekcyjnie! Wszystko poszło zgodnie z planem!
- Cholera!!! – Zakrzyknął Mortis –
co ty wyprawiasz? Nie wiedział, że kiedy Lily upadła, rozbiła eliksir z zasłoną
dymną, który wcześniej od niej otrzymała. Korzystając z okazji wstała i wyrzuciła
pięć shurikenów na oślep. Na szczęście jeden z nich sięgnął celu. Ostatni kryształ Araty pękł. Mgła opadła.
Arata osunął się na ziemię i spojrzał na nią z furią. Uśmiechnęła się
szyderczo. W tym samym czasie Lucas jednym niezwykle silnym ciosem ściął jej pozostałe
kryształy za jednym zamachem. Cóż, umowa to umowa, szkoda tylko marnować taką
szansę. Upadała z uśmiechem. „I co teraz Arata?”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz