sobota, 13 lutego 2016

Od Riuuk do Lily/Araty

Opatrzyła rękę w punkcie medycznym, zbywając wszystkich lekarzy. Nie lubiła, kiedy ktoś miał coś za nią zrobić… W skrócie: nienawidziła polegać na innych, zawsze sądziła, że sama zrobi wszystko lepiej. Zacisnęła dłoń na rękojeści noża i zasyczała. Rana była na tyle głęboka, że eliksir leczący nie był wystarczający.
Ruszyła na trybuny zastanawiając się, co może jeszcze zrobić z tą piekącą raną. Pięła się po kamiennych schodach i właśnie w tej chwili zauważyła Lilian. Dziewczyna siedziała tam z bratem, wpatrzona w arenę, ubrana w piękną, czarną sukienkę i chroniący przed słońcem słomiany kapelusz… Chwila… Kiedy ona zdążyła się przebrać?! Nagle odwróciła się do niej, niespiesznie odwracając wzrok od sceny.
- Hej! Riuuk, siadaj! – Przesunęła się i poklepała dłonią miejsce obok siebie. – Powiedz mi teraz, jak się czujesz? No i jak tam twoja dłoń?
- Eliksir leczący skupia się na uczynieniu rany płytką, ale wciąż piecze i mam trudności z utrzymaniem czegokolwiek – skrzywiła się nieznacznie na samą myśl o utracie pełnej kontroli nad swoją ręką. Lilian chwyciła jej dłoń ostrożnie i powoli odwinęła bandaż. Następnie przyłożyła swoją dłoń do rany. Z jej ust wydobywał się potok dziwnych słów w pradawnej mowie. Dłoń rozbłysnęła zieloną poświatą, która przyniosła niespodziewaną ulgę. Kiedy ich dłonie rozstały się, rana całkowicie zniknęła.
- Dziękuję – Riuuk uśmiechnęła się, przyglądając się miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą ciągnęło się długie, ropiejące rozcięcie. – Kto z kim będzie walczył w następnej rundzie? – Zmieniła temat, przyglądając się rozmówczyni.
- My przeciwko Aracie i tobie. Chce skopać mu tyłek. Jest strasznie irytujący– zmarszczyła brwi – tylko nie wiem, czy temu podołam… Jakbym nie chciała, muszę przyznać, że jest dość potężny. – Uśmiechnęła się złowieszczo. – Nie, żebym ja była słaba, lub zamierzała się wycofać. Dostanę swoją zemstę…
- Nie martw się – chwyciła swoje długie włosy i mocno je ścisnęła – mi też zalazł za skórę – uśmiechnęła się szyderczo i podała jej niewielki, niebieski flakonik wielkości kciuka. Mrugnęła porozumiewawczo do dziewczyny. – Dajmy mu popalić.
Rozmowa toczyła się aż do ich walki. O dziwo dobrze się ze sobą dogadywały. Przed wkroczeniem na arenę Lilian szepnęła coś bratu, zerkając na nową sojuszniczkę.
 Wkroczyli na arenę. Stanęła naprzeciwko chłopaka i czekała na gong. Odliczanie i… Start! Doskoczyli do siebie w mgnieniu oka. Dwa krótkie miecze przeciwko jednemu długiemu. Zablokowała uderzenie, zrobiła szpagat i podcięła go. Zaskoczony przewrócił się i nie zdążył wstać, nim ona zawisła nad nim w powietrzu i wbiła go w arenę podwójnym kopnięciem. Zasłonił się mieczem i odepchnął ją. Wylądowała kilka metrów od niego, pozostawiając podczas hamowania długie ślady po ciężkich butach. Wymienili porozumiewawcze uśmiechy. Dalej wymieniali szybkie ciosy. Momentami widownia nie potrafiła rozróżnić uderzeń, które już minęły, a tymi które dopiero nadeszły. Wyprowadziła kopnięcie, jednak on złapał ja za kostkę. Riuuk wykorzystała to, wybijając się i uderzając drugą nogą w głowę. Chłopak upadł. Został mu tylko jeden kryształ.
- Drodzy państwo, patrzcie!!! Cóż za niezwykły i niespotykany zwrot akcji!!!
„Już czas”. Odwróciła się. Zasłona rozdzielająca arenę na dwie części rozproszyła się. W końcu kto miałby na tyle energii by po tej wymianie utrzymywać coś tak wyczerpującego jak ogromna bariera? Rozległ się potężny huk połączony z oślepiającym blaskiem. Starcie dwóch najpotężniejszych zaklęć. Gdyby nie fakt, że rozbłysk był tak oślepiający, byłoby na co popatrzeć. Lilian upadła nieprzytomna, gdy jej ostatni kryształ pękł. Lukas doskoczył do Riuuk, wykorzystując jej nieuwagę. Moc ciosu zwaliła ją z nóg. Niebieskie kłęby dymu wypełniły arenę. Perfekcyjnie! Wszystko poszło zgodnie z planem!
- Cholera!!! – Zakrzyknął Mortis – co ty wyprawiasz? Nie wiedział, że kiedy Lily upadła, rozbiła eliksir z zasłoną dymną, który wcześniej od niej otrzymała. Korzystając z okazji wstała i wyrzuciła pięć shurikenów na oślep. Na szczęście jeden z nich sięgnął celu. Ostatni kryształ Araty pękł. Mgła opadła. Arata osunął się na ziemię i spojrzał na nią z furią. Uśmiechnęła się szyderczo. W tym samym czasie Lucas jednym niezwykle silnym ciosem ściął jej pozostałe kryształy za jednym zamachem. Cóż, umowa to umowa, szkoda tylko marnować taką szansę. Upadała z uśmiechem. „I co teraz Arata?”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz