środa, 17 lutego 2016

Od Araty do Lily

Lily ewidentnie chciała wejść sama do gabinetu, ale nim zdążyła zamknąć drzwi byłem już przy niej. Widziałem wyraźnie, że chciała bym wyszedł, ale zignorowałem to i uśmiechnąłem się do niej. "Nigdy cię już nie zostawię, nawet na to nie licz. W końcu coś ci obiecałem. Koniec z tchórzostwem i ciągłym uciekaniem. Pora, by ojciec był ze mnie dumny. Kto by pomyślał, że tak często będę go wspominać. Wredny staruch teraz pewnie skacze ze szczęścia..."
- Witaj mamo co sprowadza cię do Akademii? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Lily. "Czyli to rzeczywiście jej matka. Cóż, nie da się zaprzeczyć, że dba o nią skoro chciała mnie aresztować bez żadnych dowodów. Lepiej zrobię na niej dobre wrażenie!"
- Panie dyrektorze proszę wyjść, mam do pomówienia z córką. Ten chłopak też niech wyjdzie. - Powiedziała przesadnie miłym głosem jakby nigdy nic. - W końcu to sprawa rodzinna. - Czułem, że ona jest wściekła.
"- Jest jakaś dziwna. Niby uprzejma, ale mam wrażenie, że to nie jest dobra osoba. - Przekazała mi w myślach Sora.
- Wiem, też to czuję.
- Myślisz, że zamierza urządzić Lily piekło?
- Nie wiem, za wcześnie by to stwierdzać. Ale szczerze mówiąc na to właśnie wygląda." - Dyrektor podszedł do mnie i chwycił mnie za ramię. Spojrzał na mnie groźnym wzrokiem i oczami wskazał wyjście, ciągnąc mnie za sobą. "Nie no, pan się boi jakiejś jędzy?!" - Poczułem jak ręka Lily oplata moją i mocno ją ściska, jakby próbując sobie dodać odwagi. "Co!? Nawet ty się boisz?! Kim ona niby jest, że każdy się jej boi? Chyba pora popisać się odwagą. Hihihihi" Zignorowałem dyrektora i Lily, która już dawno puściła moją dłoń i próbowała mnie wypchnąć z gabinetu.
- Pani szuka niejakiego Araty, Prawda?
- Zgadza się, wiesz gdzie może się ukrywać? Choć moje straże zapewne już go dorwały.
- Pani straże są bardziej nieudolne niż pani sama.
- Co żeś powiedział szczylu!?
- To, co pani słyszała. Chyba, że mam do czynienia z głuchym, w takim razie przepraszam, mam powtórzyć? - Lily uderzyła mnie łokciem w żebra. ,,Mam to rozumieć jako "Przestań bo oberwiesz"? I tak już mam u niej przechlapane. Serio, chciałem być miły, ale ona jest fałszywa aż nie do zniesienia!" - Nie sądziła pani chyba, że po prostu dam się złapać, prawda? Bo czemu niby zostałem oskarżony o napaść na własną dziewczynę? To chyba nie pojęte, prawda?
- Moja Lily nigdy by się nie spotykała z kimś takim jak ty.  - Wpatrywała się we mnie jadowicie. Spojrzałem na Lily i uśmiechnąłem się.
- Niech sama zdecyduje, co uważa. - Dziewczyna spojrzała na mnie cała zaczerwieniona, najprawdopodobniej krzyczała w duszy na mnie, ale widziałem na jej twarzy uśmiech. Skryła za nim niepewność i strach w oczach. Wyglądała na zdeterminowaną. ,,Zuch dziewczyna!"
- Mamo, to wszystko prawda. Rozumiem, że jesteś zła, więc porozmawiamy o tym w domu gdy wrócę, dobrze? Obiecuję wszystko ci opowiedzieć, więc nie ma sensu abyś dłużej zajmowała się sprawą Araty.
- A więc jest tak, jak sama pani widzi na załączonym obrazku. Nie mógłbym skrzywdzić mojego największego skarbu. Ona jest dla mnie wszystkim i traktuję ten związek poważnie. - Spojrzałem na nią z wyższością i szeroko się uśmiechnąłem. ,,Wygrałem!" - Zdaje się, że cała ta sprawa się rozwiązała, nieprawdaż?
- Jesteś strasznie zaborczy i upierdliwy jak na dzieciaka. Musisz pochodzić z jakiejś szlacheckiej rodziny, skoro nie boisz się mówić mi takich rzeczy wprost. Nikt nie śmie się odzywać do mnie w ten sposób. - ,,Zadufana w sobie małpa. Ale wciąż jej matka." Miałem ochotę powiedzieć znacznie więcej, ale powstrzymała mnie drżąca sylwetka Lily. ,,To serio jest jej matka? W życiu nie bałem się nikogo tak bardzo jak ona własnej rodziny!"
- Jestem Arata Silvermoon, pan Smoczej Duszy oraz przewodniczący rady uczniowskiej. Nie powiem by nasze spotkanie było dla mnie przyjemnym przeżyciem, ale zgaduję, że pierwsze koty za płoty przy spotkaniu przyszłej teściowej to podstawa nieprawdaż? - Mrugnąłem do niej zawadiacko. ,,To już ostatni raz, obiecuję!" - Wybaczy pani teraz, ale mamy kilka niecierpiących zwłoki zadań do załatwienia z wiceprzewodniczącą. Musimy przypilnować turnieju i wszelkich formalności... - Urwałem, otwierając drzwi i wyszedłem razem z Lily. Szliśmy przez moment w milczeniu.
- Arata, ja naprawdę nic nie pamiętam, a ta cała rozmowa była dla mnie jak błądzenie we mgle. Powiedziałam co powiedziałam aby cię z tego wyciągnąć, tak jak obiecałam. Grałam zgodnie z tym co zacząłeś, bo nawet nie wiedziałam, co sama mogłabym powiedzieć. Mam tylko nadzieję, że nie wziąłeś tego, że cię kocham na poważnie.
- Wiem, ale i tak zagrałaś idealnie. Mimo braku pamięci. Prawie sam ci uwierzyłem. - Oboje szliśmy w stronę pokoju rady uczniowskiej. Nagle dostrzegłem, że idę sam. Odwróciłem się i zobaczyłem na twarzy Lily wymalowany strach. Strach, którego nigdy wcześniej nie widziałem. ,,Ej, jesteście rodziną nie? Z kim ja u licha zadarłem?!"
- Opowiesz mi, co się wydarzyło podczas naszej walki? - Spytała drżącym głosem. Unikała patrzenia na mnie.
- O turnieju chyba już wiesz?
- Trochę, spotkałam Dantego. - ,,No tak, zawsze się przy niej kręci..."
- Walczyliśmy przeciwko sobie, ja i Riuuk przeciwko tobie i Lucasowi. Nie znam dokładnych szczegółów, ale podejrzewam, że zaplanowałaś coś z Riuuk. Gdy tylko zabił gong, Sora przedzieliła arenę barierą, bym mógł walczyć z tobą sam na sam. Walka była zaciekła, ale ostatecznie ja wygrałem, a ty upadłaś na ziemie. - Spojrzałem na dziewczynę. Złapała się za głowę i nie mogła dalej iść. - Jeśli nie chcesz, nie będę o tym mówił. Wygląda na to, że sprawia ci to ból. Może podświadomie nie jesteś gotowa by sobie przypomnieć? Nie powinnaś naciskać.
- Nie, kontynuuj. Skoro boli to znaczy, że część sobie przypominam. Mam jakieś przebłyski, choć niewiele z nich rozumiem. Przyzwałeś wtedy jakiegoś ducha prawda? Zostawił na mnie ogromne wrażenie, więc łatwo było go sobie przypomnieć.
- Zgadza się. - Usiedliśmy na pobliskiej ławce, Lily oparła się o mnie i powiedziała:
- Możesz kontynuować.
- Upadając, zrobiłaś coś, przez co powstała zasłona dymna, i w tym samym momencie zemdlałaś.
- To było... Coś od Riuuk. Chyba. Nie pamiętam.
- Ja podczas całego zamieszania oberwałem między żebra. Rozbito mi też ostatni kryształ. W akcie zemsty mój smok rozbił kryształy twojego brata. Nas uznano za niezdolnych do walki i w sumie tyle wiem.
- Dante wspominał, że był remis. A... Co się działo, gdy byłam w śpiączce?
- Nie wiem, Sora mi tylko wspomniała, że płaczesz lub coś mamroczesz. Moim zdaniem sama zablokowałaś te wspomnienia, bo nie mogłaś się z nimi pogodzić.
- Ale czemu?
- Chciałaś mnie pokonać. Zawsze walczysz by mnie pokonać. Ale tym razem nie potrafiłaś. Nie wiem, może zbyt dużo stresu, emocji... To, że chciałaś być lepsza. wzięło nad tobą górę, więc gdy przegrałaś, twoje ciało samo zareagowało obronnie. Oczywiście to tylko teoria. - W oczach Lily pojawiły się łzy. Mimo to uśmiechnęła się do mnie słabo. "Przypomniała sobie wszystko?"
"- Wiem, że to zły moment ale...
- Ty zawsze wybierasz najgorsze momenty. - Przerwałem Sorze nim zdążyła coś powiedzieć.
- Nie moja wina, że zebrało ci się na ckliwą gadkę. W każdym razie wygląda na to, że od teraz będziecie śledzeni dzień i noc. Tamto babsko nie wierzy, że jesteście parą i postanowiło wysłać za wami szpiegów. Mam nadzieję, że chodzi tylko o potwierdzenie waszej historii, bo ona jest cała czerwona i najprawdopodobniej w furii..."
- Lily wiem, że to ci nie na rękę, ale... Niestety wygląda na to, że musimy udawać przez jakiś czas parę. Twoja mama, wysłała za nami szpiegów. Mam nadzieje, że nie znienawidzisz mnie za to, że cię w to wplątałem, ale musimy grać akt do samego końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz