Po drodze odwiedziła jeszcze Lilian. Biedna dziewczyna, nie wyjdzie z tego zbyt szybko. Zostawiła jej mały prezent i popędziła do swojego pokoju. Zdążyła się do niej zbliżyć. Szkoda, naprawdę szkoda.
Rzuciła torbę na łóżko i rozpoczęła przygotowania. Wszystkie szafki pootwierane, wszelakiej maści ostrza rozrzucone na stole, różne przyrządy poukładane na biurku. Nagle, na jednej z półek, z której pościągała kolorowe fiolki, miejsce zajął Kot. Zamiałczał znacząco i położył się na zakurzonym drewnie. Szybko podniósł się z dezaprobatą i zeskoczył na łóżko. Wytarł się w narzutę i usiadł na rzuconej tam książce.
- Mogłabyś tam czasami sprzątnąć - warknął - moje wspaniałe futro zostało skalane tym okropnym kurzem. - Machał nerwowo ogonem bijąc nim w twardą okładkę książki.
- Siedź cicho albo wyjdź. - Warknęła - dobrze wiesz, czemu jestem zła.
- Skoro zaszłaś już tak daleko, czyż nie szkodą byłoby zmarnować taką szansę? Nie pozwolę ci się teraz wycofać, widocznie jest ci to przeznaczone.
- Kocie, wierzysz w coś takiego jak przeznaczenie? - Odwróciła się i przysunęła do niego.
- Niezbadane są kręte ścieżki ludzkich losów. Jednak pamiętaj, że nic nie dzieje się przypadkiem. Nie ma takiego czegoś jak przypadek. Wszystko jest z góry zaplanowane - uśmiechnął się i obrócił w stronę otwartego okna. - Jak myślisz? Czy trafiłaś tutaj przypadkiem? Czy ja jestem tu z tobą przypadkiem? - Jego oczy błysnęły - czy kobieta w niebieskich włosach i ciemnobrązowym płaszczu siedziała przypadkiem w miejscu, z którego mogła cię obserwować z najlepszej perspektywy? - Jej wzrok pogrążał się w jego oczach. Miała wrażenie, że zaraz w nich zatonie. Nagle ją ujrzała. W cieniu stanowiska komentatorskiego, prawie niezauważalna, siedziała kobieta. Jedyne co ją wyróżniało to długie, niebieskie, wręcz chabrowe włosy. Posłała w stronę dziewczyny uśmiech. Okropny uśmiech, pełen nienawiści. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Kiedy w końcu się otrząsnęła, już jej nie było. Zniknęła, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Wróciła więc do poprzednich czynności. Męczyły ją pewne pytania, na które nie znała i prawdopodobnie nie pozna odpowiedzi. Dlaczego? Bowiem od tajemniczej kobiety biła obca, potężna aura, wręcz wyczuwalna w powietrzu. Czuła ją, mimo dzielących je odległości. Dlaczego nikt nie reagował? Nikt inny tego nie czuł? Zimno, lód, nieopisany chłód... Znowu ogarnęły ją dreszcze. Postanowiła zatracić się w przygotowaniach i zapomnieć o wszystkim. Choć na krótką chwilę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz