niedziela, 14 lutego 2016

Od Lily do Araty

Czuła jego dotyk. Jego obecność. Zawsze wiedziała, gdy był blisko niej. A więc przyszedł. Znowu. Widać nie będzie tak źle. Gdyby jej nienawidził, to nie siedziałby teraz przy niej. Czy to możliwe, że nie zniszczyła wszystkiego? Że jej wybaczył? Być może…
Wszystko ucichło. Wizje się skończyły. Znów była tylko wszechogarniająca ciemność. Dopiero teraz dostrzegła, jak tu cicho. Pusto.
Czy naprawdę wiodła złe życie? Codziennie się uśmiechała. Nawet jeśli czasem nieszczerze, co z tego? Mogła oglądać jak zmieniają się pory roku, codziennie uczyć się nowych rzeczy i poznawać interesujących ludzi. To nie było złe życie. Zawsze może udawać, że wszystko jest w porządku. Że nic jej nie rani. Znów kłócić się z Aratą, planować zemstę z Riuuk, a może nawet bliżej poznać skromnego Jonaha? Ma jeszcze tyle do odkrycia, do zobaczenia, do zwiedzenia i do poznania! Ma całe życie przed sobą…
A jednak wahała się. Nic się nie zmieniło. Jej życie będzie takie samo jak wcześniej. Tak samo bolesne i wyniszczające. Znów będzie druga. Znów będzie bita. Znów będzie poniżana. Znów będzie udawać i skrywać łzy. Tyle drugich szans i tyle drugich razów. Właśnie, nic się nie zmieni, więc po co wracać? Żeby znów doprowadzić się do samozniszczenia? By znów się okaleczać?
Pamiętała. Wszystkie złe wspomnienia były jak nowo otwarte rany. Jakby znów je przeżywała. Wciąż i wciąż od nowa. Było ich tak wiele. Zbyt wiele. Radziła sobie z nimi latami, stopniowo się odczulając i ignorując ból. Zamykając się na nie, od razu zapominając o tym, co się stało chwilę wcześniej. A teraz wszystkie na nią spadły jak lawina, grzebiąc zdrowy rozsądek. Wiedziała, że jeśli wyjdzie na powierzchnię w tym stanie, to sobie nie poradzi. To zaszło za głęboko. Za daleko. Widziała rzeczy, o których chciała zapomnieć. POTRZEBOWAŁA zapomnieć. Więc co powinna zrobić?
Usłyszała go. Słowa, które przenikały ją, dając jej siłę by nie zasypiać. By się nie poddawać. Nie wszystkie rozróżniała, ale wyczuwała emocje jakie w nie włożył. Słyszała te desperackie ,,Wróć do mnie.” Nigdy nie słyszała go mówiącego takim tonem. To nie w jego stylu. To było takie słabe, że miała ochotę go wyśmiać, a jednocześnie czuła ciepło na sercu.
Czy potrafiłaby sobie ze wszystkim poradzić gdyby był przy niej? Już raz jej pomógł zapomnieć. Pytanie jest… Czy potrafiła mu zaufać na tyle, by uchwycić się danej jej nadziei…?
Wspomniała po raz ostatni uśmiechniętego chłopca. Nawet jeśli rzeczywiście mógł jej pomóc, to nie mogła go tym obarczać. Obiecała sobie więcej nie wplątać go w swoje problemy i tak zamierzała postąpić. Jest jedna droga by się obudzić i ze wszystkim sobie poradzić. Znów zapomnieć…
Pogrzebie w sobie wszelkie uczucia, które do niego żywi. Poradzi sobie. Już raz to zrobiła. Zakopie głęboko wspomnienia z ostatnich kilku dni. Zapieczętuje znów wszystko, co sprawiało jej ból. Jakby nic nigdy się nie stało. Będzie bezpieczna. Oboje będą. A ona zrobi wszystko, by nigdy nie odkrył, jak bardzo go ceni. „Jest moim skarbem. Pielęgnowanym w tajemnicy. Nikt nigdy się o nim nie dowie.”
Ułożyła lewą rękę na sercu i zamknęła oczy. ,,Tak będzie najlepiej." Kiedy je otworzyła, leżała już na łóżku w swoim pokoju. Zamrugała zaskoczona, lekko zdezorientowana, próbując poskładać myśli. Nie rozumiała przez moment, co się wokół niej dzieje. Arata siedział obok niej, trzymając jej rękę i mamrocząc coś pod nosem. Zarumieniła się jak piwonia na wspomnienie nocy, którą spędzili razem. Został z nią? To ci niespotykane, ale nie powinna sobie robić żadnych nadziei. Przegoni go zanim ktoś wejdzie do pokoju i ich nakryje. „Proszę, proszę, żeby tylko nikt się nie zorientował.” Powtarzała w myślach jak modlitwę i gwałtownie usunęła rękę, którą trzymał.

- Arata natychmiast wyłaź z mojego pokoju. Baranie, pomyślałeś o tym, co będzie, jeśli ktoś nas nakryje?! To byłby koszmarny cios dla mojej reputacji. No już, czmychaj przez okno czy jak tam tu wszedłeś. Nie jesteśmy przyjaciółmi, tylko rywalami, więc nie próbuj się ze mną więcej spoufalać w ten sposób, ok? Przyznaję, że przydałeś się jako grzejnik, ale ani myślę ci pozwolić na to po raz kolejny. Nie myśl sobie też, że tak łatwo odpuszczę ci chochlika. Kiedyś cię dorwę i nazwiesz mnie swoim mistrzem. No już, co ty tutaj jeszcze robisz, siedząc sobie w najlepsze z tą głupią miną? Ogłuchłeś czy jak? Może mam coś na twarzy…? – Spojrzała na zegarek. – Uaaaa! Znowu jestem spóźniona! Durniu mogłeś mnie chociaż obudzić jak już postanowiłeś zostać tu na noc, nie uważasz? Nie wiem co tam za zaklęcie mruczałeś przed chwilą, ale na pewno nie była to godzina. Do licha, spóźnię się na zajęcia. Boże jakie to żenujące spać tak głęboko i zapomnieć o lekcjach… No co ty tu jeszcze robisz?! Wynocha, muszę się ubrać i ani myślę robić tego w twojej obecności, R-O-Z-U-M-I-E-S-Z? Won!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz