Wpadli do gabinetu dyrektora w wielkim pośpiechu. „Dziwne,
co takiego się wydarzyło, że dyrektor opuścił trybuny i wrócił do siebie?
Przecież powinien nagradzać zwycięzców!” W sumie w głowie miała niemały mętlik
i mnóstwo pytań, na które chciała poznać odpowiedzi. „Dlaczego Arata wygląda na
tak zdenerwowanego? Rzadko kiedy coś wyprowadza go z równowagi, ale dzisiaj
wydaje się kompletnie inny niż na co dzień…”
- Czekaj. Stój. – Szarpnęła ręką i zmusiła go do zatrzymania
się. „W końcu!” – Czemu tak pędzimy? Wyjaśnij mi przynajmniej, co się dzieje!
Nie zamierzam tam wejść i ze zdumieniem stwierdzić, że nie wiem, co ja tam
robię… No więc? – Zaczęła tupać nogą, domagając się odpowiedzi.
- No chodź, nie mamy czasu na zgrywanie upartej. –
Przewrócił oczami, ale nie ruszył się z miejsca. Pokręcił głową i ostatecznie
zrezygnowany wzruszył ramionami. – Mi tam nie spieszno poznać przyszłą
teściową, ale ty możesz chcieć się z nią spotkać zanim rozniesie cały budynek…
Lily otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Nie zastanawiając
się dłużej wzięła go za rękę i tym razem już bez żadnego oporu od żadnej ze
stron, wspólnie dopadli się drzwi gabinetu dyrektora. Lily spojrzała na siebie,
później na Aratę. „Ni najlepiej, nie najgorzej, jakoś będzie.”
Zapukała w drzwi. – Wejść. – Serce zabiło jej mocniej gdy
usłyszała znajomy głos. I nie był to głos dyrektora.
Weszła niepewnie z lekko pochyloną głową na znak szacunku.
Zamierzała zamknąć za sobą drzwi, ale ku jej zaskoczeniu i przerażeniu, Arata
wszedł razem z nią. Próbowała mu przekazać wzrokiem by wyszedł. Że go tam nie
chce. Ale zdawał się ją kompletnie ignorować. Uśmiechnął się jedynie lekko i
mrugnął w jej kierunku. Z jakiegoś powodu wcale nie poczuła się lepiej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz