wtorek, 23 lutego 2016

Szokujące zmiany cz. 5 (Lily)

Lily usiadła na łóżku w swoim pokoju i położyła głowę na podłodze, opierając nogi o ścianę. Wszystko tak bardzo się pokomplikowało, że miała ochotę popatrzeć na świat do góry nogami. Nie widziała już dłużej różnicy między dwiema perspektywami, a nawet cieszyła ją taka drobna zmienna, która zależy tylko od niej. Czuła, że w końcu ma nad czymś kontrolę.
Po chwili usłyszała pukanie do drzwi i głos służącej. - Wejdź! - Powiedziała tylko, kompletnie nie zważając na to, jak wygląda w tej pozycji. - Hej Asuna, jak życie? - Zapytała, machając do niej z uśmiechem. Były przyjaciółkami od zawsze i nie było między nimi żadnych sekretów. Asuna to osoba, która jej sercu była bliższa nawet niż własny brat.
- Szczerze mówiąc jest dużo lżej od kiedy panienka... Przepraszam, to z przyzwyczajenia. - Uśmiechnęła się i wskoczyła bezceremonialnie na łóżko, kładąc się obok niej w tej samej pozycji. - W każdym bądź razie matrona zatrudniła na nowo służbę. Zwłaszcza teraz, przed balem, kiedy mamy dużo roboty, przyszły kolejne osoby. Jest teraz w posiadłości wiele osób i rąk gotowych do pracy, więc służba nie jest pod wielką presją. No i dzięki temu mogę sobie z tobą poleniuchować, więc pokusiłabym się o stwierdzenie, że życie jest piękne.
Roześmiały się radośnie. Brakowało jej tego. Śmiania się bez tej całej sztuczności i ograniczeń. - A jak sprawy w szkole? Podobno znalazłaś sobie chłopaka... Mr, mr, mrau, to ten przystojniak na dole? Nie sądziłam, że to twój typ. Nie mówię, że jest zły, ale wolałam Dantego... W dodatku ma imię podobne do chłopaka, z którym od zawsze drzesz koty w szkole... Masz dziwne zboczenia. Eh?! Czekaj, czekaj... - Jej oczy zabłysły w nagłym zrozumieniu. - Nie powiesz mi, że się w nim bujnęłaś no nie? Ho, ho, ho, kto by się spodziewał... Gdzie ten koniec świata, który miał nadejść jak będziecie razem huh? Muszę wypuścić fajerwerki, bo mogę umrę szczęśliwa!
- Przestań gadać głupoty, to nie tak! - Żachnęła się Lily, kręcąc głową. Asuna już dawno była w swoim świecie i zdawało się, że nic do niej nie dociera. - Posłuchaj mnie przez chwilę! - Szturchnęła ją w ramię, a dziewczyna straciła równowagę.
- Ej, to nie było miłe! - Spojrzała na nią z żalem. - Wiem, że jesteś podekscytowana, ale ja nie mam chłopaka, więc mogłabyś się ograniczyć z wyrażaniem radości i...! - Urwała, widząc łzy w oczach dziewczyny.
- To wszystko jest nie tak Asuna! To nie jest pierwsza miłość jak z bajki. Wciąż czekasz na swojego księcia na białym koniu, a ja dostałam czarny charakter, który jest całkowicie nieprzewidywalny! - Łzy spływały potokiem po jej policzkach. - Słuchaj, my tylko udajemy ok? Co prawda powiedział mi raz, że mnie niby kocha, ale uwierzyłabyś w to? Kto wie, kiedy odwidzi mu się granie moimi uczuciami w karty? Wypadnie joker i game over!
- Hej, hej, no już. Nawet największy gbur nie byłby w stanie wymyślić tak okrutnej gry, ok? Przecież każdy chłopak wie, że nie igra się z uczuciami kobiet. - Podała Lily chusteczkę. - Nie becz, przestań się mazać i pokaż mu, kto tu rządzi. Chce zagrać? To ty zacznij rozdawać karty! Dyktuj warunki! Urodziłaś się w rodzinie polityków Freya, zrób użytek ze swoich atutów zamiast przejmować się jakąś fretką ok? - Przytuliła przyjaciółkę. - Idę do niego i zobaczę, jak się zachowuje. Pomyśl o tym, co ci powiedziałam!
Asuna wyszła z pokoju, a Lily podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała w lustro od toaletki. ,,Może Asuna ma rację i nie powinnam się przejmować?" Wstała powoli i podeszła do ogromnej garderoby. Przeglądała sukienki, nie mogąc się zdecydować na nic konkretnego. ,,Muszę wyglądać absolutnie oszałamiająco dzisiaj wieczorem."
Ostatecznie zdecydowała się na biało-niebieską suknię balową z rozcięciem z lewej strony, które zakończone jest niebieską różą. ,,Mam podobną spinkę, którą wepnę we fryzurę. Dziś pozostawię je rozpuszczone, ograniczając się do wyprostowania ich. Będzie idealnie." Znalazła w szufladzie pasujące, długie, białe rękawiczki bez palców i czarne pończochy. Wypatrzyła w garderobie wysokie szpilki i całość rozłożyła na łóżku, podziwiając efekt. - Idealnie. - Westchnęła z zachwytu.
- Panienko, przepraszam za najście. Przynoszę podarunek od szanownego gościa. - Usłyszała uniżony głos Asuny i miała ochotę się roześmiać.
- W porządku, możesz wejść. - Drzwi otworzyły się i weszła Asuna, niosąc książkę Araty.
- Trzymaj, mówił, że na to czekasz czy coś w tym rodzaju. Choć nie nazwałabym tego miłosnym prezentem. - Skrzywiła się lekko, podając jej książkę.
- Bo nim nie jest. Ale muszę cię prosić o wyjście Asuna. Chcę się przespać przed balem. Przepraszam, ale u mnie nie poleniuchujesz... - Powiedziała, biorąc od niej książkę i kładąc się na łóżku.
- W porządku. Sprośne historyjki co? - ,,Fuj!" Skrzywiła się, rzuciła w dziewczynę szczotką, która leżała na komodzie i wystawiła Asunie język. -  I tak twoja matka kazała mi iść do pokoju Araty. - Mrugnęła figlarnie przyjaciółka. - Nie przejmuj się, słowo honoru, że między nami do niczego nie dojdzie. Pomogę mu co najwyżej dobrać odpowiedni strój. Śpij dobrze, buziaki! - I już jej nie było. Nie zamierzała wracać, bo Lily i tak zawsze prosiła o pomoc przy szykowaniu Lucasa i nikogo innego.
- Pfff, możesz się zmienić. - Mruknęła, odkładając książkę i kładąc się na łóżku, ostrożnie by trafić na ubrania.
- Dzięki. Niezłe z was przyjaciółki. Nie sądziłam, że możesz się przy kimś tak zachowywać... Niemal dziecinnie. - Powiedziała Sora, siadając obok niej z zamyśloną miną.
- W końcu obie szorowałyśmy podłogi. Ciężko to robić w niezręcznej ciszy, więc lepiej się dobrze pośmiać i ulżyć sobie nawzajem w ciągłym stresie. - Mruknęła bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego. Kto by się spodziewał, że Sora podejmie temat?
- Jak to? Przecież masz tu tyle służby! Twoi rodzice muszą być serio surowi skoro hartowali was ciężką pracą. - Lily miała ochotę się roześmiać słysząc rozumowanie Sory. ,,Nawet nie masz pojęcia."
- Dobra, po co tu jesteś? Bo rozumiem, że Arata nie wysłałby cię do mnie na babskie pogaduszki. - Powiedziała, jak się wydawało, zgrabnie zmieniając temat.
- Ta, no cóż. Jestem z nim dość długo i wiem o nim prawie wszystko, więc możesz przeprowadzić ten cały quiz ze mną. - Powiedziała niedbale, rozglądając się z ciekawością po pokoju. - Mało masz tu osobistych rzeczy. Żadnych zdjęć, obrazków, nic twojego... Jesteś jakimś niefotogenicznym beztalenciem czy jak?
- Okej, mam tutaj pytania. - Pokazała jej dziennik Lucasa, ignorując przytyk. - A jak właściwie Arata zamierza odpowiedzieć na pytania? - Zapytała, zdając sobie sprawę z dziury w planie.
- Spokojnie, z tym da sobie radę bez problemu. - Lily jeszcze przez moment przypatrywała się Sorze podejrzliwie, ale ostatecznie dała za wygraną. Czas był cenny, a nie zostało im go wiele.
Siedziały tak na łóżku przez ponad pół godziny, dyskutując różne odpowiedzi i wybierając najlepsze warianty. Wiele razy Lily wpatrywała się w Sorę oniemiała, często z szeroko otwartymi w szoku ustami. Nagle usłyszały pukanie do drzwi. Lily spojrzała na zegarek. ,,Mamy jeszcze trochę czasu, Lucas nie powinien być tak wcześnie!" Spojrzała na Sorę, która ku jej zdumieniu przybrała już formę książki. ,,Ta to jest szybka." Pomyślała, otwierając drzwi do pokoju.
- Witam Lilian. Wierzę, że jest coś, o czym musimy porozmawiać w cztery oczy. - Spojrzała na dziewczynę w progu. Wyglądała bardzo młodo i była nadzwyczajnej urody pięknością. Niestety Lily nigdy wcześniej jej nie widziała. Widząc jej nieufność, kobieta przedstawiła się. - Nazywam się Wasylisa Tenshii, choć możesz mi mówić Lisa. Podobnie jak ty jestem wysoko urodzoną szlachcianką, a mój mąż jest jednym z dowódców w naszej armii krajowej. Naprawdę nie mam złych zamiarów i myślę, że wolałabyś na ten temat porozmawiać na osobności. Chodzi o twoją matkę. - Lily rozejrzała się dookoła i nie dostrzegając nikogo innego na korytarzu, złapała kobietą za rękę i wciągnęła ją do swojego pokoju.
- Co się stało? Dlaczego armia krajowa interesuje się moją matką? - Lily szybko połączyła ze sobą kropki i otworzyła szeroko oczy ze zdumienia - Nie mów mi, że wy... Naprawdę prowadzicie śledztwo w jakiejś sprawie angażującej moją matkę?
- Nie tylko zaangażowana... Twoja matka jest główną oskarżoną... - Lisa spojrzała na stolik i otaczające go krzesła. - Usiądziemy? Czeka nas znacznie dłuższa rozmowa...
<Arata?>-

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz