sobota, 5 marca 2016

Szokujące zmiany cz. 6 (Arata)

Dziewczyna prowadziła mnie przez liczne korytarze, aż w końcu oboje weszliśmy do jednego z dość odosobnionych pokoi. Rozejrzałem się dookoła zaciekawiony. "To raczej nie jest sala balowa." Asuna podeszła do okna, odwróciła się i uśmiechnęła zmysłowo. Całkowicie inaczej od tego, jak zachowywała się normalnie.
- Może...? No wiesz... Zamiast niej... Co powiesz na mnie? - Spojrzała na mnie uwodzicielskim wzrokiem. "No chyba nie. Boże, jak ja czegoś takiego nienawidzę. Czasami myślę, że cały świat jest przeciwko mnie." Stałem zadziwiony i nielekko zirytowany, gdy nagle dziewczyna podeszła do mnie i przycisnęła do drzwi. - To może chociaż jeden numerek? Nikt się nie dowie, obiecuję. Mamy jeszcze dość czasu na małe igraszki. Po tym wszystkim ty dalej będziesz mógł grać chłopaka Lily, zdobywać jej serce i doić z kasy. Co prawda obiecywałam jej, że cię nie tknę, ale jesteś zbyt słodki bym mogła się powstrzymać. Zresztą... Ona i tak cię nie chce. - Oblizała wargi, złapała mnie za płaszcz i rzuciła na łóżko. - To co? Zgadzasz się mój mały czarodzieju? - "Czemu nie mogę się ruszyć? Coś mi każe leżeć, ale czemu?" - Czemu nic nie mówisz? Aż tak bardzo cię oszołomiłam? - Wpatrywała się w moje oczy i jeździła palcem po klatce piersiowej, niby przypadkiem odpinając guziki koszuli. Wzrok zszedł mi na jej piersi, a potem wrócił z powrotem na twarz. - Podobają ci się? Chcesz dotknąć? - "Chyba pora to zakończyć, nie czas teraz na takie zabawy. Tylko jak tu się wywinąć?" Odwróciłem wzrok i spojrzałem na drzwi. Gdy tylko dziewczyna to zauważyła, położyła mi rękę na policzku i siłą odwróciła, bym z powrotem patrzył na nią. - Nie przejmuj się balem. Mamy jeszcze dużo czasu. Co najmniej półgodziny. W tym czasie można jeszcze dużo zrobić. - Przybliżyła twarz do mojej, a nasze usta niemal się stykały. "Czemu nie mogę się ruszyć? Być może mój umysł po prostu chce się odstresować? Ech... Wszystko przeciwko mnie, nawet własne ciało."
- Droga pani, jestem wierny tylko jednej kobiecie, nie zrobiłbym jej takiej przykrości. Choć i tak pewnie dalej myśli, że ja tylko żartuje. Może powinienem się odstresować i pobawić z tobą? - Zamieniłem nas miejscami. Teraz to ja patrzyłem na nią z góry.
- Rób ze mną co tylko chcesz. Tylko... Mam małą prośbę....
- Jaką?
- Bądź delikatny. Dobrze? - Spojrzała na mnie strachliwym wzrokiem. Jednak głęboko w jej oczach była radość i szczęście. Czekała, aż coś zrobię. "Chce mieć na mnie haka? Może chce się stąd wyrwać?" - Może zaczniesz? - Spytała cienkim głosem.
- Czego tak naprawdę chcesz? Wyrwać się stąd? Mieć na mnie haka? Mów.
- Po prostu chcę się trochę zabawić.
- Ta gadka mi nie pasuje. Mów prawdę. - Spojrzałem na nią pustym wzrokiem. "To zawsze działa na kobiety."
- Dobra, dobra, chciałam zobaczyć, czy naprawdę kochasz Lily. Średnio mnie o tym przekonałeś.
- Jesteś jej przyjaciółką, rozumiem. Wpadłaś na to sama czy ona cię nasłała? - Usiadłem na skraju łóżka po czym przetarłem oczy. Byłem wykończony mentalnie.
- Jesteśmy razem od zawsze. Spędziłyśmy ze sobą więcej czasu w ciągu roku niż ty z nią od lat, gwarantuję ci to. Uważam ją za najlepszą przyjaciółkę i chcę mieć pewność, że nie zrobisz jej krzywdy.
- Czekaj, serio? Musiałybyście być ze sobą 24 na dobę!
Odwróciła się, by na mnie nie patrzyć. - Byłyśmy. Czasem brakowało czasu byśmy we dwie wysprzątały cały dom w 24 godziny i żałowałyśmy, że doba nie trwa dłużej.
- We dwie?! A co z resztą służby? Jak mogli pozwolić by Lily wykonywała ich pracę? Nawet jeśli chciała pomóc, to zbyt wiele!
- Matka kazała jej sprzątać. Zresztą nie tylko. Ona jest okropna! Wyobraź sobie, że wykorzystywała własne dzieci do intryg politycznych. Kazanie wysprzątania całego dworu to nic w porównaniu do okropności jakie Lily przechodziła. Odkąd panicz Lucas przeniósł się do Akademii, pokój Lily stał się muzeum, a ona zmuszona była spać ze służbą...! - "Teraz na pewno pomogę Kuro. Nie ważne, jakie ma podejrzenia. Jedynie co chcę zrobić to wpakować tą babę do więzienia by nigdy więcej nie tknęła Lily. To, jak traktowała własną córkę jest zwyczajnie nie ludzkie! Założę się, że to tylko urywek całej historii, a wystarczył bym znienawidził tą kobietę do szpiku kości."
- Co by się stało, gdyby pani domu zniknęła? - Zapytałem, planując już kolejny ruch.
- Dom przeszedłby w posiadanie Lucasa. Jest na tyle dorosły, że mógłby w spokoju nim władać. - Otworzyłem drzwi i wyszedłem z pokoju. Odwróciłem się do dziewczyny z uśmiechem.
- Dzięki za szczerość, dalej sam sobie poradzę. Mam coś do zrobienia. - "Czas na zemstę, pora na pokaz szlachcica." Wszedłem na salę balową, po czym zacząłem rozglądać się za Kuro. Gdy wreszcie go ujrzałem, drogę zablokowali mi dwaj młodzi szlachcice. - Z drogi.
- Ty jesteś Arata, prawda? Mamy z tobą do pogadania. - Uśmiechnęli się odrażająco.
- Nie mam czasu na śmieszne gierki. - Jeden z nich złapał mnie za kołnierz i podniósł do góry.
- Bo widzisz, Lily miała być nasza nagrodą. Od zawsze miałem na nią ochotę, ale nagle ty się wtrąciłeś znikąd i nici z tego. Teraz dostaniesz za swoje. - Powiedział ten, który mnie trzymał.
- Hahaha! - Zacząłem śmiać się szyderczo. - Chcecie mnie powstrzymać? Mimo, że jestem od was silniejszy? Ciekawe... Takich baranów już dawno nie widziałem! Skoro chcecie walczyć, to nie ma sprawy, ale ostrzegam, nie skończy się to dla was dobrze. - Wymienili spojrzenia, stopniowo tracąc pewność siebie. Takie płotki są jedynie irytującym dodatkiem. - Bu! - Chłopak momentalnie mnie puścił i odeszli pospiesznie, nie odwracając się w moją stronę. "Przynajmniej umieją ocenić siłę przeciwnika na czas."
W kącie sali zauważyłem samotnie stojącą Lily. Była wyraźnie zmartwiona i smutna. Podbiegłem do niej, po czym uklęknąłem. Położyłem prawą rękę na sercu i powiedziałem - Przepraszam, że musiałaś tyle na mnie czekać. Obiecuję, że to się nie powtórzy. - Wstałem i nie zważając na ciekawskie spojrzenia, podałem jej dłoń. - Może zaczniemy ten bal? - Dziewczyna odtrąciła rękę i ze łzami w oczach przytuliła się do mnie. Czułem, że wstrzymuje płacz. "Jak zwykle, nie pozwoli sobie na ulgę, nawet po tym wszystkim co się stało..."
- Wiesz, co moja mama zrobiła? - Objąłem ją i położyłem dłoń na jej głowie uspokajająco.
- Wiem, wiem już wszystko. Obiecuję, że już nigdy cię do niczego nie wykorzysta. Przysięgam, że będę twoja tarczą. Jedno twoje słowo, a to wszystko się skończy Lily, musisz mi tylko zaufać...
<Lily?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz