"- Właśnie wtedy, gdy akurat zaczynałem być normalny. Argh, zawsze
musi się ktoś wtrącić.
- Ty nigdy nie jesteś normalny, ty udajesz normalnego. Po za tym
normalność jest przereklamowana." Prawie podskoczyłem słysząc jej dźwięczny głos. Tak bardzo skupiłem
się na tym sztucznym, lecz jakże pięknym uśmiechem Lily stojącej obok ziemnej
postaci, jej srogiej matki. Zachowywała się niczym lalka: elegancka, nie
popełniająca błędów, posiadająca nieskazitelne maniery i dystyngowana w każdym
calu. Serce rwało się w klatce piersiowej niczym torturowane małe zwierzę nie
mogące znieść więcej bólu i cierpienia. "- Zawsze
jestem bezużyteczny, wtedy gdy potrzebuje jakiegokolwiek wsparcia... Ta
bezsilność kiedyś mnie dobije.
- Walcz jak przystało na Silvermoon'a. Całe twoje życie to ciągła
walka o przetrwanie, chyba nie chcesz się teraz poddać?
- Oczywiście,
że nie, ale gdy chodzi o nią... Tracę panowanie. Staje się inny, bardziej
ludzki. Robię głupie i nieprzemyślane rzeczy...
- Nie jesteś człowiekiem, tylko władcą smoków. Pamiętaj: albo
zniszczysz świat albo go zbawisz, więc przestań zamartwiać się głupią, przyziemną miłością
i pokaż, na co się stać!" Nagle lodowato
beznamiętny głos matki Lilian rozbrzmiał w całym pomieszczeniu.
- Nową głową rodziny stanie się najstarszy z moich synów
Christopher Adrien Mortis! - "Zaraz
zaraz. O co do cholery tutaj chodzi? " Spojrzałem
na Lily. Na jej zgrabnym ciele spoczywały dłonie jakiegoś obcego faceta.
"To on jest nowym dziedzicem?" Orkiestra zaczęła grać, a chłopak
wyciągnął Lily na parkiet. Mimo tego, że byłem na widoku, dziewczyna ani razu
na mnie nie spojrzała. Zamglone oczy wpatrywały się w twarz wyższego partnera.
Zwykle błyszczące tęczówki wydawały się puste i odległe. Powieki robiły
wrażenie ciężkich i ospałych.
"- Chyba mamy mały problem partnerze. On ewidentnie chce
ją... No wiesz...
- Po moim trupie. Prędzej skonam niż ją komuś oddam.
- Wierze, ale on raczej cię nie posłucha" - Sora przybrała ludzką postać. Co prawda
nie wyglądała jak potężna wojowniczka mogąca powalić smoka w mgnieniu oka, ale
może i lepiej? Była ubrana w elegancką biało-fioletową suknię emanującą
gwiezdnym blaskiem, niczym anioł z nieba.
- Co to ma być? - Spytałem zdziwiony. -
Gdzie twoje włosy? Co z nimi zrobiłaś?
- Nie czas na pytania. Zatańczysz ze mną?
- "A więc taki masz plan, idealnie mi pasuje. Co ja bym bez ciebie
zrobił." Pokiwałem głową po czym chwyciłem ją za rękę. Zaczęliśmy tańczyć.
Powoli podchodziliśmy coraz bliżej Lily i Christophera.
Właśnie wtedy, gdy byliśmy już całkiem
blisko, chłopak płynnie pochylił jej smukłe ciało i coraz bardziej zbliżał się
do cudownych ust dziewczyny. Czułem się jakbym zaraz miał wszystkich w
pomieszczeniu rozszarpać. O nie!! Nie na mojej warcie! Nagle muzyka ucichła, by
po chwili znów zabrzmieć. W tym krótkim momencie odtrąciłem pochylonego
chłopaka i złapałem Lily. Senne oczy dalej patrzyły w jeden punkt.
- O potężny mroku ukaż tej dziewczynie
prawdę, ukaż jej to, co powinna zobaczyć. To co zasłania mgła plugawego uroku!-
Wyszeptałem zaklęcie i czym prędzej poprowadziłem ją na balkon tanecznym
krokiem w rytmie muzyki. W całym zamieszaniu nikt nie zwrócił na nas uwagi, tak
jakby nas nie było. Kontem oka spojrzałem na Sorę, która wymawiała słowa
zaklęcia podchodząc do oszołomionego dziedzica. "Dzięki, tylko masz wyjść
z tego cało". Oboje znajdowaliśmy się na tarasie. Lily złapała się
barierki i zaczęła powoli łapać oddech rozglądając się dookoła. Po chwili
wykrztusiła z siebie.
- Dziękuję. - Słowa uderzyły we mnie
niczym potężna błyskawica w samotne drzewo podczas burzy. ,,To moje zaklęcia.
Tamten typ używa mojej magii zauroczenia, że też wcześniej na to nie wpadłem.
Przecież to oczywiste. Ta aura powinna była mi to powiedzieć głupek, głupek,
idiota!!!" - Czasem się na coś przydajesz. - "Błagam Sora palnij mnie
czasami w ten pusty łeb!"
- O co w tym wszystkim chodzi?
- Sama chciałabym wiedzieć. Nie potrafię
ci tego wyjaśnić, wybacz.
- Kim jesteś, że śmiesz przerywać mi
taniec z siostrą. Śmieciu. - Powiedział dziwny głos z wejścia na salę. Stał tam
Christopher, nie był zły, bardziej patrzył na mnie z pogardą.
- Ponoć znasz nas wszystkich, więc powiedz
mi kim ja jestem. - Zmienił wyraz twarzy, teraz był wściekły.
- Nie muszę znać imienia jakiegoś
złodzieja co kradnie mi siostrę. - Jego oczy zaczęły być czerwone. Nadzwyczaj
łatwo domyślić się jego zamiarów.
- Nawet nie próbuj, ta magia już nie
podziała. Moje zaklęcie zapewnia długotrwałą ochronę , więc możesz się wypchać
tymi zauroczeniami.
- O widzę, że ktoś tu jest przygotowany,
ale co powiesz na to. - Uniósł prawą dłoń i pokazał moją księgę.
"- Wybacz chyba dałam się złapać...
Przepraszam...
- Jak się trzymasz, nic ci nie jest?
- Jest okej, ale raczej nie dam rady
uciec." - Byłem w kropce. Nie wiedziałem, co robić. Aż nagle poczułem, jak Lily mnie obejmuje.
<Lily?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz