Rześki nocny wiaterek smagał zmęczoną i gorącą twarz. Całe
jej ciało parowało niczym rozgrzana lokomotywa w ulewny dzień. Zmęczona, ale zadowolona z siebie, wyciągnęła się na środku labiryntu ogrodów i alejek. Nikt nigdy nie
zapuszczał się aż tak daleko jak ona. Uwielbiała samotność i cichą, głuchą noc.
Jedyny dźwięk, którego pożądała to cicha symfonia cykad i świerszczy dodająca
otuchy. Powieki opadły powoli, a ona wczuła się w cichą melodię. Równie szybko uniosły
się, kiedy błyskawicznie uniosła dłoń i wyrzuciła dwa ostrza w wiszące, iskrzące
się rosą liście, rozpoczynając swój taniec. Taniec wojowniczki poprawiający
wszelkie niedoskonałości ciała i umysłu. Wtedy usłyszała okropny skowyt.
Zatrzymała się gwałtownie niczym grecki posąg uwieczniający scenę walki dwóch
herosów. W mgnieniu oka dwa długie sztylety znalazły się w jej dłoniach.
Zbliżała się coraz bardziej, krok za krokiem, oddech za oddechem. Szybkim
ruchem odgarnęła jarzące się fluorescencyjnym blaskiem rośliny i znalazła… Maskotkę szkoły. Fioletowy kot został
przybity do wystającego korzenia. Jeden sztylet trafił w ucho i uniemożliwił mu
poruszanie się. Pisnęła zaskoczona. „Dyrektor mnie zabije” – trzasnęła się otwartą
dłonią w czoło. Niepostrzeżenie prawa
dłoń wślizgnęła się do jednej z wielu kieszeni spodni wyjmując czarno-
niebieską chusteczkę z materiału. Następnie sięgnęła do paska i odpięła małą
fiolkę. W świetle księżyca błyszczała niczym zakazany owoc w ogrodzie Eden.
Odkorkowała miksturę i nasączyła chusteczkę. Chwyciła kota za miękką szyjkę i
przycisnęła chusteczkę do pyszczka. Zasnął natychmiastowo. Nie chciała żeby
cierpiał. Wyrwała gwałtownie sztylet z korzenia i opatuliła go swoją czarną
koszulką. Pod spodem jak zawsze miała biustonosz sportowy więc co jej
szkodziło? Niektóre dziewczyny chodzą w tym na co dzień…
W niebywałym tempie przeskakiwała z drzewa na drzewo pośród
niezliczonych cieni i tajemniczych oczu zwróconych w stronę czarnej zjawy brnącej
przez ogromny ogród w stronę Akademiku. Wskoczyła bezceremonialnie przez okno prosto na łóżko. Kot podskoczył gwałtownie. Drzemał na poduszce.
Siła skoku wyrzuciła go niemal na biurko. Oczy zabłysły wojenną czerwienią
pomieszaną z szarością strachu. Jednak Riuuk była zajęta czymś zupełnie innym.
Zdjęła plecak z ramion kładąc go na łóżku.
- Proszę pomóż mi – oczy dziewczyny skierowały się w stronę
przyjaciela. Wyjęła z plecaka opatulonego
kota. Drzemał słodko, lekko pochrapując. – Zatamowałam krwawienie tak jak uczyli
na zajęciach, ale nie wiem co dalej.
Tęczówki rozbłysły zielono żółtym blaskiem ciekawości.
- Oczywiście, że pomogę. – Oczy zabłyszczały, kiedy zobaczył
fioletowy kolor futra ofiary jego drogiej przyjaciółki.
<Kot z Cheshire?>
<Kot z Cheshire?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz