Zbiegła na dół po stromych schodach w towarzystwie nowego
towarzysza odgarniając niesforne włosy związane w kucyka z tyłu głowy jednak
pojedyncze pasma musiały utrudniać życie. Zmarszczyła nos i kichnęła
zamaszyście.
- Na zdrowie.
- O dziękuję – uśmiechnęła się przyjaźnie i ruszyła szybkim krokiem przed
siebie. Nagle stanęła jak wryta w ziemię i zmarszczyła brwi. Była tak przejęta
podróżą, że nie zauważyła jednej kluczowej rzeczy. Wokół niej nic, ani nikogo nie było . Spojrzała
podejrzliwie na Drugiego. Patrzyła głęboko w różnobarwne oczy zwierzaka… A może
nie zwierzaka? Jakikolwiek inny uczeń pomyślałby, że ktoś robi mu głupie żarty
albo przesłyszał się. No cóż na wskutek gorącego letniego słońca mózg przysparza
nam różnych dziwnych rzeczy, jednak ona nie była „innymi” uczniami.
Doświadczenie w tym zakresie miała naprawdę duże. Oczy fioletowego pupila
zszarzały i zapadły się jakby w głąb czaszki.
- Ahhh… Łobuziaku. Udam, że nic nie słyszałam. I tak znam twój
mały sekret – mrugnęła porozumiewawczo w jego stronę stawiając go na ziemi i
zdejmując spory plecak podróżny. Z ramion zsunęły się szelki w towarzystwie
szelestów i głuchych stukań troków. Dziewczyna rozpięła górną kieszeń w
kulistym kształcie z kilkoma większymi otworami . Zdjęła górna część. Okazało się,
że w środku jest wyściełana miękką poduszką z brązowej skóry.
- No, wskakuj! Zwykle to miejsce Kota lecz w tym momencie ty
potrzebujesz go bardziej, a przecież nie będę niosła cię na rękach cały
dzień. – Poklepała dłonią w zachęcająco
wyglądającą poduszkę i wysunęła coś z brzegu. Okazało się, że był to mały,
niebieski daszek. Kolor był niezwykle podobny do barwy jej oczu. – Czarny za
bardzo grzeje, a biały jest kolorem rezygnacji i śmierci oraz, w moich stronach
, hańby. – Fioletowy niechętnie lecz w końcu wskoczył na nowe miejsce.
Usztywniła daszek i zarzuciła bagaż na plecy.
- Kot waży więcej – zaśmiała się i ruszyła przed siebie
prosto, droga prowadzącą do złudnej Przełęczy Dusz.
Słońce lizało bladą skórę, która nie chciała ulec jego wdziękom pozostając alabastrowo białą. Nie mogła się opalić. Bez względu na jakiekolwiek działania, jednak lubiła to. Czuła się w jakiś sposób wyjątkowa dzięki temu małemu odstępstwu. Szła szybkim, miarowym krokiem czując coraz silniejszy wpływ słońca na turystyczną czapkę z daszkiem. Mijała wysokie drzewa, a czarne, ciężkie buty deptały wysoką trawę. Jej nowy towarzysz leżał z podniesioną głową. Tyle czasu podróżowała z Kotem, że potrafiła rozróżnić rozkład ciężaru przy poszczególnych pozycjach. Prościej… zbyt dobrze znała kocią anatomię, aby się pomylić.
Słońce lizało bladą skórę, która nie chciała ulec jego wdziękom pozostając alabastrowo białą. Nie mogła się opalić. Bez względu na jakiekolwiek działania, jednak lubiła to. Czuła się w jakiś sposób wyjątkowa dzięki temu małemu odstępstwu. Szła szybkim, miarowym krokiem czując coraz silniejszy wpływ słońca na turystyczną czapkę z daszkiem. Mijała wysokie drzewa, a czarne, ciężkie buty deptały wysoką trawę. Jej nowy towarzysz leżał z podniesioną głową. Tyle czasu podróżowała z Kotem, że potrafiła rozróżnić rozkład ciężaru przy poszczególnych pozycjach. Prościej… zbyt dobrze znała kocią anatomię, aby się pomylić.
- Jak zdążyłeś się przekonać
Kot jest naprawdę wygodny i wymagający. – Mruknęła pod nosem rozdeptując
mały kamień. Drzewa przerzedzały się coraz bardziej, aż całkowicie zniknęły.
Ich oczom ukazał się niezwykle urzekający krajobraz. Popatrzyła w górę
osłaniając oczy dłonią. Dwa ogromne
posągi niczym wtopione w góry z obydwu stron sprawiały wrażenie strażników
przejścia. Na jednej z wyciągniętych dłoni siedział czarny smok czujnie
obserwujący okolicę. Było jeszcze zbyt wcześnie więc trakt był praktycznie
pusty. Uczniowie Akademii słynęli z trzech podstawowych rzeczy: lenistwa, braku
umiaru w przyjemnościach i przede wszystkim ze spania do późna.
( Mój Fioletowy Towarzyszu? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz