sobota, 26 marca 2016

Powrót cz. 5 (Tigr)

Stałem z Tiną obok drzwi i czekaliśmy na Vi. Cały czas zastanawiałem się, jak to możliwe, że się potknąłem. "Przecież to niemożliwe bym się poślizgną na kałuży. A może to wina nowej nogi? Przecież jeszcze się do niej nie przyzwyczaiłem."
- Nie myśl o tym, każdemu się zdarza. Po za tym w twoim stanie to bardzo możliwe, że nie dasz jeszcze rady chodzić z takim ciężarem. - Jakimś sposobem ona zawsze wie o czym myślę. Czasem to pomaga, ale równie często przeszkadza. W tym wypadku cieszę się, że podniosła mnie na duchu.
- Ale mogłaś chociaż pozwolić mi ją dalej nieść. Ty też nie powinnaś się aż tak bardzo zdradzać. Nie jestem jedynym, który ma zakaz mówienia o tym i pokazywania tego.
- Zrobiłam to by móc cię chronić, więc odpuść.
- Wiem. I jestem ci za to wdzięczny, ale nie afiszuj się z tym. Nadal nie wiemy, gdzie jest zabójca i kiedy może uderzyć. - Nagle Vi wyszła z gabinetu i zakrzyknęła, przerywając naszą rozmowę.
- Już w porządku. Dziękuję za pomoc! - Uśmiechnąłem się do niej lekko, jednak nim zdążyłem coś powiedzieć, dziewczyna zaczęła dalej mówić, nawijając jak katarynka. - Skoro już jesteśmy w budynku, dlaczego nie przejść się do jadalni albo jeszcze lepiej kawiarenki? Zamówimy coś lekkiego i nadrobimy zaległości. Co na to powiecie?
- Z miłą chęcią, ale nie zapomnij, co cię czeka, jeśli zaczniesz zadawać zbyt wiele pytań! - Rzuciła mi zabójcze spojrzenie, ale ciężko było jej ukryć szeroki uśmiech.
- Jeśli zrobisz coś takiego, zabiję cię na miejscu. - Odparła, a ja z trudem powstrzymałem wybuch śmiechu. Na samą myśl o nazwaniu jej lolitą krew Claire zdawała się burzyć. ,,Warto zanotować."
- Nie zdążyłabyś wykonać ruchu. - Tina stanęła przede mną i zastawiła rękami. Tak bywa gdy nie znasz się za dobrze na żartach.
- Wiecie, że nie musicie się o mnie kłócić? - Zapytałem z westchnieniem.
- Przymknij się. - Odpowiedziały obydwie w tym samym momencie. "Dobrze wiedzieć, że choć w jednej kwestii się zgadzają. Nie wiem tylko, czy jest to dobry powód do dumy."
- Nie wiem jak wy, ale ja idę się czegoś napić. - Machnąłem ręką i poszedłem w kierunku kawiarni. Dziewczyny szybko dołączyły do mnie. Zauważyłem, że Vi lekko utyka. - Może lepiej zanieść cię do pokoju, byś wypoczęła? - Dziewczyna zaczęła patrzeć w okno, unikając mojego wzroku. Znowu.
- Nie... - Powiedziała, resztę dodając szeptem. Podejrzewałem, że zupełnie nieświadomie. - W taką pogodę wolę być z tobą. - Położyłem rękę na głowie dziewczyny i pogłaskałem ją. "Czasem mogłabyś być szczera z samą sobą." Claire miała rumieńce na policzkach i lekki uśmiech na ustach. "Od małego to najlepsza recepta na poprawienie ci humoru, w sumie mi również sprawia to radość..." Zaśmiałem się w myślach i skierowałem wzrok w stronę okna. Nagle lewe oko zaczęło mnie piec. "Mówili, że czasem może mnie to oko boleć, ale nie sądziłem, że aż tak bardzo" Pomyślałem, gdy ból zaczął się nasilać.
- Nic ci nie jest? Co się dzieje? - Spytała Vi, stając przede mną.
- Powiedzmy, że jest to efekt uboczny leczenia. Nie przejmuj się, zaraz mi przejdzie. - Przykryłem oko ręką.
- Nie podoba mi się to, że masz jakieś tajemnice, o których mi nie mówisz. Rozumiem, że długo się nie widzieliśmy, ale wciąż uważam się za twoją przyjaciółkę! Powiedz mi, o co tutaj chodzi. Możesz mi zaufać. Wiesz, że potrafię dochować tajemnicy. - "Nigdy się ze mną nie patyczkujesz co? Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym ci o tym powiedzieć, ale po prostu nie mogę. Za duże ryzyko, że ty również staniesz się celem. Musisz mi wybaczyć, ale tym razem będę nieugięty Claire..."

<<Claire?>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz