Nim zdążyła zareagować, znajdowała się już na smoku. Nie
jakiejś iluzji, a najprawdziwszym stworzeniu. Co prawda widziała wcześniej
smoki podczas zajęć w Akademii, albo wizyt w Smoczych Górach, lecz były to
głównie maluchy, co najwyżej w wieku dorastania, ponieważ żadne prawdziwie
potężne smoki nie integrują się z ludźmi i niewielu ma okazję tak naprawdę przebywać
w obecności jednego. Był piękny, a majestatyczna siła, którą emanował potęgowała
narastające w niej poczucie maleńkości. Natychmiast poczuła respekt i szacunek
do tej wspaniałej istoty. Nie panikowała jednak przytłoczona jego obecnością,
ponieważ czuła silne ramiona, które trzymały ją uspokajająco.
„Pamiętaj Freya. Może i uznaliśmy jego osobę, ale jeśli
narazi cię na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, to nie wyjdzie z tego cało.
Pamiętaj o tym, że jesteś naszym skarbem. Cokolwiek by się nie stało podczas
waszej wędrówki.”
Usłyszała w swojej głowie wiadomość od Christophera i
uśmiechnęła się nieśmiało. Mimo, że wróciły jej wspomnienia z czasów spędzonych
razem, to większość z nich nie była przyjemna. Wyczuwając jednak głęboko
zakorzenioną troskę w jego słowach, nie potrafiła nic poradzić na czerwone
rumieńce, jakie wykwitły na jej policzkach. „Do czego teraz pijesz idioto?! Nie
ma szans by do czegoś między nami doszło. Umm… Raczej. Prawda?” W pierwszej
chwili była tak oszołomiona wszystkim co wydarzyło się w tak krótkim czasie, że
nie zdawała sobie sprawy z tego, co się właściwie dzieje. Teraz jednak wszystko
uderzało w nią ze zdwojoną siłą. „Niedobrze… Nie, będę silna. Nie dam mu się
zwieść tymi słodkimi słówkami… Chyba.”
Tak uważała, a jednak odwróciła lekko głowę i spojrzała na
Aratę kątem oka udając, że wciąż podziwia smoka. Skupiła się na zarysowanym
podbródku, wyrazistych rysach twarzy i ustach, które z jakiegoś powodu
wstrzymywały śmiech. Powiodła wzrokiem wyżej na jego oczy i zrozumiała dlaczego
się nie roześmiał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że na niego patrzy. W
dodatku wcale mu to nie przeszkadzało!
- Rozumiem, że zdążyli cię już ostrzec przede mną huh? – Odwróciła
pospiesznie głowę, patrząc znów przez siebie, jednak jak bardzo nie chciałaby
uciec, było to niemożliwe, ponieważ siedzieli bardzo blisko siebie. Zbyt blisko
siebie. Gdy próbowała się odsunąć, jego ramiona przytrzymały ją w miejscu.
Korzystając z okazji chłopak pochylił się do niej i wyszeptał jej wprost do
ucha. – Nie bój się. Postaram się trzymać pragnienia na wodzy zanim całkowicie
podbiję twoje serce. – Ucałował ją w odsłoniętą szyję, a dziewczyna zadrżała i
bynajmniej nie z zimna. Usatysfakcjonowany jej reakcją odsunął się, nie
zapominając jednak dodać. – Moja kontrola nie należy do najlepszych.
„Boże, co ja właśnie zrobiłam? Czuję się jakbym podpisała
pakt z samym diabłem. Diabelsko gorącym diabłem, który roztrzaskuje moje
bariery szybciej niż nadążam z budowaniem ich.” Odetchnęła i po chwili
zdecydowała się na użycie jedynej broni jaka wydawała się w tej wojnie
skuteczna… Opadła na jego klatkę, opierając się o chłopaka i zamknęła oczy. – Przepraszam, ale ten
wieczór to chyba za wiele wrażeń jak na jedną noc. Jakbyś nie mógł zaczekać do
rana z naszą wyprawą. – Dodała z wyrzutem i nie czekając na jego odpowiedź,
otworzyła swoją przestrzeń, natychmiast tracąc kontakt z rzeczywistością.
Jakkolwiek bezwstydny by nie był ufała, że nie przekroczy granic moralnych ze
śpiącą dziewczyną. Przeglądając na spokojnie nowo odzyskane wspomnienia, Lily
czekała aż zmorzy ją prawdziwy sen.
<Arata?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz