piątek, 25 marca 2016

Powrót cz. 4 (Claire)

- Ani mi się waż! - Krzyknęłam, kompletnie zapominając o całej sprawie ze strachu przed wstydem, jaki nieubłaganie bym odczuła gdyby to zrobił. Oczywiście to wszystko przez burzę. To przez te przeklęte huki nie zdałam sobie sprawy, że plac był pusty i nikt nie zwróciłby uwagi na to, co wykrzykuje chłopak.
Biegliśmy w stronę budynku Akademika, a ja mimowolnie przeklęłam. W tej chwili nawet burza niewiele mnie obchodziła, ale fakt, że znajdujemy się z Tigrem w innych dormitoriach! Jeśli wejdziemy do Akademika, to siłą rzeczy nie będę miała żadnej wymówki by z nim zostać i porozmawiać!
Krzywiąc się na samą myśl o tym, co zamierzam zrobić, wymówiłam cichutko zaklęcie wślizgu. Zamknęłam oczy. Zadziałało natychmiastowo. Jak zapewne można się było spodziewać, Tigr potknął się, próbując złapać równowagę. W ostatnim momencie podtrzymała go Tina i nie rozłożył się na ziemi jak długi. Naturalnie to również było w moich kalkulacjach, co wcale nie umniejszało poczucia winy, jakie przygniatało mnie od środka.
Na moment przed ostatecznym impetem odepchnęłam się delikatnie od Tigra, nie chcąc robić tego zbyt oczywistym i sama upadłam na ziemię. Zebrałam wszystkie swoje siły aby nie zacząć się pieklić i zrobiłam najlepszą zranioną minę na jaką było mnie stać. Nawet teraz zastanawiam się, czy nie była to najlepsza jaką w życiu wykrzesałam z siebie.
Poczułam ostry, przeszywający ból w prawej kostce i wessałam głośno powietrze, otwierając oczy. Tak bardzo chciałam mieć choć trochę mądrzejszy plan w tamtej chwili, ale wciąż nic nie przychodziło mi do głowy. - Auć, ai, ała! - Zaczęła szlochać cichutko wiedząc, że jeśli przesadzi, to ją przejrzy bez problemu. Zbyt długo się znali by uszło jej coś takiego płazem. Cóż, może i oni stali się silniejsi, ale ona również nie próżnowała i pod przewodnictwem Dantego jej przebiegłość sięgnęła szczytów perfekcji.
- Bardzo cię boli Vi? Nie mam pojęcia, jak to się stało! Starałem się biec ostrożnie, ale droga zamokła i z tyloma kałużami dookoła... - Powiedział Tigr, podchodząc do mnie. Kompletnie nie zwracał uwagi na deszcz, a zamiast tego martwił się o to, jak się czuję. ,,Słodki!"
Przez moment zastanawiałam się, czy nie powiedziałam tego na głos, bo ton głosu na pewno by mnie wydał. Owszem, bolało mnie, ale nie jestem jakąś paniusią, która nigdy nie skaleczyła palca. Normalnie trochę bym nakrzyczała i najprawdopodobniej sama, o własnych siłach dotarła do skrzydła szpitalnego, więc udawanie delikatnej wcale nie było tak łatwe jak się może wydawać!
- Chyba skręciłam kostkę. Zdaje się, że zaczęła już puchnąć. - Powiedziałam, kręcąc głową. - Trochę piecze, ale będzie dobrze! - Dodałam optymistycznie. To akurat przyszło mi dość łatwo, bo było prawdą.
- To dobrze. Chodź, zabiorę cię do Skrzydła Szpitalnego w szkole aby cię opatrzyli. - Powiedział, podając jej rękę. - Myślisz, że dasz radę wstać? - Patrząc na jego zmartwione oblicze naprawdę miałam ochotę walić głową o ścianę. ,,Dlaczego musiałeś biec w stronę Akademika?! Huh, to wszystko twoja wina, więc weź za to odpowiedzialność!"
- Z drobną pomocą nie powinnam mieć większego problemu. Miałam gorsze rany... - W 100% prawda. Mówią, że kilogram prawdy pokryje gram kłamstwa... Słyszysz głupie sumienie? - Naprawdę przepraszam, że musisz się tyle ze mną kłopotać w pierwszy dzień po powrocie szkoły! - Dodałam już stojąc. ,,Ugh, gdyby nie lata praktyki, to chyba twarz by mi się rozpłynęła od tego uśmiechu, słowo daję, tu gdzie stoję. Ale dla niego... Cóż, mogę wytrzymać! Pokażę mu, że jestem inna niż w przeszłości. Teraz jestem wyrafinowaną, młodą damą, która potrafi kontrolować swój język... Cóż, lepiej niż zazwyczaj. Ups, jednak nic z tego. Było nie skakać mu na plecy jak chciałam zrobić dobre wrażenie. Pewnie ma mnie teraz za podlotka, a sam tak bardzo wyrósł! Może wciąż nie jest za późno jeśli dam radę kontynuować granie do końca dnia? Ugh, nienawidzę tego, dlaczego Tina zawsze musi się koło niego kręcić?! Nic do niej nie mam, a jednak kuje mnie to w kościach...!"
- Nie ma sprawy. Zawsze miło wiedzieć, że ktoś wciąż mnie potrzebuje. - Zaśmiał się, a ja zagryzłam zęby z frustracji. ,,A jednak miałam rację! Wciąż widzi mnie jako dziecko!" Mało subtelnie wygięłam plecy, eksponując niby przypadkiem klatkę piersiową. Może i dziecięce zachowanie, ale przy nim traciłam całą codzienną postawę obojętności. Po prostu zależało mi desperacko by miał o mnie dobre wrażenie i znów chciał być moim drogim przyjacielem.
Wiele razy zastanawiałam się, co porabia i dlaczego nie odpisuje na moje listy. Cóż, ktoś w jego posiadłości to robił, ale byłam pewna, że to nie on. Co więc się za tym wszystkim kryje? Moja dziennikarska dusza lgnęła do newsów, a jako jego przyjaciółka z dzieciństwa chciałam dać mu czas na poukładanie życie i zaczekać, aż sam mi to wszystko powie. Pytanie, które z powyższych wygra...
Byłam tak pogrążona w myślach, że nie zauważyłam nawet, kiedy Tina wzięła mnie na ręce. Zaraz, zaraz, Tina?! Spojrzałam na nią wielkimi oczami, momentalnie jednak wzięłam się w garść, powracając do miny biednej, zranionej duszyczki. ,,Pewnie nie ufał sobie po tym wypadku. Do licha, liczyłam na to, że jednak spędzę więcej czasu w jego ramionach! Z drugiej strony może to i lepiej? Bycie tak blisko niego źle na mnie działa. - Jesteśmy. - Usłyszałam od Tiny, która ostrożnie postawiła mnie na nogi. Swoją stroną jak ona może być tak silna w tym wieku? Mimo, że moim atutem nie była siła, to i tak wiedziałam, że z jej drobnym, nawet jeśli wyćwiczonym ciałem, była to nie lada sztuka.
Podeszłam do pielęgniarki i szybko zostałam opatrzona. Siostra cały czas mnie ostrzegała by poruszać się ostrożniej, a ja kiwałam głową nieobecna duchem. Na szczęście często bywałam w szpitalu, szkoląc swoje umiejętności leczenia, więc pielęgniarka mnie znała i od razu zabrała się do roboty, nie kłopocząc się wypełnianiem papierków. Po chwili ból zamienił się w ledwie dokuczające pieczenie, aż w końcu całkowicie zniknął. Momentalnie opuchlizna opadła, a skóra ponownie nabrała zdrowego rumieńca. Podziękowałam siostrze, spoglądając z zazdrością na eliksir leczący w jej rękach i potrząsnęłam głową, próbują się skupić.
Wyszłam z salki. - Już w porządku. Dziękuję za pomoc! - Zawołała do nich tuż po wejściu i została nagrodzona uśmiechem Tigra. Stała przez moment oniemiała, ale szybko uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Skoro już jesteśmy w budynku, dlaczego nie przejść się do jadalni albo jeszcze lepiej kawiarenki? Zamówimy coś lekkiego i nadrobimy zaległości. Co na to powiecie? - Zapytałam nieśmiało, spoglądając w ziemię. Nawet nie zauważyłam faktu, że po raz pierwszy od dawna nie zważałam na szalejącą na zewnątrz burzę...
<<Tigr?>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz