piątek, 25 marca 2016

Szokujące zmiany cz. 9 (Lily)

Lilian stała tam, oparta o barierkę całym ciężarem ciała, biorąc szybkie, płytkie wdechy i próbując się uspokoić. „Co to u diabła było?!” Patrzyła na ogród i podświetlone fontanny, które zdawały się znacznie jaśniejsze niż zazwyczaj. Zamknęła oczy, chroniąc je przed oślepiającym blaskiem. Bicie jej serca powoli wracało do normy, a chłodny, nocny wiaterek wytrącał ją ze słodkiego stanu iluzji.
- Dziękuję. – Wykrztusiła po chwili z trudem. Słowa wciąż zamierały jej u źródła. – Czasem się na coś przydajesz. – Rzuciła, nie okazując wdzięczności, ale jednocześnie niezmiernie szczęśliwa w duchu. Odchrząknęła kilka razy, próbując jednocześnie odzyskać kontrolę nad brzmieniem własnego głosu.
Nie musiała na niego patrzeć, by wiedzieć, że sytuacja nie wygląda najlepiej. „Jest zły. Może nawet wściekły, ale ja naprawdę nic nie wiedziałam!” Nawet nie śmiała myśleć o tym, że może być najzwyczajniej w świecie zazdrosny. - O co w tym wszystkim chodzi? – Zapytał, a ona przełknęła głośno. Ten ton zapowiadał kłopoty.
- Sama chciałabym wiedzieć. –„Nawet nie wiesz, jak bardzo.” - Nie potrafię ci tego wyjaśnić, wybacz. – Dodała ciszej, nie wiedząc, co więcej może dodać. Cała ta sytuacja była tak pokręcona, że sama nie wiedziała, co o tym myśleć.
- Kim jesteś, że śmiesz przerywać mi taniec z siostrą. Śmieciu. – Usłyszała głos Christophera, który mimo braku wcześniejszej hipnotyzującej głębi, wciąż był bardzo zmysłowy. Lily przeklęła w myślach. Denerwowała ją nawet myśl o tym, jak szybko go rozpoznała. Wciąż nie odwracała się od ogrodu. Nie potrafiła zebrać się w sobie by na niego spojrzeć. Nawet teraz, gdy miała do tego okazję, a może nawet bardziej niż wtedy.
Dopiero po chwili zorientowała się, że chłopak nie powinien być w stanie znaleźć ich tak szybko. A jednak był tutaj. Prawdopodobnie w drzwiach. Jej serce znów zaczęło bić szybciej. „Przestań, przestań, przestań…!” Zaklinała się w myślach raz za razem. Miała ochotę zapłakać rozpaczliwie. Czuła, jak coś na nią napiera. Próbuje się wedrzeć w jej umysł. Obrona, którą ustawił Arata był silna, a jednak kontynuujące wciąż od nowa ataki stawały się coraz bardziej nieznośne.
- Ponoć znasz nas wszystkich, więc powiedz mi kim ja jestem. – Początkowo pogardliwy i arogancki, jednak wystarczyła jedna uwaga aby aura Christophera wzrosła po raz kolejny, zamieniając się we wściekłość. Odczuwała wzrost opresji jako ciągły ból całego ciała. Miała wrażenie, że coś wwierca się w jej umysł, próbując go złamać.
- Nie muszę znać imienia jakiegoś złodzieja co kradnie mi siostrę. – To było dziwne. Jakim cudem wciąż potrafiła zrozumieć tak dokładnie całą ich rozmowę, wytrzymując ten ogromny ból? Fakt, że nie zemdlała wydawał się kompletnie pozbawiony logicznego wyjaśnienia. Dziewczyna szybko pobladła, a w ustach zebrała się krew, która podeszła jej do gardła.
- Nawet nie próbuj, ta magia już nie podziała. Moje zaklęcie jest długo trwałe, więc możesz się wypchać tymi zauroczeniami. – „Zauroczenia? To nie jest zauroczenie do jasnej…!” Wciąż pamiętała, jak Arata próbował tej sztuczki na niej gdy byli młodsi. Zawsze czuła delikatne mrowienie, a później miała o nim nieco lepsze zdanie, jednak była tego świadoma. I ten ból? „Ty to wciąż uważasz za zaklęcie tej samej kategorii co zauroczenia?!”
- O widzę, że ktoś tu jest przygotowany, ale co powiesz na to. – W tym momencie poczuła, że słabnie. W barierze w jej umyśle pojawiły się rysy i zaczęła pękać niczym szklana kopuła. Zbierając się w sobie zacisnęła dłonie na barierce i odwróciła się do dwóch chłopaków. Pozbawiona oparcia oplotła swoimi ramionami w pasie Aratę.
- Natychmiast przestańcie! – To, co miało być krzykiem nagany wyszło z jej ust jako cichy szept desperacji, a jednak obaj chłopcy słyszeli ją bardzo wyraźnie.
- Lily? Co jest? Hej! – Arata odwrócił się do niej i złapał ją mocno za ramiona, by się nie przewróciła. W tym samym momencie magia, która ją dręczyła zniknęła. Dziewczyna uśmiechnęła się wyczerpana z ulgą i wzięła głęboki wdech. Spojrzała na zmartwioną twarz swojego brata, a jej oczy najlepiej wyrażały wdzięczność jaką odczuwała.
- Freya skarbie przepraszam. – Mruknął, podchodząc do nich. Zignorował Aratę, który patrzył na niego z furią ewidentnie wypisaną na twarzy i położył dłoń na jej głowie, głaszcząc ją uspokajająco. – Byłem przekonany, że Lucas już cię przebudził. To wszystko stało się przez moją nieostrożność, ale podobna sytuacja już więcej się nie powtórzy.
- O czym ty w ogóle mówisz?! Czy ty widzisz w jakim Lily jest stanie?! I to wszystko przez ciebie. – Nie sądziła, że wytrzyma tak długo. Zdaje się, że poważnie zlekceważyła Aratę. Była pewna, że rzuci się na Christopha dużo wcześniej. Jednak wciąż budująca się moc, która zaczęła wypływać z niego falami zdumiała nawet ją.
- Przecież mówię, że tego nie chciałem! Kto by się spodziewał, że zostawili ją tak podatną i odkładali przebudzenie tak długo! – Oczy obydwu chłopaków spotkały się, ciskając gromy jeden w drugiego. Lily schowała twarz w ramionach Araty licząc na to, że trochę go tym uspokoi. Wciąż była skołowana, ale była przekonana, że nie może dopuścić do walki tych dwóch magów na jej balu. Ich kraina była w rzeczywistości jedną z najsłabszych pod względem magii na tym świecie i większość magów na przyjęciu nie była szczególnie potężna. Dla odmiany dwójka młodziaków przy niej byłaby potężna nawet jak na standardy tych odległych ziem. Nie wątpiła, że są w stanie roznieść ten budynek w drobny mak.
Na szczęście chłopak rzeczywiście odzyskał trochę rozumu, czując jej obecność u swojego boku. Uśmiechnęła się. Chłopcy to takie proste stworzenia. Nawet jeśli nie kochał jej naprawdę, to wciąż powinien uważać ją za przyjaciółkę, a z jego charakterem, będzie jej bronił do upadłego.
- Czy możemy to wszystko odłożyć na kiedy indziej? W środku wciąż trwa bal, a ty Christoph jesteś właściwie główną postacią. Nie możesz nagle zniknąć w trakcie! – Spojrzała na niego nagannie, jednak chłopak jedynie wzruszył ramionami.
- Założyłem iluzję na całą salę, przekształcając nieco zaklęcie uroczej książeczki. – Podniósł Sorę do góry. – Dlatego też wątpię byśmy musieli się meldować w ciągu najbliższej godziny. Znacznie bardziej jestem ciekawy aroganckiego, czarnego maga, który kręci się wokół mojej Frei. – Jego oczy znów zabłysły na czerwono, ale tym razem kontrolował się i jego wybuch nie miał na nią efektu.
- Wyjąłeś mi to z ust bracie bliźniaku, który pojawia się znikąd. – Mruknął Arata, wpatrując się w niego przeszywająco. Nawet jeśli spojrzenie nie mogło zabić, to Aracie niewiele wtedy brakowało.
- Okej, nie wiem, co tu się wyrabia, ale cokolwiek to jest, załatwmy to z dala od tłumu. – Uniosła głowę słysząc znajomy głos i rzeczywiście, w przejściu pojawił się Lucas. – Pożyczyłem zaklęcie, by je trochę poszerzyć o kolejną osobę. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. – Zapytał brata, machając mu. Lily wciąż nie mogła uwierzyć w to, że jako jedyna była niewtajemniczona. Jakby wyczuwając jej pełne urazy spojrzenie, chłopak westchnął.
- Mogłeś mi powiedzieć. – Wymruczała, odsuwając się w końcu od Araty. Chłopak wyciągnął ręce by ją zatrzymać, ale ostatecznie pozwolił jej na to, wyczuwając, że to nie byłoby najmądrzejsze z jego strony w obecnej sytuacji. Usłyszała jego zgrzytanie zębami. „Zdaje się, że stąpam po cienkim lodzie. Lepiej uważać, wściekły Arata to nie są żarty. Choć odnoszę wrażenie, że ta para wcale niekoniecznie by z nim przegrała nawet w najlepszej możliwej kondycji Przewodniczącego.”
- Nie mogłem. Uwierz mi, to nie było łatwe. – Powiedział, rozkładając ręce ze zrezygnowaniem.
- Nie było łatwe? Do diabła z „nie było łatwe!” Za każdym razem, gdy wracałem do domu, musieliśmy blokować jej wspomnienia zaraz po moim wyjeździe i ty to nazywasz „niełatwym”?! – Christopher uderzył Lucasa w ramię, jednak ten pozostał niewzruszony. Zupełnie jakby był do tego przyzwyczajony. „Powroty?”
- O czym ty mówisz? – Zapytała zaciekawiona. Nienawidziła zostawać w tyle, a sam fakt, że tyle przed nią ukrywano, tylko to potęgował.
- Odwiedzałem was każdej zimy. – Rzucił Christoph nie patrząc na nią.
- I? – Drążyła dalej czując, że w tej historii kryje się coś więcej.
- I za każdym razem ten dureń nie mógł kontrolować swojej aury gdy tylko był w pobliżu ciebie, więc musieliśmy go odsyłać z powrotem, a tobie wymazywać wspomnienia o jego pobycie, które zawierały więcej bólu niż twój umysł byłby w stanie podołać. Naciskał na ciebie swoją magią co najmniej kilka razy dziennie, sprawiając ci ból podobny do tego, co doświadczyłaś zapewne chwilę temu.
Spojrzała na Christopha z szeroko otwartymi ustami. – I właśnie z tego powodu matka tak bardzo cię biła. Chciała cię znieczulić na ból… - Widząc łzy wściekłości w jej oczach prędko podniósł ręce w geście kapitulacji. – Ale przysięgam, że o tym nie wiedziałem.
- Gdybym mu powiedział, to najprawdopodobniej olałby swój trening i pospieszył do domu, niszcząc wszystko na swojej drodze. – Spojrzał na milczącego Aratę z sarkastycznym uśmieszkiem. – Zdaje się, że pod tym względem jesteście podobni…
- Ja bym jej nie zranił. – Powiedział, spoglądając na Lucasa wyzywająco. – Jesteś jej bratem, powinieneś ją chronić od krzywdy.
– Prawda, pozwalałem na to, jednak pilnowałem, by matka nigdy nie przesadziła! W końcu to wszystko było dla jej dobra! Christoph nie pojawił się przez ostatnie pięć lat, gdy była w Akademii, bo miał inne sprawy do załatwienia, więc nie mogłem potwierdzić tej teorii, ale tym razem przynajmniej nie zemdlała od nadmiaru jego aury! To wszystko nie poszło na marnę. – Spojrzała smutno na brata. Mówił z pełnym przekonaniem, jakby naprawdę w to wierzył, a jednak wyczuwała, że nie są to jego własne słowa. Być może dlatego nie miała mu tego za złe. – Zresztą… Zraniłeś ją. – Dodał stanowczo, jakby chcąc uświadomić Aratę. I tym razem pominął swoją winę w całej sprawie.
- Być może. – Powiedział, przyznając mu rację. Jednak zanim Lucas mógł zatriumfować, usłyszał dalszą część. – Jednak ja przysięgałem, że zrobię wszystko by to naprawić, bo żałuję. – Spojrzała ponownie na Aratę. Na jego wyprostowaną sylwetkę, która pokazywała jego determinację i zdecydowanie. Nagle wydawał jej się jeszcze wyższy niż zazwyczaj.
Po tych słowach na tarasie zapadła cisza, a każdy pogrążony był we własnych rozmyślaniach, rozpamiętując rzeczy, za które czują się winni. Atmosfera była niezwykle ciężka. Ostatecznie Lily przełamała się i zadała pytanie, które ciąży jej już jakiś czas. – Dlaczego tylko ja odczuwam taką presję w obliczu aury Christophera? Inni zdawali się nie odczuwać tego, a jednak ja…
- Lily, powiedz mi… Od kiedy odczuwasz aury ludzi dookoła siebie? – Zapytał Christoph, a ona stała tam jak wmurowana. „No właśnie, od kiedy?”
- Ja… Nie wiem. Nigdy wcześniej ich nie odczuwałam! – Powiedziała, zaczynając powoli panikować.
Na jego twarzy malowało się nagłe zrozumienie, gdy spojrzał na bliźniaków.  - Lily, wszystko będzie dobrze. – Powiedział Arata, podchodząc do niej bardzo powoli. Zupełnie jakby podchodził do spłoszonego zwierzęcia, które może uciec w każdej chwili. I Bóg tylko wiedział, jak bardzo chciała uciec. – Jest zapieczętowana prawda? – Zapytał, nie odwracając od niej wzroku. Skupiła się na jego oczach, z całej siły starając się pozostać w miejscu.
Bracia spojrzeli po sobie, po czym pokiwali głowami. – Od chwili narodzin.
- Wiele rzeczy staje się jasnych. – Pokręcił głową z niedowierzeniem. – Pomyśleć, że jesteś o wiele cenniejszym skarbem niż ktokolwiek mógłby przypuszczać Lily. – Dotarł do niej i położył jedną rękę na jej piersi, tuż nad sercem, a drugą z tyłu jej głowy. – Rozumiem, że nie zamierzacie ingerować? – Zapytał chcąc coś potwierdzić. Lily przełknęła. Cała ta rozmowa stawała się coraz dziwniejsza.
- Twoja troska o nią wydaje się być szczera. – Mruknął Christoph niechętnie.
- Nie lubię cię, ale ona jak się zdaje wręcz przeciwnie. – Lucas wzruszył ramionami.
- To dobrze. Pomóżcie mi w drugiej fazie. – Pokiwali zgodnie głowami. Nie chcieli tego przyznać, ale ich dwójka była do tego nie wystarczająca. Arata uśmiechnął się z zadowoleniem i ponownie spojrzał na jej twarz. Obrysował palcami jej rysy, zatrzymując się dłużej na ustach, wędrując po linii nosa i oczach, które przymknęła zrelaksowana. Panika zaczynała ustępować, a zastąpiło ją głęboko zakorzenione zaufanie, które odczuwała w stosunku do niego.
Dziewczyna poczuła na swojej twarzy blask księżyca, a w następnym momencie jej oczy otworzyły się szeroko z nagłego szoku, jakiego doznała, gdy jego usta wylądowały na jej własnych. Pocałunek był powolny i delikatny, zupełnie jak piórko, a ona czuła się niezmiernie lekko. Usłyszała głośno w uszach bicie własnego serca, które zaczynało wybijać coraz silniejszy rytm, a ją wypełniła energia, która wydawała się wcześniej zablokowana w jej ciele. Chciała poddać się temu narkotyzującemu uczuciu, jednak silny uścisk, który poczuła na ramionach, utrzymywał ją w ryzach. Poczuła, jak jej rękawiczki są zdejmowane, a następnie silne dłonie w okolicach pulsu. Poczuła, jak ciepłe usta odrywają się od jej warg i usłyszała starożytne słowa, których nie potrafiła rozróżnić. Cały proces był dla niej jak sen, którego nie pamięta się po przebudzeniu. Wspomnienia zaczęły się mieszać ze sobą. Znów znalazła się w swojej pustce. Oglądała wspomnienia, których wcześniej tam nie było. A czym więcej oglądała, tym więcej zaczynała rozumieć. Była czarnym magiem…
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Obudź się księżniczko!
- Pora wstawać słońce!
- Spróbuj obudzić się zanim minie zaklęcie, inaczej będzie to dla nas kłopotliwe!
Usłyszała różne trzy głosy. Głosy, które rozpoznawała. Otworzyła oczy.
- Jak się czujesz? – Zapytali wszyscy trzej chórem. Jak widać prędko znaleźli wspólny język. Może to cecha czarnych magów, że lgną do siebie nawzajem?
- Dobrze. Właściwie lepiej niż kiedykolwiek.
- Nie wątpię. – Mrugnął do niej Arata, a ona się zarumieniła. „Ta część na pewno była snem. To zwyczajnie nie może być prawda! Kya, a co jeśli!? Zaraz, kya? Opanuj się Lily!”
- Lily prawda jest taka, że każdy Mortis jest czarnym magiem, ty po prostu byłaś z jakiegoś powodu zablokowana od urodzenia. – Christoph spojrzał na Aratę. – Zapieczętowana. W tej chwili dzięki połączeniu naszych trzech aur byliśmy w stanie uwolnić twoją moc. Choć z początku może ci być dość ciężko panować nad tak potężną zdolnością, która przez długi czas spała w twoim ciele, to jednak trochę to zajmie nim ta moc całkowicie się przebudzi i do tego czasu powinnaś mieć jakieś ogólne pojęcie, jak sobie z nią poradzić.
Lucas pokiwał głową, po czym dodał. - Możliwe, że nie będzie to wcale tak trudne, ponieważ starszyzna podejrzewa, że powodem pieczęci były twoje dwa tytuły kontrahenta. Żywiołaki nie lubią się dzielić kontrahentem, więc fakt, że dwa mogły istnieć w twoim ciele jest dość niezwykły w tej krainie. Jeśli jednak twoja moc ciemności przyjmuje postać żywiołaka, wówczas wiele rzeczy wyjaśnia się samoistnie. Dwa pierwsze duchy żywiołów żyły ze sobą w zgodzie, ponieważ miały wspólnego wroga, którego musiały nieustannie dusić w tobie.
Christopher pokiwał głową, a po chwili namysłu zmarszczył brwi i rzucił Aracie podejrzliwe spojrzenie. – Właściwie skąd ty wiesz o pieczętowaniu? I skąd znasz metodę na usunięcie pieczęci? Nawet my nie potrafi szliśmy tego odkryć latami mimo bogatej historii i licznych książek z odległych krain, jakie pozostawili nam przodkowie…

<Arata?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz