środa, 30 marca 2016

Nowa moc cz. 8 (Lily)

Wpatrywała się niego ze zdumieniem. „Dlaczego pyta o to tak nagle? Przecież to ewidentne, że nie chcę wracać do tego tematu!” A jednak widząc jego błagalne spojrzenie i słysząc ponaglanie w jego głosie domyśliła się, że chodzi tutaj o coś więcej niż zwyczajne zachcianki. „Wiele wymagasz? Nawet nie wiesz jak bardzo! Myśl Lily, myśl…!”
Cały ten czas go obserwowała. Widziała jak pobladł i naprawdę zaczęła się bać widząc pęknięcie na jego policzku. „To jakieś zaklęcie? Urok? Klątwa?” Eliminowała kolejne możliwości. Cóż, w normalnych nowelach powinna zapewne wyznać wielką miłość i rzucić się w jego ramiona. Jaki jest problem? To nie jest bajka.
„Jeśli to zaklęcie, to nigdy czegoś takiego nie widziałam. Powinno należeć do typu czarów kontrolnych, więc pozostaje szukać wśród tych kontrolujących emocje. Gdyby była to klątwa, to nie mogła zostać położona niedawno. Zbyt wiele czasu spędzaliśmy razem. W dodatku jak pozbywał się jej wcześniej…?” Przez chwilę w jej oczach pojawiły się niebezpieczne błyski. „Nie odważyłby się. Zresztą będę trzymać rękę na pulsie i zapytam gdy tylko zażegnamy kryzys.”
„Hmmm… Klątwa jest mało prawdopodobna.” Zauważyła, że chłopak zaczyna się trząść. „Szlag by to, traci kontrolę!” Położyła mu rękę na pękniętym policzku. Wtulił w nią twarz, jakby trochę mu się polepszyło. „Muszę znaleźć przyczynę znacznie szybciej! Cóż, jeżeli pyta o moją miłość to brzmi bardziej jakby rzucono na niego urok. Ale znów pozostaje kwestia gdzie? Poza tym uroki tak nie działają. Być może zaklęcie marionetki? Ale Arata jest potężnym czarnym magiem! Niby kto mógłby sprawić by tańczył jak im zagrają?! Nie wspominając o jego temperamencie…”
Lily stawała się coraz bardziej sfrustrowana, a Arata czuł się coraz gorzej. Nie mogła znaleźć prawidłowego rozwiązania nie ważne jak bardzo się nad tym głowiła! Światło świadomości zaczynało gasnąć w jego oczach. „Czy to możliwe, że ma to coś wspólnego z jego unikalną zdolnością kontrolowania smoków? Nigdy jakoś szczególnie o tym nie rozmawialiśmy. Poza tym żadne z nas nie chciało ujawniać swoich asów rywalowi. Później zwyczajnie nie mieliśmy okazji. Sprawdziłam sytuację pod każdym kątem i wciąż nie znalazłam odpowiedzi, to musi być to!”
W końcu rozwiązała zagadkę. Nie ważne jak bardzo nie chciała tego przyznać. Podejrzewała to już wcześniej, oczywiście. Ale bała się. Bała się, ponieważ jeśli ma rację, to jest to jedyna sytuacja, w której nie znajdzie innego rozwiązania.
„W takich sytuacjach ważna jest szczerość. Nie wiem, jak potężna jest jego zdolność, ale to, co widziałam do tej pory, jest wystarczająco niesamowite bym uznała jej poziom. Tym bardziej nie mogę zwyczajnie wypowiedzieć tych słów, muszę w nie wierzyć. Powiedz Arata, od kiedy nasza historia zmieniła się w baśń o królewnie i żabie, gdzie królewna zdejmuje zły urok z księcia?”
Spędziła nad tym zbyt dużo czasu. Arata stracił resztki kontroli. Ale co mogła na to poradzić? Sprawy sercowe to od zawsze ogromny problem, który ciąży jej na sercu. Nie da się tego mienić w ciągu kilku minut!
Chłopak chwycił ją za ramiona i odrzucił na ziemią obok. – Auć! – Zakrzyknęła, po czym zacisnęła zęby. „Ogarnij się Lily. On na ciebie liczy. Nie sądzisz, że straciłaś już dość czasu?” Wiedziała. A jednak wciąż nie potrafiła się zdecydować.
Arata przygwoździł ją do ziemi swoim ciałem w mgnieniu oka. „Jest zbyt szybki!” Pomyślała przestraszona. – Um, Arata…? To boli, przestań z tą grą ok? – „Raczej nie zadziała, ale co mi szkodzi spróbować, prawda?”
Nie trudził się z odpowiedzią. Była ciekawa, czy w ogóle jej słuchał. „Jakby to miało teraz znaczenie. Jak szybko czegoś nie wymyślę, to żadne z nas nie będzie w stanie więcej na siebie spojrzeć!” Rozglądała się dookoła w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni. Całkowicie zapomniała o tym, że jest potężnym magiem. O broniach, które nosi ze sobą w każdym momencie. W tej chwili była tylko małą dziewczynką, która próbowała walczyć przegraną bitwę.
Po chwili bezskutecznej szamotaniny złapała z nim na ułamek sekundy kontakt wzrokowy. Widząc te puste oczy wpatrując się w nią, była spetryfikowana. Nie mogła myśleć, a co dopiero ruszać się. Zadrżała ze strachu. „To nie są oczy Araty. One żywią się bólem i strachem.” Pomyślała, przyglądając się ich głębi.
Poczuła jego chłodne ręce na swoich udach i wypuściła wstrzymywany oddech w akcie desperacji, nie wytrzymując napięcia. Zimne dłonie zaczęły wędrować po całej długości jej nóg powolnym, niemal kojącym ruchem. „To dostajesz za noszenie krótkich spodenek.”
Z początku postać (bo definitywnie nie była ona Aratą) wydawała się być w gorączce, pragnąc jedynie zaspokojenia, ale gdy te oczy spotkały się z jej, pojawił się w nich nagły błysk zainteresowania. Na jego twarzy zagościł promienny uśmiech zadowolenia, który przyprawił ją o ciarki.
- Arata ja… - Zaczęła, ale przerwał jej, kładąc palec na ustach dziewczyny. Mrugnął do niej. Mrugnął! „Czy to znaczy, że wraca mu kontrola?!” W tym momencie jedna z jego rąk się zatrzymała. Jakby znalazła to, czego szukała. Poczuła nacisk w tym miejscu i ostry ból, który niemal przyćmił jej wizję. Uniosła głowę. Pozwolił jej na to. Jak artysta, który pragnie, by podziwiano jego dzieło. Spojrzała w dół na cienką stróżkę krwi, która powoli spływała w dół jej nogi.
Jakby mimowolnie, kompletnie nie myśląc o tym, co robi, uniosła rękę by dotknąć tej krwi. Nie była sobą, a wszystko widziała jakby przez mgłę. Jej zmysły zostały przytępione, a jedyne czego pragnęła to powoli spływająca, czerwona stróżka.
Usłyszała jego głos. Mamrotał coś pod nosem, a później uniósł jej podbródek i zmusił by na niego spojrzała, odwracając tymczasowo jej uwagę od krwi. Lily zaczęła ciężej oddychać. – Fascynujące… Ale wciąż niedojrzałe. – Pokręcił głową znów coś do siebie mamrocząc. – Zmieniłem plan. Oglądanie przyszłych wydarzeń będzie znacznie ciekawsze niż kończenie tego tutaj, nie uważasz? – Pokiwała nieobecnie głową, z całej siły starając się od zyskać kontrolę. – Tak myślałem. Choć i tak ciężko się powstrzymać…
Pochylił się i zlizał jej krew. Otworzyła szerzej oczy ze zdumienia i niezrozumiałej furii, jaką w sobie odkryła. Zdawało się, że jej źródło znajduje się w samych pokładach magii w jej ciele. Jakby  nawet jej moc się przeciwko niemu buntowała. Rana zaczęła piec, a krew wypływała coraz obficiej. Znów zaczęła się szarpać, w daremnej próbie ucieczki od natłoku bólu, ale był przygotowany. Podniósł głowę i przytrzymał ją za ramiona z intencją przeczekania. W momencie realizacji, jakby przypominając sobie o czymś, jej oczy zalśniły w nadziei.
„Dlaczego tak ciężko było mi to powiedzieć? Przecież to prawda. Nawet, jeśli nie wiem, jakim rodzajem miłości go darzę, to jest mi bardzo bliski. Jest wiele rodzajów miłości. Romantyczna, przyjacielska, rodzicielska, braterska… A każdą z nich można wyrazić w słowach: Kocham cię.”
- Arata wróć do mnie. – Wyszeptała miękko. Jego oczy zalśniły na moment nim znów przygasły. „To działa!” – Wróć, bo to ciebie kocham, a nie jego. I nie wybaczę ci jeśli ta istota mnie pocałuje rozumiesz?! – Korzystając z ucisku na swoich ramionach pochyliła głowę i pocałowała chłopaka, łapiąc go kompletnie nieprzygotowanego.
Musnęła jego usta, ale szybko, nie bawiąc się w ceregiele, pogłębiła pocałunek. Poczuła krew na jego wargach, ale ku jej zdumieniu, nie miała ona normalnego, metalicznego smaku. Pozostawiła jednak kotłujące się w jej głowie pytania na później.
Chłopak opuścił ręce z jej ramion, znów walcząc ze sobą. Przerwała pocałunek. – Kocham cię Arata. – Powiedziała jeszcze raz i korzystając z wolnych rąk, przewróciła go na plecy. Szybko się na niego wturlała i znów go pocałowała z uśmiechem na ustach. Właściwie to czuła się dość dziwnie. Jakby zażyła dawkę gazu rozśmieszającego. – Kocham cię, więc musisz do mnie wrócić. – Powiedziała, domagając się uroczo. – Najlepiej teraz i z dobrą wymówką…

<Arata?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz