Wpatrywała się niego ze zdumieniem. „Dlaczego pyta o to tak
nagle? Przecież to ewidentne, że nie chcę wracać do tego tematu!” A jednak
widząc jego błagalne spojrzenie i słysząc ponaglanie w jego głosie domyśliła
się, że chodzi tutaj o coś więcej niż zwyczajne zachcianki. „Wiele wymagasz?
Nawet nie wiesz jak bardzo! Myśl Lily, myśl…!”
Cały ten czas go obserwowała. Widziała jak pobladł i
naprawdę zaczęła się bać widząc pęknięcie na jego policzku. „To jakieś
zaklęcie? Urok? Klątwa?” Eliminowała kolejne możliwości. Cóż, w normalnych
nowelach powinna zapewne wyznać wielką miłość i rzucić się w jego ramiona. Jaki
jest problem? To nie jest bajka.
„Jeśli to zaklęcie, to nigdy czegoś takiego nie widziałam.
Powinno należeć do typu czarów kontrolnych, więc pozostaje szukać wśród tych
kontrolujących emocje. Gdyby była to klątwa, to nie mogła zostać położona
niedawno. Zbyt wiele czasu spędzaliśmy razem. W dodatku jak pozbywał się jej
wcześniej…?” Przez chwilę w jej oczach pojawiły się niebezpieczne błyski. „Nie
odważyłby się. Zresztą będę trzymać rękę na pulsie i zapytam gdy tylko
zażegnamy kryzys.”
„Hmmm… Klątwa jest mało prawdopodobna.” Zauważyła, że
chłopak zaczyna się trząść. „Szlag by to, traci kontrolę!” Położyła mu rękę na pękniętym
policzku. Wtulił w nią twarz, jakby trochę mu się polepszyło. „Muszę znaleźć
przyczynę znacznie szybciej! Cóż, jeżeli pyta o moją miłość to brzmi bardziej
jakby rzucono na niego urok. Ale znów pozostaje kwestia gdzie? Poza tym uroki
tak nie działają. Być może zaklęcie marionetki? Ale Arata jest potężnym czarnym
magiem! Niby kto mógłby sprawić by tańczył jak im zagrają?! Nie wspominając o
jego temperamencie…”
Lily stawała się coraz bardziej sfrustrowana, a Arata czuł
się coraz gorzej. Nie mogła znaleźć prawidłowego rozwiązania nie ważne jak
bardzo się nad tym głowiła! Światło świadomości zaczynało gasnąć w jego oczach.
„Czy to możliwe, że ma to coś wspólnego z jego unikalną zdolnością
kontrolowania smoków? Nigdy jakoś szczególnie o tym nie rozmawialiśmy. Poza tym
żadne z nas nie chciało ujawniać swoich asów rywalowi. Później zwyczajnie nie
mieliśmy okazji. Sprawdziłam sytuację pod każdym kątem i wciąż nie znalazłam
odpowiedzi, to musi być to!”
W końcu rozwiązała zagadkę. Nie ważne jak bardzo nie chciała
tego przyznać. Podejrzewała to już wcześniej, oczywiście. Ale bała się. Bała
się, ponieważ jeśli ma rację, to jest to jedyna sytuacja, w której nie znajdzie
innego rozwiązania.
„W takich sytuacjach ważna jest szczerość. Nie wiem, jak
potężna jest jego zdolność, ale to, co widziałam do tej pory, jest
wystarczająco niesamowite bym uznała jej poziom. Tym bardziej nie mogę
zwyczajnie wypowiedzieć tych słów, muszę w nie wierzyć. Powiedz Arata, od kiedy
nasza historia zmieniła się w baśń o królewnie i żabie, gdzie królewna zdejmuje
zły urok z księcia?”
Spędziła nad tym zbyt dużo czasu. Arata stracił resztki
kontroli. Ale co mogła na to poradzić? Sprawy sercowe to od zawsze ogromny
problem, który ciąży jej na sercu. Nie da się tego mienić w ciągu kilku minut!
Chłopak chwycił ją za ramiona i odrzucił na ziemią obok. –
Auć! – Zakrzyknęła, po czym zacisnęła zęby. „Ogarnij się Lily. On na ciebie
liczy. Nie sądzisz, że straciłaś już dość czasu?” Wiedziała. A jednak wciąż nie
potrafiła się zdecydować.
Arata przygwoździł ją do ziemi swoim ciałem w mgnieniu oka. „Jest
zbyt szybki!” Pomyślała przestraszona. – Um, Arata…? To boli, przestań z tą grą
ok? – „Raczej nie zadziała, ale co mi szkodzi spróbować, prawda?”
Nie trudził się z odpowiedzią. Była ciekawa, czy w ogóle jej
słuchał. „Jakby to miało teraz znaczenie. Jak szybko czegoś nie wymyślę, to
żadne z nas nie będzie w stanie więcej na siebie spojrzeć!” Rozglądała się
dookoła w poszukiwaniu jakiejkolwiek broni. Całkowicie zapomniała o tym, że
jest potężnym magiem. O broniach, które nosi ze sobą w każdym momencie. W tej
chwili była tylko małą dziewczynką, która próbowała walczyć przegraną bitwę.
Po chwili bezskutecznej szamotaniny złapała z nim na ułamek
sekundy kontakt wzrokowy. Widząc te puste oczy wpatrując się w nią, była
spetryfikowana. Nie mogła myśleć, a co dopiero ruszać się. Zadrżała ze strachu.
„To nie są oczy Araty. One żywią się bólem i strachem.” Pomyślała, przyglądając
się ich głębi.
Poczuła jego chłodne ręce na swoich udach i wypuściła
wstrzymywany oddech w akcie desperacji, nie wytrzymując napięcia. Zimne dłonie
zaczęły wędrować po całej długości jej nóg powolnym, niemal kojącym ruchem. „To
dostajesz za noszenie krótkich spodenek.”
Z początku postać (bo definitywnie nie była ona Aratą)
wydawała się być w gorączce, pragnąc jedynie zaspokojenia, ale gdy te oczy
spotkały się z jej, pojawił się w nich nagły błysk zainteresowania. Na jego
twarzy zagościł promienny uśmiech zadowolenia, który przyprawił ją o ciarki.
- Arata ja… - Zaczęła, ale przerwał jej, kładąc palec na ustach
dziewczyny. Mrugnął do niej. Mrugnął! „Czy to znaczy, że wraca mu kontrola?!” W
tym momencie jedna z jego rąk się zatrzymała. Jakby znalazła to, czego szukała.
Poczuła nacisk w tym miejscu i ostry ból, który niemal przyćmił jej wizję.
Uniosła głowę. Pozwolił jej na to. Jak artysta, który pragnie, by podziwiano
jego dzieło. Spojrzała w dół na cienką stróżkę krwi, która powoli spływała w
dół jej nogi.
Jakby mimowolnie, kompletnie nie myśląc o tym, co robi,
uniosła rękę by dotknąć tej krwi. Nie była sobą, a wszystko widziała jakby
przez mgłę. Jej zmysły zostały przytępione, a jedyne czego pragnęła to powoli
spływająca, czerwona stróżka.
Usłyszała jego głos. Mamrotał coś pod nosem, a później
uniósł jej podbródek i zmusił by na niego spojrzała, odwracając tymczasowo jej
uwagę od krwi. Lily zaczęła ciężej oddychać. – Fascynujące… Ale wciąż
niedojrzałe. – Pokręcił głową znów coś do siebie mamrocząc. – Zmieniłem plan.
Oglądanie przyszłych wydarzeń będzie znacznie ciekawsze niż kończenie tego tutaj,
nie uważasz? – Pokiwała nieobecnie głową, z całej siły starając się od zyskać
kontrolę. – Tak myślałem. Choć i tak ciężko się powstrzymać…
Pochylił się i zlizał jej krew. Otworzyła szerzej oczy ze
zdumienia i niezrozumiałej furii, jaką w sobie odkryła. Zdawało się, że jej
źródło znajduje się w samych pokładach magii w jej ciele. Jakby nawet jej moc się przeciwko niemu buntowała.
Rana zaczęła piec, a krew wypływała coraz obficiej. Znów zaczęła się szarpać, w
daremnej próbie ucieczki od natłoku bólu, ale był przygotowany. Podniósł głowę
i przytrzymał ją za ramiona z intencją przeczekania. W momencie realizacji,
jakby przypominając sobie o czymś, jej oczy zalśniły w nadziei.
„Dlaczego tak ciężko było mi to powiedzieć? Przecież to
prawda. Nawet, jeśli nie wiem, jakim rodzajem miłości go darzę, to jest mi
bardzo bliski. Jest wiele rodzajów miłości. Romantyczna, przyjacielska,
rodzicielska, braterska… A każdą z nich można wyrazić w słowach: Kocham cię.”
- Arata wróć do mnie. – Wyszeptała miękko. Jego oczy
zalśniły na moment nim znów przygasły. „To działa!” – Wróć, bo to ciebie kocham,
a nie jego. I nie wybaczę ci jeśli ta istota mnie pocałuje rozumiesz?! –
Korzystając z ucisku na swoich ramionach pochyliła głowę i pocałowała chłopaka,
łapiąc go kompletnie nieprzygotowanego.
Musnęła jego usta, ale szybko, nie bawiąc się w ceregiele,
pogłębiła pocałunek. Poczuła krew na jego wargach, ale ku jej zdumieniu, nie
miała ona normalnego, metalicznego smaku. Pozostawiła jednak kotłujące się w
jej głowie pytania na później.
Chłopak opuścił ręce z jej ramion, znów walcząc ze sobą. Przerwała
pocałunek. – Kocham cię Arata. – Powiedziała jeszcze raz i korzystając z
wolnych rąk, przewróciła go na plecy. Szybko się na niego wturlała i znów go
pocałowała z uśmiechem na ustach. Właściwie to czuła się dość dziwnie. Jakby
zażyła dawkę gazu rozśmieszającego. – Kocham cię, więc musisz do mnie wrócić. –
Powiedziała, domagając się uroczo. – Najlepiej teraz i z dobrą wymówką…
<Arata?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz