piątek, 14 października 2016

Badacz przeszłości cz.1 (Amon)

Siedział w ławce na samym końcu klasy. Lekcja obrony przez czarną magią nie stanowiła dla niego żadnych tajemnic jak i cała ta banalna dziedzina. Dziewczyny siedzące przed nim szeptały coś gorączkowo do siebie, a on podparty na dłoni czytał księgę o legendach i mitach. Interesowało go to zdecydowanie bardziej niż gadanie jakiegoś starego człowieka o takich banałach, że chciało mu się śmiać. On jako małe dziecko potrafił utrzymać lepszą barierę. Jacy ludzie tego świata są słabi i przewidywalni. Jedna z dziewczyn - blondyna o ładnych rysach twarzy i aroganckim spojrzeniu przyglądała mu się z zainteresowaniem. Zignorował ten znaczący gest co najwyraźniej ją dotknęło, ponieważ zaczerwieniła się i odwróciła oburzona. Nigdy nie zrozumie kobiet... 

Zagrzmiał dzwon zapowiadający przerwę. Zebrał książki do czarnej torby z srebrnymi klamrami zapinanej na paski, którą znalazł u Riuuk w pokoju... w sumie także w pewnym sensie jego pokoju i wdał się do drzwi. Łańcuch przy spodniach muskał nogę kiedy przechodził przez rząd ław do wyjścia z sali. Zauważył zaciekawione spojrzenia ludzi z nowej klasy. Ehh.... Cały czas trapiła go myśl co się dzieje z jego podopieczną. Martwił się. Wiedział, że poradzi sobie, jednak ze względu na tego chłopaka, jak mu tam był? Killian? Taaa... chyba tak. Jakoś nie przepadał za nim. To jeden z niewielu osobników w tym wymiarze, który mógł go zaskoczyć i... zagrozić? 
Tylko w jakim sensie... Na pewno nie bojowym, nie wspominając o magicznym...
A może był po prostu trochę zazdrosny? Wychowywał ją w pewnym sensie i wiedział o niej wszystko. Próbował ją zrozumieć i współczuł jej kiedy tego potrzebowała. Czasem nawet pomagał, by stanęła na nogi i uwierzyła w siebie. Zawsze miał żal do Dajra Shiwero. Kobiety powinno się szanować i ochraniać, a nie szkolić na zabójców... nawet jeżeli od tego zależała jej przyszłość. 

Nim się obejrzał stał pod ścianą z piaskowca i miętosił ciemnozieloną  koszulkę pod salą wróżbiarską. Lubił te zajęcia. Czasami zdarzało mu się widzieć drobne skrawki przyszłości, ale było to chaotyczne i zwykle napadało go w chwilach długiego rozmyślania. Krótko mówiąc jak piorun w samotne drzewo. Niby się tego spodziewasz, lecz kiedy już nadchodzi mimo wszystko jesteś zaskoczony.
Niedaleko niego obok schodów stała grupka dziewczyn. Wszystkie ciemno i wyzywająco (jak na jego skromny gust) ubrane, co było typowe dla tego wydziału... W wyraźniej większości miały ciemne lub przefarbowane na ciemno włosy i nosiły się na "czarownice" jak to nazywali złośliwie męscy przedstawiciele tej dość licznej klasy. Riuuk dysponowała jako zwolniona na czas nieokreślony przez dyrektora co nie powodowało dyskusji przez kadrę pedagogiczną i wzbudzało zazdrość oraz plotki, które bardzo go drażniły. Powinien je ignorować, lecz nie potrafił tego znieść! Mówili, że niby że jest nawiedzona, że wysłali ją bo jest przeklęta lub, że ten złodziejaszek niegodny uwagi przestępca to jej chłopak! Krążyły nawet domyślenia co oni tam razem robią! Lub prędzej czego nie!!! Cóż za niedorzeczność! W swym długim i doświadczonym życiu nie słyszał takich bredni. 
W pewnym momencie zauważył jak jeden z tych nieciekawych chłopaków dręczy jedną dziewczynę. Arata... ten arogancki typ szedł za jakąś dziewczyną, która wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie życzy sobie jego towarzystwa. Bez względy na to on dalej za nią szedł i nie dawał jej spokoju. 
Ale on miał już plan jak ją wybawić!
Szedł ze spuszczoną głową korytarzem i wpadł na dziewczynę. Księgi, które czytała wylądowały na kamiennej posadzce, a jej postać runęła w tył. Chłopak z potężną aurą magiczną nie zdążył nawet zareagować, a on już trzymał ją niczym pochylając w tylko im znanym tańcu. 
- Oj, przepraszam cna niewiasto! Jak mogłem nie zauważyć tak wyróżniającej się istoty! - Powiedział otwierając szeroko oczy. Udawał przejętego i patrzył niczym przepraszający piesek, po drodze rzucając pogardliwe spojrzenie chłopakowi. Postawił ją za z powrotem w stabilnej pozycji i zaczął zbierać książki. Kicnęła w tym samym momencie i zderzyli się łowami. Jej niebieskie włosy powieszały się w jego srebrnymi wywołując morskie tornado! Syknął cicho i przeprosił gorączkowo. 
- Przepraszam cię, ja naprawdę nie chciałem! - Uśmiechnął się do niej rozbrajająco i popatrzył jak zbity pies. Arata stał zdenerwowany. Chciał coś powiedzieć, lecz dziewczyna weszła mu w zdanie. 
- Nic się nie stało! A tak w ogóle to jestem...
- Ta wiem, Lilian, jedna z najbardziej charyzmatycznych i najważniejszych osób w tej przemiłej szkole! - Uśmiechnęła się do niego nie zwracając uwago na Aratę. - Ja jestem Jefferson Lokstar. Nowy uczeń w tej Akademi! Może w akcie przeprosin dasz się namówić wyskok do Karczmy na piwo korzenne? Ja stawiam! - Wiedział, że już jest jego.

<Lily? meh, meh, meh>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz