sobota, 1 października 2016

Niemagiczni cz. 12 (Riuuk)

- Skąd masz te konie? I niby to ja jestem złodziejem! - Zostawił ją na dłuższą chwilę samą by załatwić sprawy między innymi zaopatrzeniowe, a ona ni stąd ni zowąd zjawia się z dwoma rumakami jakby nigdy nic.
- Jakim złodziejem? Kupiłam je na targu. - Prawa brew uniósł się ku górze tworząc zabawny grymas. - Skąd miałaś tyle kasy?! I ja nic o tym nie wiem! - Warknął jej do ucha nie chcąc by usłyszeli to niepowołani ludzie. Z resztą dwa niezłe konie i tak przyciągały za dużo spojrzeń jak na jego gust. - Przecież ja mam całą kasę od dyra.
- Co ty myślisz, że idę zdana całkowicie na ciebie bez grosza przy duszy? - Syknęła jadowicie. - Nie jakoś trzeba przeżyć. Ale o tym później bo jakbyś nie zauważył przyciągamy spojrzenia... takich jak ty. - Potrąciła go barkiem i ruszyła do przody ku południowej bramie miasta. 
- Ej! Poczekaj! - Chwycił ją za ramię i odwrócił. Jeden z koni prychnął i niecierpliwie uderzył kopytem w klepisko, na którym stali. - Chodź za mną..
- Co znowu kombinujesz ty...
- Za rogiem jest najlepsza cukiernia w mieście. Pójdziesz ze mną skosztować najlepszego specjału w stolicy. - Mrugnął do niej i nie czekając na odpowiedź ruszył w przeciwnym kierunku niż zamierzała.
- Ehhh - Wzdychnęła głośno i ruszyła za nim. 

Budynek od na pierwszy rzut oka nie różnił się niczym od pozostałych oprócz lekko wyblakłego szyldu głoszącego " Cukiernia Erla ". Kiedyś zapewne był mocno niebieski, jednak teraz przypominał bardziej kobiecy, pastelowy odcień. Niemal biały. Pozostawiła konie w małej stajni dla gości rzucając stajennemu - obdartemu, małemu jeszcze chłopcu, pewnie synowi lub wnukowi właściciela - miedziaka. Blondynkowi natychmiast zaświeciły się oczy. Przewrócił monetę w palcach, pośpiesznie schował do kieszonki wyblakłych spodni i natychmiast zajął się końmi. 
- Jak cokolwiek zginie młody, to uwierz, że nie będę pobłażliwa. - Uśmiechnęła się, jednak podlotek najwyraźniej rozpoznał, że nie ma z nią żartów. Zwłaszcza, gdy ścisnęła mu nadgarstek dwoma palcami tak, że pojawił się na jego twarzyczce grymas zaskoczenia połączony z bólem. 

Kilian czekał na nią przy najbardziej oddalonym ze stolików. Gdy weszła miły dźwięk dzwoneczka rozbrzmiał w połowie pełnej sali. Nieziemski zapach słodkości napełnił nozdrza, a oczy napawały się widokiem beztrosko zajadających specjały dzieci bogatszych mieszczan. Miłe brązy dodawały klimatu, a kremowe obrusy rozjaśniały wnętrze. Usiadła na przeciw Kiliana i dyskretnie poprawiła koszulkę. 
- Musisz spróbować tutejszego ciasta z kremem mała. - Po raz pierwszy odkąd pojawili się w stolicy zobaczyła na jego twarzy szczery, niewymuszony uśmiech. Podejrzewała, że to jedno z niewielu miejsc, które dobrze wspominał. 
Kelner w białej koszulce, przepasany czarnym fartuchem podał im zamówione ciasto i znacznie uśmiechnął się do Riuuk. Odwzajemniła uśmiech i podziękowała mężczyźnie. Kilian zmierzył go wzrokiem i natychmiast zabrał się do jedzenia. Ona również z chęcią skosztowała. Ciasto było niesamowicie pyszne! Mimowolnie uśmiechnęła się. Kilian dostrzegł, że jej oczy zaświeciły niczym wieczorne gwiazdy. 
- Pyszne! - Wzięła następny kęs, Po dłuższej chwili kawałek zniknął z kremowego talerzyka.
- A nie mówiłem? - Oparł się na łokciu, który oparł obok również pustego talerzyka i sączył powoli gorącą czekoladę. Ona również. Gdy odłożyła kubek na twarzy pozostały jej białe wąsy. Kilian zaśmiał się razem z nią kiedy obejrzała się w lustrze przed którym siedział. Lubił patrzeć jak się uśmiecha. Jakoś tak sprawiało mu to...
- " A teraz drogie dzieci..." - Sparodiowała głos jednego z nauczycieli. Śmiali się przez dłuższą chwilę rzucając parę głupich tekstów.
Podniósł rękę z kciukiem starł jej wąsy z bitej śmietany. Nie zdawał sobie sprawy, że na dłuższą chwilę utonął w tych iskrzących się oczach. Niezwykle niebieskich niczym najciemniejszy szafir z dodatkiem małych iskierek szczęścia. Riuuk zaczerwieniła się lekko i uśmiechnęła rozbrajająco. 
- No więc... - zaczął i wrócił do poprzedniej pozycji. Kelner podszedł do ich stolika i zabierając naczynia szepnął dziewczynie coś dyskretnie do ucha. Riuuk spojrzała na niego krzywo. 
- Stary, spierdalaj. - Powiedział chłodno zirytowany. Szczyt chamstwa!

Kiedy nachalny kelner odszedł naburmuszony kontynuował rozmowę. 
- Więc skąd masz te konie? - Zmierzył ją wzrokiem. Dalej nie mógł odgadnąć gdzie mogła chować potencjalną sakiewkę. W tych obcisłych spodniach, które tak podkreślały jej długie nogi? Może w tej równie obcisłej, skórzanej bluzce z długim rękawem koloru jednego z koni? 
- Kupiłam na targu, mówiłam ci. - Skrzywiła się i założyła ręce pod biustem. Mimowolnie spojrzał na te dwie, małe...
- Trochę się potargowałam i mam dwa ładne konie. Może to nie Zaffińskie rumaki, ale lepsze to niż iść pieszo...
- Ale skąd? Kasa? Gdzie? - Przerwał jej. 
- Ehh... czasami zabijam na zlecenie lub dla nagrody jakiś poszukiwanych z ł o d z i e i. - Mruknęła i wstała.
- Ejj dokąd? - Mruknął pod nosem i również wstał dopijając ostatni łyk napoju. 
- Ty mnie zaprosiłeś, więc płać. - Mrugnęła prawym okiem i wyszła ku wiwatowi małego, cynowego dzwoneczka.
- Jeszcze czego. - Żachnął się i poprosił tego dupka o rachunek. "Dupek" z wyraźną niechęcią podał mu karteczkę. Kilian zapłacił i wyszedł. Przed nim stała Już Riuuk. Konie objuczone i wyposażone stały za nią. 
- Czarny jest mój. - Pokazała mu język i dosiadła czarnego niczym smoła ogiera, który miał wrażenie, że popatrzył na niego z pogardą w tych wielkich ślepiach. Rzuciła mi lejce kasztanka. Szybko i wprawnie dosiadł młodego ogiera i ruszyli ku południowej bramie. Ogierek był lekko zuchwały i zbyt pewny siebie. No cóż... przypominał częściowo swojego nowego właściciela. 

Jechali traktem. Szerokim, za kotłowanym i głośnym traktem głównym prowadzącym do jednego z większych miast, przez które musieli przejechać i z każdą chwilą coraz bardziej tęsknili za ciszą.

< Komu w drogę temu kopa :v >



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz